- Zdobyliśmy szybko trzy bramki i graliśmy dobrze, ale była okazja, aby sobie postrzelać znacznie więcej razy - oceniał. - Mieliśmy bowiem jeszcze trzy doskonałe okazje, ale moim kolegom zabrakło koncentracji w decydujących momentach.
Mówić o tym można w przypadku strzałów Grzegorza Krzyżanowskiego i Kamila Tramsza, którzy mieli tak zwane "setki". Tomasz Koziarski miał zwyczajnie pecha, gdyż uderzył dobrze, ale z pustej bramki piłkę zdążyć wybić wracający Grzegorz Mozol.
Od początku spotkania goście narzucili rywalom swój styl gry, a siła Olimpii była w sobotę w środku pola, gdzie brylował Marek Kita. Prowadził szybką grę, dobrze dogrywał, a jego koledzy byli agresywni i często wymuszali błędy wśród polonistów.
Już po 22 minutach mecz był rozstrzygnięty. Najpierw błąd popełnił nyski bramkarz Dawid Popardowski i skrzętnie wykorzystał to Krzyżanowski. Kolejne dwie bramki padły po akcjach skrzydłami i strzałach z najbliższej odległości. Ozdobą było jednak trafienie Krzyżanowskiego z 78. min. Grający w tym meczu w ataku piłkarz Olimpii zdecydował się na strzał z 25 metrów, a piłka wylądowała w samym okienku bramki strzeżonej przez Popardowskiego.
Gospodarze zdobyli honorowego gola, a strzał Bartło-mieja Słowika był jedynym celnym w tym meczu w wykonaniu gospodarzy.
- O czym my możemy myśleć, jak raz strzelamy na bramkę - mówił doświadczony Paweł Cieszewski z Nysy. - O niczym i dlatego nie ma punktów, a nasza sytuacja jest fatalna.
- Graliśmy inną piłkę niż zakładaliśmy na odprawie, byliśmy słabsi motorycznie, zupełnie nie istnieliśmy w ataku - takie powody porażki wymienił trener miejscowych Karl Heinz Hegemann.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?