Ustawa została uchylona, pomnikom nic już nie grozi

KOG
Wiosna 2009 roku. W Krasiejowie odsłonięto wówczas tablice upamiętniające mieszkańców, ofiary II wojny światowej.
Wiosna 2009 roku. W Krasiejowie odsłonięto wówczas tablice upamiętniające mieszkańców, ofiary II wojny światowej. Fot. Krzysztof Świderski
Senatorowie podjęli decyzję o wycofaniu kontrowersyjnego projektu ustawy dekomunizacyjnej. Budził on wątpliwości w środowisku MN.

Ze względu na nieprecyzyjne zapisy o pruskim militaryzmie istniały obawy, że wprowadzanie nowego prawa w życie może stać się początkiem nowej odsłony wojny pomnikowej na Opolszczyźnie.

Senacki projekt zakazywał propagowania komunizmu i innych systemów totalitarnych. Pozornie taki zapis nie powinien budzić wątpliwości. Tyle tylko, że dopóki nie dookreśli się precyzyjnie, co upamiętnia i co propaguje system totalitarny, a co tego nie czyni, powstaje szerokie pole dla bardzo dowolnej interpretacji. Gdyby ktoś chciał czytać ustawowy zapis dosłownie, to obroniłby tezę, że nie tylko Krzyż Żelazny, ale nawet same daty 1914-1918 mogą być znakami pruskiego i rosyjskiego nacjonalizmu, skoro Polska była wtedy pod zaborami. A potem wystarczyło zrobić już tylko krok i dotyczący II wojny światowej napis po niemiecku dałby się zinterpretować jako przejaw nacjonalizmu.

Najbardziej niebezpieczna z punktu widzenia mniejszości niemieckiej była możliwość bardzo różnej interpretacji zapisów ustawy - uważa Rafał Bartek, przewodniczący zarządu Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim. - To mogło skutkować całkowitą dowolnością. Gdyby wojewoda zechciał, zająłby się pomnikiem w miejscowości X i kazałby go na przykład usunąć, a jakby nie zechciał, to pomnik postawiony pięć kilometrów dalej, w innej miejscowości, mógłby spokojnie stać.

Na szczęście wszystkie te realne niebezpieczeństwa wydają się już być – przynajmniej na razie – historią.

- Widmo usuwania upamiętnień niemieckich zostało oddalone – uspokaja poseł MN Ryszard Galla. - Marszałek Senatu złożył bowiem wniosek o wycofanie nowelizacji tej ustawy. Po drodze było trochę dyskusji, ale ostatecznie przeważyło stanowisko IPN-u i rządu. Sygnały pokazujące niebezpieczeństwa wynikające z nieprecyzyjnych zapisów ustawy dekomunizacyjnej płynęły z różnych miejsc i środowisk. Sam prosiłem o opinię prawną eksperta ds. praw mniejszości i praw człowieka, prof. Grzegorza Janusza. Ocenił on projekt jako nieprofesjonalny. Na jego „grząskie” miejsca zwracała uwagę Komisja Wspólna Rządu i Mniejszości oraz Sejmowa Komisja Administracji i Samorządu i Komisja ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Toteż mimo że projekt był już w drugim czytaniu i mógł zostać na tym samym posiedzeniu uchwalony, ostatecznie przepadł. Bo też problem dotyczyłby nie tylko mniejszości niemieckiej, ale także litewskiej, białoruskiej, ukraińskiej.

- IPN, który jest organem wykonawczym, także oceniał projekt krytycznie wskazywał, że przyjęcie takiej ustawy może skomplikować sytuację nie tylko w kraju, ale może ściągnąć niebezpieczeństwo – jeśli te kraje zechcą stosować zasadę wzajemności – na polskie upamiętnienia na Litwie, Ukrainie czy Białorusi – podkreśla Rafał Bartek. - Jeśli chodzi o pomniki niemieckie na Śląsku Opolskim, chcę przypomnieć, że wszystkie one stanęły legalnie, w ówczesnym porządku prawnym i jako wyraz pamięci o zmarłych powinny zostać uszanowane. Natomiast jestem za tym, by owe upamiętnienia miały opisy w języku polskim wyjaśniające ich przesłanie i kontekst, w którym pomniki powstały.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska