3 liga piłkarska. Ruch Zdzieszowice - Skra Częstochowa 1-1

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Mimo wyraźnej przewagi i wielu okazji Ruch tylko zremisował ze Skrą.
Mimo wyraźnej przewagi i wielu okazji Ruch tylko zremisował ze Skrą. Oliwer Kubus
Walczący o utrzymanie Ruch zdominował wyżej sklasyfikowaną Skrę i stworzył sobie sporo sytuacji. To wystarczyło jednak tylko do remisu 1-1.

Wyższa pozycja w tabeli oraz dobra postawa wiosną stawiały gości w roli faworyta, jednak to gospodarze potrzebowali kompletu punktów, by wydostać się ze strefy spadkowej. Ruch zasłużył w sobotę na zwycięstwo i powinien pokonać Skrę. Szwankowała - kolejny raz w tym sezonie - skuteczność.

- Gramy dobrze, okazji mamy multum - podkreślał Krzysztof Zaremba, piłkarz Ruchu. - Podobnie było w spotkaniach z rezerwami Piasta Gliwice czy Rekordem Bielsko-Biała. Ciągle odzywa się nasz największy mankament, czyli brak skuteczności. Remis niewiele nam nie daje. Jeszcze nie występowałem w klubie, który na swoim stadionie zdobywa tak mało punktów.

Zdzieszowiczanie nadawali ton wydarzeniom, a ich przewaga była widoczna zwłaszcza w drugiej połowie. Dominacja nie przekładała się na wynik, co więcej - jeden z nielicznych wypadów Skry pod bramkę Ruchu skończył się golem dla częstochowian. Nasi obrońcy nie upilnowali Damiana Nowaka, który strzałem głową nie dał szans Arturowi Melonowi.

Bramkarz miejscowych przez całe spotkanie musiał rzadko interweniować. Jego koledzy z defensywy grali uważnie, nie dopuszczali rywali do strzeleckich okazji, ale moment nieuwagi srodze się na nich zemścił. Na szczęście podopieczni Adama Noconia nie podłamali się i ruszyli do zdecydowanego ataku.

Te próby długo nie przynosiły oczekiwanego efektu. Skra umiejętnie się broniła i blokowała niemal wszystkie uderzenia Ruchu. Przełom nastąpił w 83. min. Po stałym fragmencie Mateusz Szatkowski trafił w poprzeczkę, ale po zamieszaniu piłkę z najbliższej odległości do bramki wepchnął Krzysztof Zaremba.

Gospodarze złapali wiatr w żagle i z wielką determinacją dążyli do zdobycia decydującego trafienia. Przyjezdnych uratował ich bramkarz Kamil Kosut, dobrze znany kibicom na Opolszczyźnie (znajdował się również w kadrze klubu ze Zdzieszowic). Kosut był pewnym punktem swojego zespołu, a w samej końcówce w kapitalnym stylu sparował silny strzał z 9 metrów Zaremby.

- Nie wiem, jak to wyciągnął - zastanawiał się skrzydłowy Ruchu. - Wykazał się dużym kunsztem. Uderzyłem mocno, nie mając wiele czasu do namysłu.

Do ostatniego gwizdka gra toczyła się wyłącznie na połowie Skry. Częstochowianie po drugiej żółtej kartce dla Patryka Mularczyka musieli się bronić w osłabieniu, lecz robili to na tyle dobrze, że wynik już się nie zmienił. Oni z takiego rezultatu mogli być zadowoleni.

Naszym piłkarzom towarzyszył duży niedosyt. W kolejnym meczu na własnym boisku potrafią zepchnąć rywali do defensywy i stwarzać liczne sytuacje, co jednak znów nie przekłada się na wygraną. Ruch czeka na zwycięstwo u siebie od... 12 września poprzedniego roku, kiedy pokonał Piotrówkę. Brakuje mu rasowego snajpera oraz szczęścia. W 35. min sobotniej potyczki sędzia nie zauważył ewidentnego faulu w polu karnym na Mateuszu Marcu (jednym z najlepszych zawodników na murawie), mimo że był blisko zdarzenia.

- Bramki są jak zaczarowane - zżymał się kapitan gospodarzy Łukasz Damrat. - Kolejny bramkarz rozgrywa przeciwko nam świetne zawody. Szkoda, bo inne mecze ułożyły się dla nas korzystnie. Musimy jednak patrzeć na siebie i potknięcia przeciwników wykorzystywać. Okazje są i oby wreszcie zaczęły padać z nich gole. Przed nami niezwykle ważne spotkanie z Szombierkami, w którym zagramy o podwójną stawkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska