Ślicznie i ekologicznie

Agnieszka Wawer-Krajewska [email protected]
Rodzina Stefanidesów używa wody ogrzewanej dzięki bateriom słonecznym umieszczonym na dachu. Na zdjęciu (od prawej) Rudolf Stefanides z synem Adrianem i wnuczką Oliwią.
Rodzina Stefanidesów używa wody ogrzewanej dzięki bateriom słonecznym umieszczonym na dachu. Na zdjęciu (od prawej) Rudolf Stefanides z synem Adrianem i wnuczką Oliwią.
To, co oszczędzą, inwestują w dom. Zamontowali piec na słomę i baterie słoneczne. Stefanidesowie z Grocholubia postawili na ekologię.

Jak działają baterie słoneczne

Jak działają baterie słoneczne

Promieniami słonecznymi ogrzewany jest płyn, który znajduje się w kolektorach. Z kolei płyn ogrzewa wodę.
Zalety: od kwietnia do października można w około 70% zaspokoić potrzeby związane z ogrzaniem ciepłej wody użytkowej.
Wady: duży koszt zainstalowania urządzeń.

Jak działa piec na słomę
Słoma w kostkach lub walcach wrzucana jest do pieca. W wyniku wysokiej temperatury spalania ogrzewa wodę, która skumulowana jest w zbiorniku o pojemności kilku tysięcy litrów. Z niego pompami przekazywana jest do kaloryferów.
Zalety: małe koszty eksploatacji w porównaniu do instalacji węglowych, mała emisja substancji szkodliwych do środowiska.
Wady: instalacja urządzeń jest dużo droższa niż węglowych czy gazowych (koszty zwracają się po kilku latach).

Dzisiaj trzeba oszczędności szukać wszędzie - mówi Rudolf Stefanides. - Na początku sporo się wydaje, ale potem wydatki są znacznie mniejsze. Piec na słomę jest bardzo wydajny i ekologiczny. Jakby wszyscy coś takiego mieli, powietrze byłoby znacznie czystsze.

Słomą palą już drugi sezon. Zamontowanie całego urządzenia i przyłączenie go do kaloryferów kosztowało Stefanidesów ponad 20 tysięcy złotych. Szacują, że wydatek zwróci się po około pięciu latach. Do palenia wykorzystują słomę ze swoich pól. Wrzuca się ją do pieca w formie sprasowanych kostek.
- Już drugi sezon palimy w ten sposób - tłumaczy pan Rudolf. - Na razie jesteśmy bardzo zadowoleni. Tej zimy wystarczyło, że dwa razy dziennie dokładałem do pieca i w domu było ciepło.

Na ogrzanie pomieszczeń o powierzchni 200 metrów kwadratowych potrzebowali wcześniej 6 - 7 ton węgla. To kosztowało ich około 3 tys. zł. Teraz pieniądze wydają tylko na sznurek do wiązania słomy i paliwo do ciągnika, którym zwozi się ją z pola.
- Nawet nie wiem, ile nas to dokładnie w tym sezonie kosztowało, ale są to grosze w porównaniu do tego, co trzeba było płacić wcześniej - tłumaczy syn Stefanidesa, Adrian.

Od kilku tygodni pięcioosobowa rodzina korzysta także z ciepłej wody, która ogrzewana jest dzięki bateriom słonecznym zamontowanym na dachu. Musieli za nie zapłacić 15 tysięcy złotych. 10 lat poczekają na zwrot kosztów. Wodę potrzebują nie tylko w domu. Dużo jej trzeba grzać dla bydła.
- Marzą nam się kolektory słoneczne, dzięki którym produkowany jest prąd. Ale na razie to jest poza zasięgiem naszego budżetu - mówi gospodarz. - Ale inwestycja w dom ma także gorsze strony. Nie rozwijamy gospodarstwa.
Rodzina Stefanidesów ma ponad 18 hektarów pola. Uprawiają na nim głównie zboże, ziemniaki i kukurydzę dla pięciu krów na kiszonkę.

- Wszystkiego jest po trochu, a tu trzeba postawić na jedno - przyznaje pan Adrian. - Do tej pory jeździłem zarobić za granicę, ale teraz pieniądze już nie takie jak kiedyś. Planuję pojechać do Łosiowa. Niech doradzą, w co tu zainwestować, czym się zająć. Jakoś trzeba będzie sobie poradzić. Wszystko da się zrobić. W końcu nasz dziadek przyjechał z Grecji na rowerze! - śmieje się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska