Przez lata Kędzierzyn-Koźle był jednym z najbardziej zatrutych benzenem miast w Europie. Związek ten powoduje uszkodzenie układu nerwowego, szpiku kostnego, może prowadzić do białaczki. Winą za swoje kłopoty ze zdrowiem mieszkańcy często obarczali największe kędzierzyńskie zakłady chemiczne, które ich zdaniem ów benzen emitowały do atmosfery. Składali nawet pozwy sądowe przeciwko niektórym firmom, ale bezskutecznie.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska najpierw głównie namawiał miejscowe lobby chemiczne do dbałości o jakość powietrza. Nikt nie chciał się jednak przyznać do zatruwania.
- Niektórzy przekonywali nawet, że gwałtowne podnoszenie się poziomu benzenu w powietrzu było spowodowane faktem, że ktoś... maluje auto w garażu - ironizuje Krzysztof Gaworski, szef WIOŚ. Urzędnicy w końcu zaczęli jednak zawężać krąg podejrzanych firm do miejsc związanych z przeładunkiem benzolu na terenie kompleksu chemicznego w Blachowni, a także na tamtejszej przesyłowej oczyszczalni ścieków. Wysyłali tam również mobilne stacje badające jakość powietrza, przeprowadzali dodatkowe badania. Im bardziej przykręcali śrubę... tym bardziej powietrze nad Kędzierzynem-Koźlem się oczyszczało. Jeszcze w 2011 roku stężenie benzenu przekraczało 13 mikrogramów na metr sześcienny (norma roczna wynosi 5). Rok później spadło do 9 mikrogramów. W 2013 r. wyniosło 4,9, a rok temu 4,6. W tym roku średnie stężenie wynosi już zaledwie 2,4 mikrograma. Wciąż żadnej firmie nie udowodniono jednak, że to ona jest trucicielem.
O ile mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla mają powody do zadowolenia, o tyle z roku na rok rośnie poziom zanieczyszczeń benzenem w Zdzieszowicach. Na razie mieści się jeszcze w normach, ale inspektorzy WIOŚ już biorą to miasto pod lupę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?