Po spotkaniu trener Obrowca Bartłomiej Borysewicz był już myślami przed rundą wiosenną.
- Kadrę mamy w rozsypce, wielu zawodników pracuje w systemie czterobrygadowym i nie mają jak grać, a dodatkowo nękają nas kartki - wymieniał szkoleniowiec. - Dlatego jesteśmy czerwoną latarnią ligi. Jeśli w przerwie między rundami nic się nie zmieni, to trzeba będzie się pożegnać z ligą.
Początek nie zapowiadał się tak źle dla Obrowca. To goście częściej przedzierali się pod pole karne i zagrażali bramce. Najczęściej próbowali uderzać z daleka i byli bliscy zdobycia gola, bo oślepiany słońcem bramkarz Stali bronił niepewnie.
Gospodarze mieli tylko jedną klarowną sytuację, którą wypracował... Piotr Gołąbek z Obrowca. Podał wprost pod nogi Bartosza Woźniaka, ale ten w sytuacji sam na sam z bramkarzem przestrzelił.
Decydująca dla losów meczu okazała się 37. minuta. Za faul na Tomaszu Szczupakowskim drugą żółtą, a w efekcie czerwoną kartkę ujrzał Adrian Mutke.
Piłkarze z Obrowca mieli do sędziego duże pretensje, tym bardziej że po chwili za równie ostre wejście zawodnik z Brzegu nie obejrzał kartki. Emocje jeszcze wzrosły kilka minut później, kiedy goście domagali się rzutu karnego za zagranie ręką jednego z brzeżan. Doczekali się tylko kolejnej żółtej kartki.
W końcu osłabieni goście mogli się już tylko bronić i kontratakować. Raz, w 70. min byli blisko zdobycia gola. Wychodzącego na czystą pozycję Damiana Kwiotka przewrócił jednak przed polem karnym Jarosław Hałas.
Z kolei piłkarze Stali razili nieporadnością, łatwo tracili piłki, a w dobrych sytuacjach zupełnie się gubili.
Gol padł właśnie po jednym z takich nieudolnych zagrań.
Trzech piłkarzy Stali próbowało rozegrać rzut wolny, piłka im podskoczyła i ratując się przed stratą odkopnęli futbolówkę na skrzydło do Bartosza Kruka. Ten od razu dośrodkował, a ładny strzał Mateusza Krzywdy efektownie obronił bramkarz Łukasz Rogacewicz. W końcu opadającą przed bramką piłkę wepchnął do siatki Piotr Grzyb.
Ten obrońca już w drugim z rzędu meczu w Brzegu zapewnił drużynie zwycięstwo, wyręczając napastników.
- Ja tylko włożyłem nogę, rywal kopnął w nią piłkę i wpadła - opisywał Grzyb. - Gra jaka była, wszyscy widzieli, ale liczą się punkty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?