Myślę o zespole

Redakcja
Z Małgorzatą Dydek, czołową koszykarką Polski i Europy, na co dzień reprezentującą Lotos Gdynia, rozmawia Tadeusz Wyspiański

- Skąd bierze się tak wielka dominacja pani drużyny w naszej ekstraklasie?
- Myślę, że z bardzo dobrego doboru zawodniczek na każdej pozycji. Trener musi mieć pomysł na zespół i znaleźć zawodniczki, które potrafią zrealizować jego koncepcję. Dobra drużyna to nie ta, która ma znakomitych, jak to nazywamy, "rzutowszczików", gwiazdy. Drużynę muszą tworzyć dobre podające, rzucające, zawodniczki, które stworzą zespół, a nie zlepek indywidualności. Proszę zauważyć, że my mamy najmłodszy skład w Polsce i jeden z młodszych w Eurolidze. Może brakuje nam jeszcze boiskowego cwaniactwa, doświadczenia, ale dobrze sobie radzimy.
- Zawsze stanowiła pani o sile drużyny, w tym sezonie stała się pani również jego czołową snajperką.
- Jest to nie tylko moją zasługą, ale także naszej rozgrywającej Elaine Powell. Poprzednie koleżanki na tej pozycji grały inaczej. Ponicheiro to najlepsza rozgrywająca na świecie, ale była indywidualistką, z kolei Grubin sama lubiła dużo rzucać. Elaine natomiast nie myśli o sobie, ale o zespole. Doskonale broni, zdobywa piłki, stwarza pozycje rzutowe, a najważniejsze jest to, że obie doskonale się rozumiemy.
- Lotos jest od kilku lat najlepszą polską drużyną, a pani jego najlepszą zawodniczką. Od pani gry zależą zwycięstwa zespołu.
- To nie tak. Wiem, że wiele ode mnie zależy. Jestem podporą tej drużyny, ale mogę na mojej pozycji co najwyżej pomóc w odniesieniu zwycięstwa, ale sama nie wygram meczu. Jeszcze raz podkreślam, że nasze sukcesy to zasługa całego zespołu.
- Występuje pani także w WNBA (zawodowa liga koszykarek w USA - dop. red.). Dlaczego zamiast wypoczywać po sezonie jedzie pani za ocean?
- Żeby podnosić umiejętności. To nie jest tak, że jadę sobie do USA na wakacje. W WNBA grają najlepsze koszykarki świata i zaistnienie tam jest dużą sztuką. Także rywalizacja odbywa się na innych zasadach niż u nas. W sezonie, który trwa zaledwie dwa i pół miesiąca, gramy trzydzieści cztery mecze, później są play-offy. Tam się nabiera doświadczenia, podnosi poziom gry, uwszechstronnia się. Amerykanie bardzo dużą wagę przykładają do gry w obronie i to później przydaje się w Europie.
- Pani gra, a siostra Katarzyna, która mogłaby być gwiazdą w każdej drużynie, jest drugim trenerem w Lotosie. Dlaczego nie występujecie razem na parkiecie?
- Namawiałam ją do tego, ale ona uparła się, że chce zostać trenerem, i konsekwentnie dąży do tego celu. Szkoda, że nie gra, jednak jest to jej wybór. Widzę, że radzi sobie bardzo dobrze i myślę, że doświadczenia, jakie zbiera w Lotosie, pozwolą jej kiedyś na zostanie znakomitą trenerką.
- Jak długo jeszcze podziwiać będziemy panią na koszykarskich boiskach?
- Nie myślę jeszcze o zakończeniu kariery. Dopóki będzie mi to sprawiać przyjemność i dopisywać zdrowie, na pewno nie zejdę z parkietu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska