Berland Komprachcice pokonał AZS Lublin 6-4 w ostatnim meczu 18. kolejki. W szeregach naszego zespołu znów błysnął Mateusz Mika, autor czterech goli.
Znowu, ponieważ już w meczu poprzedniej kolejki z Heiro Rzeszów (8-3) zawodnik Berlandu pokazał próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności. Mika zdobył bowiem wówczas aż sześć goli!
Niedzielne strzelanie w Komprachcicach również rozpoczął właśnie on. Co więcej, uczynił to już w 2. minucie. Sprytnie uciekł wówczas kryjącemu go rywalowi i celnym strzałem z prawej nogi otworzył wynik rywalizacji.
Bardzo szybko pokazał jednak, że na tym nie zamierza zakończyć swoich popisów strzeleckich. W 6. minucie podwyższył prowadzenie swojego zespołu potężnym uderzeniem z rzutu wolnego.
Zaledwie 20 sekund później kontaktową bramkę zdobyli lublinianie, ale cios ten nie wybił z rytmu futsalistów Berlandu. Kolejną dwubramkową przewagę zapewnił im bowiem wkrótce Marcin Wedler.
Potem do akcji ponownie wkroczył Mika. Co ciekawe, najpierw uczynił to jednak w niechlubny sposób. Spowodował bowiem rzut karny, który na gola zamienił dla gości Łukasz Mietlicki. Chwilę potem Mika już jednak sam trafił z przedłużonego karnego.
Choć prowadzenie ekipy z Komprachcic mogło być do przerwy bardziej okazałe, więcej goli w pierwszej połowie już nie padło. Przede wszystkim dlatego, że dwóch wybornych sytuacji dla naszego zespołu nie wykorzystał Arkadiusz Gibała.
Tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony ponownie trafił jednak Mika i było już 5-2. Tym razem popisał się precyzyjnym strzałem z lewej nogi.
Przez kilkanaście kolejnych minut kibice goli nie oglądali, ale impas strzelecki w końcu przełamali piłkarze Berlandu.
Konkretnie uczynił to w 35. minucie Markus Przywara, perfekcyjnie wykańczając kontratak zapoczątkowany przez ukraińskiego bramkarza Sergieja Burduję.
Kiedy wydawało się, że jest po meczu, zawodnicy z Lublina szybko wyprowadzili naszą drużynę z błędu. W ciągu niespełna minuty strzelili dwa gole i mieli jeszcze sporo czasu, by solidnie postraszyć gospodarzy. Końcówka upłynęła pod znakiem wymiany ciosów, ale nic złego już się Berlandowi nie stało.
Berland Komprachcice - AZS Lublin 6-4 (4-2)
Bramki: 1-0 Mika - 2., 2-0 Mika - 6., 2-1 Boniaszczuk - 6., 3-1 Wedler - 10., 3-2 Mietlicki (karny), 4-2 Mika - 16, 5-2 Mika - 21., 6-2 Przywara - 35., 6-3 Ostrowski - 35., 6-4 Mietlicki - 36.
Berland: Burduja - Mika, Sapa, Gibała, Zboch -Szwed, Lachowicz, Olejnik, Wedler, Przywara, Gawin, Kilian, Małek. Trener Dariusz Lubczyński.
AZS: Furtak - Michał Ostrowski, Boniaszczuk, Mietlicki, Sułek - Marcin Ostrowski, Wiśniewski, Król, Tarkowski, Al-Swaiti. Trener Tomasz Bielecki.
Prawdziwą metamorfozę przeszli piłkarze Gredaru Brzeg. Przed tygodniem przegrali u siebie z drużyną z dołu tabeli, teraz w Tychach wysoko wygrali z groźnym GKS-em.
Mecz w Tychach zaczął się pomyśli gospodarzy, którzy do przerwy prowadzili 3-1. Na szczęście brzeżanie po zmianie stron szybko wzięli się do odrabiania strat: dwa razy bardzo przytomnie w polu karnym zachował się Wojciech Krawców i był remis, a Gredar poszedł za ciosem dokładając kolejne gole. Najpierw z przedłużonego rzutu karnego trafił Patryk Dykus, potem podwyższali Maciej Salak i Marcin Zajączkowski.
Swój udział w wysokim prowadzeniu naszego zespołu miał też bramkarz Marcin Raczkowski, który przy stanie 3-6 obronił rzut karny. A ostatecznie nadzieje gospodarzy rozwiali: Salak i ponownie Krawców, który ustrzelił w sobotę hat-tricka.
Wprawdzie GKS zdołał się jeszcze poderwać w końcówce i zmniejszył straty do trzech goli, ale gdy gospodarze grali bez bramkarza przechwyt zaliczył Damian Michalak i strzałem na pustą bramkę ustalił końcowy wynik.
GKS Tychy- Gredar Brzeg 5-9 (3-1)
Bramki: 1-0 Sitko - 6., 1-1 Fabiszewski - 12., 2-1 Matusz 15., 3-1 Sitko - 17., 3-2 Krawców - 22., 3-3 Krawców - 26., 3-4 Dykus - 30., 3-5 Salak - 31., 3-6 Zajączkowski - 33., 3-7 Salak - 35., 3-8 Krawców - 35., 4-8 Dudzik - 37., 5-8 Słonina - 37, 5-9 Michalak - 38.
GKS: Modrzik (Borowski) - Słonina, Sitko, Bernat, Dudzik - Biernat, Kochanowski, Krzyżowski, Kołodziejczyk, Pytel, Matusz, Józefowicz. Trener Michał Słonina.
Gredar: Sikorski (Raczkowski) - Dykus, Krawców, Fabiszewski, Salak - Ożóg, Michalak, Kozak, Zajączkowski. Trener Artur Adasik.
Po ostatnim remisie w Opolu z Orłem, Odra poważnie zmniejszyła szanse na zajęcie 1. miejsca. Sobotnią porażką w Gliwicach praktycznie je pogrzebała.
Przed rokiem obie drużyny rywalizowały do samego końca o awans do 1 ligi i ostatecznie znalazły się w niej oba zespoły. Teraz walczyły o ekstraklasę, ale patrząc na układ tabeli wydaje się, że tego celu żadna z nich nie osiągnie.
Sobotnie spotkanie zaczęło się lepiej dla gliwiczan: już w 4. minucie GSF miał rzut wolny, Adam Krok odpuścił krycie Jakuba Węgla i ten z bliska pokonał Łukasza Groszaka.
Odtąd opolanie próbowali wyrównać, a gospodarze mądrze się bronili i sami mieli okazje do podwyższenia prowadzenia.
Najlepszą zmarnowali w 18. minucie, nie zamieniając na gola przedłużonego rzutu karnego.
Na niespełna 3 minuty przed końcem spotkania, trener Tomasz Ciastko postawił wszystko na jedną kartę, wycofując bramkarza i wprowadzając w pole piątego zawodnika.
Niestety, już po kilkudziesięciu sekundach pierwsze bardziej ryzykowne podanie zakończyło się przechwytem Tomasza Luteckiego, który strzałem przez całe boisko rozstrzygnął losy meczu.
GSF Gliwice - Odra Opole 2-0 (1-0)
Bramki: 1-0 Węgiel - 4., 2-0 Lutecki - 38.
GSF: Bogdziewicz - Lutecki, Czech, Bugajak, Pasierb - Lawacz, Megger, Węgiel, Rabiej, Szyszko, Kuźnik. Trener Błażej Korczyński.
Odra: Groszak - Babanskykh, Boczarski, Dora, Bienias - Staroń, Karnatowski, Nowosielski, Nesterów, Osuchowski, Krok. Trener Tomasz Ciastko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?