PGE Orlik Opole mocno postawił się faworytom

Łukasz Baliński
Jeszcze niedawno Michael Cichy (pierwszy z prawej), John Murray decydowali o sile gry Orlika. Teraz bronią barw GKS-u Tychy.
Jeszcze niedawno Michael Cichy (pierwszy z prawej), John Murray decydowali o sile gry Orlika. Teraz bronią barw GKS-u Tychy.
W siódmym meczu sezonu Orlik poniósł piątą porażkę, ale w starciu przeciwko jednemu z faworytów ligi zagrał naprawdę dobrze. Szczególnie w defensywie.

Po tym jak w piątek wieczór nasz zespół otrzymał srogą lekcję gry od mistrza Polski z Cracovii Kraków można było się obawiać niedzielnego starcia z wicemistrzem GKS-em Tychy. Tym bardziej, że pojedynek ten zaplanowano w obiekcie rywala. Orlik pokazał jednak po raz kolejny, że jest drużyną nieobliczalną i znowu zaskoczył. Tym razem na plus, choć też wynik był niekorzystny. Mimo to podopieczni Jacka Szopińskiego pozostawili po sobie dobre wrażenie i napędzili sporo strachu drugiej sile polskiego hokeja.

- Nie wiem skąd to się bierze, ale my naprawdę umiemy grać z tyszanami, a im z kolei zawsze się trudno z nami gra, tak że jakoś szczególnie nie boje się tego pojedynku - mówił jeszcze po piątkowym starciu z Cracovią jeden z liderów naszego zespołu Bartłomiej Bychawski, który nie obawiał się także duetu ofensywnych graczy ekipy z Górnego Śląska: Michaela Cichego i Alexa Szczechury, którzy w poprzednim sezonie grali w Orliku i byli gwiazdami nie tylko drużyny, ale i całej ligi. Stąd też m. in. ich transfer do GKS-u. - U nas błyszczeli, ale tam są jednymi z wielu, stąd też ich wyraźna zniżka formy, bo już tak nie strzelają jak wtedy gdy grali w Opolu i sporo kręciło się wokół nich - tłumaczył swój punkt widzenia.

I o ile z pierwszą częścią jego wypowiedzi trudno się nie zgodzić, bo miejscowi znowu męczyli się z opolanami, o tyle z drugą już Bychawski racji nie miał, albowiem to Cichy strzelił dwa gole, a w dodatku przy pierwszym akcję rozpoczął nie kto inny jak Szczechura.

A działo się to tuż przed upływem kwadransa gry, a w całą akcję „zamieszany” był jeszcze Bartłomiej Pociecha. Dzięki temu też gospodarze przełamali świetnie spisującą się do tej pory defensywę opolan. To wcale jednak nie otworzyło worka z bramkami, choć GKS wciąż miał dużą przewagę. W końcu jednak znowu dał o sobie znać Cichy. To jednak nie załamało gości, którzy walczyli o korzystny wynik, jednak zabrakło im sił.

GKS Tychy - PGE Orlik Opole 3:1 (1:0, 1:0, 1:1)
1:0 Cichy - 13., 2:0 Cichy - 33., 2:1 Kisielewski - 48, 3:1 Komorski - 53.
GKS : Lewartowski - Pociecha, Ciura, Galant, Kalinowski, Bepierszcz - Bryk Kotlorz, Gościński, Rzeszutko, Bagiński - Gazda, Kaznadziej, Woźnica, Cichy, Szczechura - Górny, Kolarz, Jeziorski, Komorski, Kogut. Trener Andrej Husau.
Orlik: Kielar- Bychawski, Sordon, R. Meidl, Stopiński, Lorek - Kostek, Zatko, Przygodzki, Szydło, Baranyk - Sznotala, Gawlik, Gorzycki, V. Meidl, Wąsiński - Latal, Kisielewski, Sikora, Demjaniuk. Trener Jacek Szopiński.
Sędziował Włodzimierz Marczuk (Toruń). Kary: GKS - 8 min - PGE Orlik - 10 min. Widzów 1200.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska