Chcę być we Wrocławiu

Fot. Sawomir Mielnik
Poniedziałek, godz. 14.15. Łukasz Dzierżęga w sali szpitala wojewódzkiego. Na ścianie nie mogło zabraknąć klubowego proporca.
Poniedziałek, godz. 14.15. Łukasz Dzierżęga w sali szpitala wojewódzkiego. Na ścianie nie mogło zabraknąć klubowego proporca. Fot. Sawomir Mielnik
Cztery godziny trwała operacja lewej nogi Łukasza Dzierżęgi przeprowadzona w nocy z soboty na niedzielę.

Do piłkarskiego dramatu doszło w 27. min sobotniego meczu pomiędzy Odrą i Arką Nowa Sól. Nasz zawodnik został brutalnie sfaulowany. Obrońca gości Przemysław Olejnik od tyłu wszedł wślizgiem w jego nogi.
- Od razu poczułem, że coś mi "przeskoczyło" w kostce - wspomina piłkarz. - Czułem, że to coś poważnego.

Od razu został odwieziony do szpitala wojewódzkiego przy ul. Katowickiej. Około godz. 22.00 rozpoczęła się operacja.
- Trwała cztery godziny - mówi Łukasz. - Wstawiono mi śruby, a jak twierdzą lekarze, wszystko przebiegło tak jak należy. To dla mnie powód do optymizmu, choć też się martwię, co będzie dalej.
Noga zawodnika zostanie teraz unieruchomiona w gipsie na kilka tygodni.
- Potem czeka mnie żmudna rehabilitacja - mówi napastnik. - Chciałbym jak najszybciej wrócić do gry, ale nie będę robić nic na siłę. Liczę, że może we wrześniu wznowię treningi.

Pierwsze godziny po operacji były dla Dzierżęgi bardzo trudne.
- Brałem środki przeciwbólowe, bo ten ból był trudny do wytrzymania - podkreśla. - Teraz jest już znacznie lepiej. Chcę bardzo podziękować lekarzom i pielęgniarkom, bo opiekę w szpitalu mam wspaniałą. Nie spodziewałem się tego. Odwiedziła mnie też cała drużyna oraz działacze i bardzo podnieśli mnie na duchu.
Kontuzjowanego zawodnika odwiedzała też, co naturalne, rodzina.
- Choć dobrze się czuję w szpitalu, to wiadomo, że chciałbym już wyjść i pojechać do domu - dodaje piłkarz. - Jest szansa, że może się tak stanie już we wtorek [dziś - dop. red]. Z kolegami z zespołu chcę pojechać na mecz ze Śląskiem do Wrocławia i tam ich dopingować.
Jeszcze się pożegnam
- Po meczu z Arką Nowa Sól okazało się, że doznałeś groźnej kontuzji i do końca sezonu już nie zagrasz...
Odpowiada
Józef Żymańczyk, napastnik Odry Opole:
- Wychodzi na to, że sobotni mecz był moim ostatnim w karierze. Już dawno zapowiadałem, że w czerwcu kończę przygodę z piłką. Wypadł ze składu z powodu groźnego urazu Łukasz Dzierżęga i liczyłem, że jeszcze pomogę zespołowi. Okazuje się to, niestety, niemożliwe. Kontuzja tylko przyspieszyła rozstanie. Mam złamanie kostki bocznej i założony gips na sześć tygodni. Nawet jak szybciej bym go zdjął i rozpoczął treningi, to będzie po sezonie.
- To już definitywne rozstanie z grą?
- Gdzieś z kolegami albo w oldbojach na pewno pogram, ale jeśli chodzi o normalną piłkę ligową i treningi, to jest to już koniec. Nie interesują mnie występy w IV czy V lidze. Jeszcze się pożegnam z opolskimi kibicami, mam nadzieję, że taka okazja będzie.
- Co dalej?
- Jestem taksówkarzem, więc pracę mam i nie muszę się martwić. Po wyleczeniu kontuzji chciałbym przede wszystkim odpocząć, poświęcić więcej czasu rodzinie, bo nie miałem wcześniej takiej możliwości. Czekają mnie wakacje, a potem zobaczymy. Nie chcę niczego jednoznacznie deklarować. Chciałbym w jakiś sposób pomagać Odrze. Jestem do dyspozycji. Na pewno jednak będę mocno kolegów dopingować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska