Tą jedyną porażkę ponieśli w ostatnim meczu bez znaczenia, podczas turnieju finałowego, gdy promocję szczebel wyżej mieli zapewnioną.
- Taki wynik to jest powód do ogromnej radości i dumy - nie kryje kierownik zespołu Tomasz Sikora, który również w razie potrzeby wychodzi na parkiet i jest nawet kapitanem drużyny. - To wszystko cieszy tym bardziej, że trzeci raz z rzędu dobijaliśmy się do 2 ligi i w końcu się udało. A zatem do trzech razy sztuka. Ostatnio byliśmy o włos, teraz już nie wypuściliśmy tego z rąk.
Co ciekawe jednak, próżno byłoby szukać tego zespołu w zestawieniu opolskiej 3 ligi. Team ten bowiem od jakiegoś czasu na tym szczeblu gra „po sąsiedzku”, wraz z ekipami z województwa śląskiego, a także z … MKS-em Strzelce Opolskie. Przede wszystkim dlatego, że jest tam znacznie wyższy poziom niż w naszych rozgrywkach, do tego rywalizuje tam 12 drużyn, a nie cztery, jak to miało miejsce teraz u nas.
To nie przeszkodziło podopiecznym Piotra Foltyna zdominować rozgrywek. Wszak wygrali oni wszystkie 22 mecze, a do tego w każdym z nich średnio zdobywali blisko 105 punktów, a tracili 72.5.
Co tu dużo mówić, skoro z podobną przewagą ekipa z powiatu oleskiego odprawiała rywali w ogólnopolskim turnieju półfinałowym. Na początek rywalizacji w podwarszawskim Żyrardowie rozbiła KKS Pro-Basket Kutno 124:95, następnie niemniej pewnie ograła gospodarzy z miejscowej Trójki 96:72, a na zakończenie zdemolowała wręcz WSTK Wschowa 115:80!
- Przed tymi zmaganiami rozpracowaliśmy rywali, doskonale też prezentowali się też obwodowi, gdyż sześciu, siedmiu zawodników z tych pozycji grało wręcz wyśmienicie, a „trójki” wpadały jedna za drugą - tłumaczy Sikora.
Pierwsze poważniejsze kłopoty nasi koszykarze napotkali dopiero w jeszcze bardziej odległym Nadarzynie. Tam najpierw po kapitalnym boju ograli KK UR Kraków „tylko” 87:84, a następnie z taką samą przewagą odprawili Pyrę Poznań (80:77). W pierwszym przypadku rywale postawili na udane rzuty zza linii 6,75m, a w drugim przeciwnik prawie odrobił 22 punkty straty. W odpowiednim momencie jednak gracze Startu zachowali zimną krew i już po spotkaniu z ekipą z Wielkopolski mogli cieszyć się z awansu.
- Po losowaniu myśleliśmy trochę, że było łatwiejsze niż się spodziewaliśmy, ale po raz kolejny okazało się, że w sporcie niczego nie da się przewidzieć - przyznaje kierownik i zawodnik. - Z drugiej strony też nie przyjechały tam przypadkowe drużyny. Każda biła się o tę 2 ligę.
Ten sukces na tyle rozluźnił naszych graczy, że mogli sobie pozwolić na porażkę i ostatecznie w wysokich rozmiarach ulegli gospodarze z GLKS-u.
- Taką jednak mieliśmy umowę z chłopakami, że jeśli awans będzie pewny to trzech jedzie do domu, bo mieli oni ważne sprawy rodzinne i prywatne, do tego przydarzyła się jedna kontuzja i graliśmy rezerwami, ale było to spotkanie przyjaźni, praktycznie bez obrony - wyjaśnia Sikora. - Na razie jest czas na radość, ale przyjdzie i znowu wziąć się do pracy. Przygotowanie do sezonu zaczniemy w połowie lipca. Organizacyjnie już jednak teraz o tym zaczynamy myśleć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?