Sezon na czereśnie często kończy się w szpitalu

Redakcja
Władysław Szewczyk wszedł na drzewo po czereśnie dla dzieci i spadł. Obok dr Zbigniew Florczak.
Władysław Szewczyk wszedł na drzewo po czereśnie dla dzieci i spadł. Obok dr Zbigniew Florczak. Paweł Stauffer
W tym roku ludzie częściej łamią kręgosłupy spadając z drzew niż skacząc na główkę do wody.

- W ciągu 3 tygodni trafiło do nas 6 osób, wszystkie z połamanymi kręgosłupami w wyniku upadków, do jakich doszło podczas zrywania owoców z czereśni - mówi dr Zbigniew Florczak z oddziału neurochirurgii Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu. Dla porównania - w tym samym czasie neurochirurdzy przyjęli jednego skoczka na główkę do wody (a dokładnie do ogrodowego basenu dla dzieci).

Na wydziale ortopedycznym WCM też leżą pechowi miłośnicy czereśni. Miedzy innymi 69-letni Jan Tokarczyk z Głubczyc.

- Poszedłem na czereśnie do znajomego. I ani czereśni, ani zdrowia! - mówi.

Lek. med. Mateusz Froelich z wydziału ortopedii: - Pacjent ma nie tylko poważne złamania kończyny dolnej, ale i kręgosłupa, przy czym zapewne obejdzie się bez interwencji neurochirurgicznej, wystarczy gipsowy gorset.

Scenariusz wypadku jest zwykle taki sam: człowiek wdrapuje się na drzewo bez drabiny, albo po źle ustawionej drabinie. Skutki: 68-latek - poszedł do sadu przycinać gałęzie. Siedząc na jednej, ciął inne.

50-latka - źle postawiła drabinę, nie chciało się jej jednak schodzić i poprawiać, uznała, że przeskoczy z drabiny na gałąź, nie udało się.

- Czereśnia ma jedne z bardziej kruchych gałęzi. Podobnie jak grusza. Już się boimy, co będzie, gdy zacznie się sezon na gruszki - mówi Zbigniew Florczak.

Na oddziale neurochirurgii WCM w Opolu na skomplikowaną operację kręgosłupa czeka 38-letni Władysław Szewczyk z Piątkowic koło Nysy. Dwa dni wcześniej wdrapał się na czereśnię, aby narwać trochę owoców dzieciom.

- Pracuję na wysokościach - mówi - Nie bałem się, wdrapałem się bez drabiny. Ale gałąź wyślizgnęła mi się z ręki. Upadłem na plecy z wysokości 3 metrów. Nie umiałem wstać.

Pan Władysław dosłownie doczołgał się do domu, gdzie rodzina położyła go w łóżku. Żonie zabronił dzwonić po karetkę pogotowia. Ale gdy następnego dnia wciąż nie mógł się ruszyć zrozumiał, że wymaga pomocy. Z nyskiego szpitala przetransportowano do Opola.

- Stwierdziliśmy złamanie kręgosłupa w dwóch miejscach. Rdzeń nie jest przerwany, więc pacjent po operacji i po żmudnej oraz długotrwałej rehabilitacji będzie chodzić, wróci do pracy - mówi Zbigniew Florczak. - Ma szczęście.

Nie miała go 23-latka spod Opola - u niej złamania kręgosłupa było na tyle poważne, że nawet po operacji nie ma szans by stanęła na własnych nogach. - Doszło do przerwania rdzenia. Dziewczynę czeka przyszłość na wózku - mówi lekarz.

- Owszem, dwadzieścia lat temu latem upadki z wozów rolników oraz z owocowych drzew stanowiły przyczynę około 20% wszystkich urazów, jakie do nas trafiały - dodaje neurochirurg. - Ale od lat to się nie zdarzało, aż do teraz. Apelujemy więc o rozwagę - nie tylko nad wodą, ale i w sadach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska