- Naszym zdaniem sąd pierwszej instancji błędnie ocenił materiał dowodowy - wyjaśnia sędzia Witold Franckiewicz z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. - Przyjął bowiem, że aborcje były wykonywane ze względów medycznych. Ale mamy wątpliwości. Przecież część kobiet składających wyjaśnienia w tej sprawie mówiła, że świadomie decydowały się na zabieg przerwania ciąży.
Prokuratura oskarżała Romana K., znanego opolskiego ginekologa o dokonanie 18 nielegalnych aborcji. Proceder miał wyjść na jaw przypadkowo, kiedy jedna z kobiet w trakcie przesłuchania na policji w innej sprawie, przyznała się do przerwania ciąży.
Potwierdził to również jej chłopak. Policjanci przeszukali gabinet, w którym Roman K. przyjmował pacjentki i zabezpieczyli całą dokumentację.
Biegły miał w niej znaleźć dowody na kolejnych siedemnaście przypadków dokonywania aborcji. Dowodem na to miało być stosowanie przez lekarza specyfiku używanego do przerywania ciąży.
W listopadzie ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Opolu uniewinnił jednak lekarza. Z tym nie zgodziła się prokuratura i odwołała się do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
Dziś sędzia prowadzący sprawę zdecydował, że 13 z 18 czynów zarzucanych ginekologowi trzeba przyjrzeć się jeszcze raz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?