Ofiarami Tragedii Górnośląskiej są cywile – mieszkańcy Śląska - Niemcy i za Niemców uznani, którzy zostali w czasie przejścia frontu i po wojnie zamordowani, wywiezieni do Związku Sowieckiego, wypędzeni, ograbieni z mienia. Upamiętniające ich uroczystości rozpoczęły się dwujęzycznym nabożeństwem w łambinowickim kościele.
- Chcemy wyprosić dla ofiar niebo, przebaczenie dla oprawców i modlić się do Boga, by taka tragedia nigdy się nie powtórzyła – mówił, witając uczestników, proboszcz ks. Adam Ciosmak.
Duszpasterz mniejszości, ks. dr Piotr Tarliński, przypomniał ewangeliczne wezwanie do miłowania nieprzyjaciół.
- Wrogość przychodzi z zewnątrz do ludzkiego serca – mówił. – Jej skutkiem jest nienawiść, która powoduje pogardę, prześladowanie, wojny, gwałty i śmierć. Nie dajmy się sprowadzić na drogę wrogości. Potrzebna jest miłość, czyli pomoc, serdeczność, budowanie szczęśliwej przyszłości. O takie nastawienie proszą nas ofiary Tragedii Górnośląskiej, ofiary XX-wiecznych totalitaryzmów i terroryzmu czasów współczesnych.
Po nabożeństwie na cmentarzu ofiar powojennego obozu (przy tablicach z nazwiskami osób, które tam zginęły) złożono kwiaty i zapalono znicze.
- Przyjechałyśmy z koła mniejszości w Przechodzie – mówi jego liderka Małgorzata Lisoń. – Z Pogórza i z Przechodu mieszkańcy byli wysiedleni. Kilka osób zginęło. Do Łambinowic wywożono mieszkańców nieodległej Kuźnicy Ligockiej i innych wiosek. To z myślą o nich stawiamy te znicze. Mimo czasu, jaki upłynął, nie umiem zrozumieć, ani tego, że doszło do niemieckich zbrodni w czasie wojny, ani zemsty, która dotknęła niewinnych cywilów – starców, kobiety i dzieci.
Nie od razu starsi ludzie opowiadali o tym, jak uciekali przed Rosjanami, a kobiety chroniły się po stodołach, żeby uniknąć gwałtu. To był bardzo długo temat tabu. A o tym, co działo się tu, w Łambinowicach właściwie wcale nie mówiono – dodaje Renata Wajda z Przechodu.
- Miejsca kaźni na naszej śląskiej ziemi tak łatwo, choć tragicznie pokazują, jak szybko zwycięzcy potrafią przyjąć rolę i metody swych wcześniejszych oprawców – mówił lider Związku Niemieckich Stowarzyszeń Bernard Gaida. – Najłatwiej tutaj się uczyć, jak okrutna jest wojna i że z nastaniem pokoju nie kończą się jej skutki. Tutaj śmierć, cierpienie i ból trwały nadal, gdy na ulicach miast zachodniego świata świętowano koniec wojny. Tu wyjeżdżały „krowioki” z ludźmi do ZSRR, tu z głodu, chorób i ciężkiej pracy umierały tysiące ludzi.
Konsul Niemiec w Opolu Sabine Haake, przypomniała, że 25 lat temu – mimo trudnej polsko-niemieckiej przeszłości – podpisano traktat o dobrym sąsiedztwie i wzajemnej współpracy między obu krajami. – W sobotę Polacy i Niemcy świętowali ten jubileusz wspólnie w Filharmonii Opolskiej – mówiła. – Tego 70 lat temu nie mogły sobie wyobrazić ani zbrodniarze, ani ich ofiary. Potrzebujemy takich miejsc jak Łambinowice, by nie zapomnieć tego, co się stało w przeszłości, ale też pamiętać, by takie tragedie nigdy się już nie powtórzyły.
Jako ostatnia zabrała głos pani Bożena Kalecińska, pełnomocnik wojewody opolskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych.
- Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę tu z państwem być w tym świętym miejscu dla państwa i nie tylko dla państwa. Także dla innych narodów – mówiła. – Cieszę się, że mogłam się modlić, zapalić światło pokoju. Jestem bardzo wzruszona. Przyjeżdżam do Łambinowic trzy razy w roku. I jestem przekonana, że będę dalej przyjeżdżać.
Szerzej o łambinowickich uroczystościach w środowym dodatku „Heimat. Mała Ojczyzna”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?