Czego jeszcze nie wiemy o dziejach Niemców w Polsce

Krzysztof Ogiolda
Działalność mniejszościowa rozpoczęła się przed formalnym zarejestrowaniem Towarzystwa. Na zdjęciu wieczór śpiewaczy w Jemielnicy w kwietniu 1989.
Działalność mniejszościowa rozpoczęła się przed formalnym zarejestrowaniem Towarzystwa. Na zdjęciu wieczór śpiewaczy w Jemielnicy w kwietniu 1989. DWPN
Potrzebne są świadectwa o życiu w PRL-u, gdy formalnie nie było mniejszości, ale przecież Niemcy na Śląsku i w Polsce mieszkali – mówi prof. Piotr Madajczyk.

Jako niemcoznawca będzie pan profesor jutro uczestniczył w Opolu w konferencji pt. „Czego jeszcze nie wiemy o losach Niemców w Polsce”. No właśnie, czego jako społeczeństwo nie wiemy?
Wielu rzeczy, choć badania historii mniejszości ruszyły już 25 lat temu i udało się dużo zrobić. Najbardziej intensywne badania prowadzono na początku lat 90.

Bo wreszcie było można a tematyka była nowa?
To też. To były pierwsze badania po okresie tabuizacji i zakazów. Takie obszary są dla historyków atrakcyjne. Ale ważny był też aspekt moralny – rozliczeń z PRL-em. Do nich należało obiektywne powiedzenie, co się w tym okresie działo. Badano przede wszystkim to, co najbardziej burzliwe i najbardziej bolesne, czyli pierwsze lata powojnie.

Czyli wypędzenia i wysiedlenia oraz weryfikację i szerzej tzw. odniemczanie?
To wszystko było badane. Toczyła się też dyskusja o obozach dla ludności niemieckiej typu Łambinowice czy Świętochłowice. To zostało w dużym stopniu opracowane i trudno sobie wyobrazić nagłe pojawienie się źródeł, które odwróciłyby ten obraz drugiej połowy lat 40., jaki już mamy. Opisane też w dużej mierze zostały takie zjawiska jak tworzenie towarzystw mniejszości, a wcześniej emigracja do Niemiec w okresie PRL-u.

To wracam do pytania o tytuł konferencji: Czego ciągle jeszcze nie wiemy?
Na pewno nie możemy ogłosić, że badania zostały zakończone. Kilka zagadnień wciąż czeka na zbadanie. Ale zanim je spróbujemy wymienić, trzeba postawić kwestię źródeł. To nie jest przypadek, że Centrum Badań Mniejszości Niemieckiej wkrótce zwróci się do środowiska mniejszości o przesyłanie rodzinnych dokumentów, pamiętników, zdjęć, pamiątek, listów rodzinnych i korespondencji urzędowej, które będą pokazywały, jak funkcjonowali Niemcy na Śląsku, na Pomorzu czy Mazurach wtedy, kiedy oficjalnie zaprzeczano ich istnieniu.

Choć na prawie każdych śląskich urodzinach śpiewało się po niemiecku?
Ale mniejszość nie była uznawana. Więc oficjalnie się o niej nie pisało, jeśli nie liczyć dokumentów Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa, które jednak wyznaczają specyficzną perspektywę.

I dlatego trzeba i warto uruchomić archiwa, które mamy w rodzinnych szufladach?
Tak, bo tylko one pokażą nam życie codzienne. Ono nie polegało na popieraniu rewizjonizmu tylko na tym, że ludzie z jednej strony funkcjonowali w polskim otoczeniu – w szkole czy w zakładzie pracy, a z drugiej próbowali jakoś tę swoją odrębną tożsamość zachować. Mieli kontakty z krewnymi w Niemczech itd.

Rozmawiali w domu po niemiecku albo śpiewali w tym języku kolędy pod choinką.
To, jakie kolędy śpiewamy i w jaki sposób obchodzimy święta, należy do tradycji i tożsamości. Potrzebne jest poszerzenie historii mniejszości w tym kierunku i odejście od wyłącznie politycznej perspektywy. To jest ważna szansa. PRL był ogromnie niejednoznaczny. Dla Niemców w Polsce oznaczał zarówno dyskryminację, jak i normalne życie. Tę całość warto pokazać. W domach mogą się znaleźć mandaty zamówienie po niemiecku, korespondencja z zakładem pracy, który z powodu pochodzenia odmawia awansu itd. Ważne, żeby one przy domowych porządkach nie lądowały w koszu na śmieci lub w piecu.

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nie wystarczy samo przesłanie zdjęć czy dokumentów do zeskanowania. Pewnie wiele osób musiałoby się zmobilizować i zwyczajnie spisać wspomnienia o tej czasem głęboko ukrytej, a czasem całkiem śmiało manifestowanej niemieckości.
Być może ten apel trzeba rozszerzyć i nie tylko prosić o źródła istniejące, ale także je wywołać. Pytać nie tylko: Co macie w domu takiego, co potwierdza niemieckość? Warto pytać także: Co pamiętacie z własnych przeżyć lub z opowiadań bliskich?

Jakie jeszcze źródła czekają na spenetrowanie?
Myślę, że nie udało się nam zbadać jednej z kluczowych instytucji w czasach PRL-u, czyli Kościoła. Wczesne lata powojenne zbadał ks. prof. Andrzej Hanich, ale stosunek Kościoła do mniejszości niemieckiej później czeka na zbadanie.

Pamiętam z lat, gdy jako chłopiec byłem ministrantem, że kiedy wychodziło się z majowego lub październikowego nabożeństwa przed kościołem ustawiały się grupki ludzi. W niektórych z nich rozmawiano po niemiecku. Plac kościelny to była przestrzeń wolności. No i wielu zwłaszcza starszych ludzi po niemiecku się spowiadało.
Byłoby ogromnie ciekawe, czy wynikało to z osobistej decyzji tego czy innego księdza, który znał realia i parafian, czy to był element polityki Kościoła i ta spowiedź po niemiecku odbywała się za zgodą i wiedzą biskupa. Równie trudno opisać rzeczywistość PRL przez pryzmat dokumentów związanych z partią komunistyczną. System miał bowiem tę cechę, że wiele spraw, także tych niezwiązanych z mniejszością niemiecką załatwiano na telefon. W dokumentach nie ma śladów po dyskusjach czy sporach. Widzimy, jakie były decyzje, często nie wiemy, jaki był mechanizm.

Wpływ na położenie i postrzeganie Niemców (nawet jeśli formalnie ich na Śląsku nie było) miała też propaganda.
I to zarówno polska, jak i niemiecka. Ta pierwsza eksponowała przede wszystkim rewizjonizm i zagrożenie niemieckie. To miało wpływ na życie ludzi. Ale osoby znające język słuchały także niemieckiego radia, z czasem docierały na Śląsk z Republiki Federalnej Niemiec gazety, książki, kasety i płyty. Przychodziły listy i paczki. To wszystko były informacje i to oddziaływanie miało wpływ na świadomość zwykłych ludzi. To wciąż czeka na zbadanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska