Twierdza wyobraźni

Fot. Klaudia Bochenek
Fot. Klaudia Bochenek
Nie szukaj skarbu w nyskich fortach. To one nim są.

Tropiciele tajemnic rozkuwają kilofami nyskie fortyfikacje. Mają nadzieję, że znajdą w nich bursztynową komnatę albo tajną fabrykę Hitlera.

Z forum internetowego Wirtualnej Nysy: (Bati) - Z kumplami zwiedziliśmy chyba wszystkie korytarze, nawet takie, gdzie było niewiele miejsca i groziło za- waleniem. Raz nawet było głośno o nas w gazetach, gdyż zjechało się pełno straży, policji i pogotowia, bo kumpel myślał że nas przysypało (pozdrawiam Gucia!)...

Nie wszyscy poszukiwacze mieli tyle szczęścia. Kilkadziesiąt lat temu w podziemne lochy wybrali się młodzi chłopcy. Szukano ich miesiącami. Kiedy już wszyscy zapomnieli o zaginięciu dzieciaków, w jednym z fortecznych korytarzy znaleziono ich kości.

- Penetrowanie twierdzy przeważnie źle się kończy. Było kilku śmiałków, którzy próbowali wykraść fortom ich tajemnicę. Wszyscy zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach - opowiada Marek Szczerski, strażnik nyskich fortyfikacji i szef stowarzyszenia miłośników tamtejszej twierdzy. - Dlatego sam przestałem węszyć. Licho nie śpi...

Szczerski przypomina sobie, że niespełna 10 lat temu po twierdzy kręcił się pan Adam ze Śląska. Był bezdomny, toteż nikogo nie dziwiła jego stała obecność na fortach. Z powodu nadmiaru wolnego czasu zwiedzał swoje miejsce zamieszkania i ciągle szukał. W swoich spacerach zapędzał się coraz głębiej w korytarze obwarowań, w podziemne tunele.

- Ponoć widział bursztynową komnatę - Szczerski ścisza głos i prowadzi po forcie Prusy. Największym z całej twierdzy. - Niedługo po tym jak mu się objawiła, zginął gdzieś na twierdzy.
Parne południe. Szczerski mruży powieki od słońca. Pokazuje obwarowania z 1741 roku, których budowę zainicjował król pruski Fryderyk II. Wykonawstwo zlecił inżynierowi Kornelowi Walrawe. Jego zadaniem było stworzenie ze stolicy księstwa biskupiego najmocniejszej twierdzy w tym rejonie Prus.

W jej murach więziony był twórca Deklaracji praw człowieka i obywatela markiz de la Fayette (XVIII w.), a w czasie I wojny światowej - młody kapitan Charles de Gaulle, późniejszy prezydent Francji. W korytarzach panuje przyjemny chłód. Dziś jedyni lokatorzy to nietoperze, które bez specjalnego pozwolenia wprowadziły się na forty. Od kilku lat mieszkają tu, wychowują potomstwo, a nocami straszą tubylców.
- Nie wiadomo, czy to tylko nietoperze. Chociaż sam nie widziałem, to niewykluczone, że są tu jakieś duchy - zastanawia się pan Marek. - Może dusze umarłych błąkają się i coś chcą nam powiedzieć.

- Spędziłem na fortach noc w oczekiwaniu na ducha la Fayette'a - opowiada Kazimierz Staszków, nyski tropiciel śladów historii. - Czy spotkałem go? Niech to pozostanie moją tajemnicą. Powiem tylko tyle, że rano wiedziałem już, gdzie szukać listu, który markiz napisał w forcie Prusy do Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jak tylko go znajdę, to zrobię fotokopię i przywiozę ją do Nysy.

Z forum: (Bandi) - To ja też mam zagadkę - w jednym z korytarzy fortu Prusy są 2 studnie - ich otwory są na poziomie chodnika, nie wystają ponad podłogę. Są w odległości kilku metrów, ale w jednej jest pełno wody, zaś druga jest zupełnie pusta... Próbowaliśmy wyjaśnić tę zagadkę, ale nic z tego nie wyszło...

Adam, bezdomny ze Śląska, tajemnicy do grobu ze sobą nie zabrał. Zdradził ją znajomemu z Poznania.
- Opowiada mi potem, że Adam wziął go ze sobą na spacer po podziemiach - mówi Szczerski. - Szli tunelami pół godziny. Adam założył mu worek na głowę, aby ten nie zapamiętał drogi. Z późniejszych opowieści poznaniaka wynika, że czterokrotnie skręcali w owych podziemiach, by później przejść tunelem pod rzeką. Aż do fortu wodnego nad Bielawką. Tam Adam zostawił na chwilę kolegę, wziął poniemiecki ponton i na chwilę gdzieś zniknął. Po powrocie trzymał w ręce sztabkę złota z hakenkreutzem.

- Ten znajomy później twardo pilnował tego wodnego fortu - mówi Szczerski. - Nie dało się go stamtąd na krok odciągnąć. Jakiś czas później słuch o nim zaginął.
O sztabkach złota wspominał też pewien starszy człowiek, który zaraz po wojnie z ukrycia obserwował wycofywanie się niemieckich wojsk z Nysy. Mówił, że widział, jak na forcie wodnym Niemcy ukryli 15 stalowych skrzyń.
- W tym miejscu, które wskazał, wykopano bombę przeciwlotniczą. Rzecz jasna, wybuchła - opowiada Szczerski.

Chciwość wyprowadziła na manowce nie tylko powojennych poszukiwaczy skarbów. Według legendy o czerwonym domu (niem. "rote Haus") już w XVIII wieku niepohamowana żądza wzbogacenia się kosztowała życie generała Kornela Walrawe. Budowniczy nyskich fortów podczas jednej z inspekcji zwrócił się do króla Fryderyka II z nietypową prośbą:
chciał zabrać sobie resztki materiałów budowlanych i postawić z nich skromny dom - Kazimierz Staszków jak nikt inny zna legendy o każdym kościele, budynku i zakątku nyskiej gminy. - Życzliwi jednak donieśli królowi, że ten skromny dom to w rzeczywistości pałac. Fryderyk II obejrzał budowlę, wściekł się i kazał pomalować ją na czerwono, a budowlańca, który nadużył dobrej woli króla, kazał wtrącić do lochu.

Tak kończy się legenda, chociaż prawda o Walrawe jest taka, że wtrącono go do więzienia za to, że zdradził plany fortyfikacji Austriakom.

Na forum: (Andrzej Wredny) - Chyba w zeszłym roku lokalna gazeta (nie pamiętam tytułu) zamieściła tekst z taką to rewelacją, jakoby w Nysie pod tzw. tamą saperską istniał podziemny tunel. Podobno transportowano nim rudę uranu do jakiegoś podziemnego laboratorium w rejonie Nysy. Miały tam jeszcze tkwić górnicze wagoniki. Skąd niby ta ruda miała przyjeżdżać?

Jedna z teorii głosi, jakoby pod fortem wodnym Niemcy ukryli złoża uranu - wtrąca Maciek Krzysik, student prawa, który od 7 lat bada historię Nysy. - Ktoś niby widział wagoniki z uranem albo jadący konwój ciężarowy z radioaktywnymi znaczkami. Nie wiadomo, czy to wszystko między bajki włożyć, czy jest w tym ziarno prawdy.
- Liczniki Geigera nie wykazują żadnej aktywności - zauważa przytomnie Staszków.

Z forum: (Guest_snow) - A co do wieży ciśnień - ktoś na siłę chciał się dostać do środka i to mu się udało. Tylko ostrzegam: na górze ktoś ukradł poręcz z tarasu (bo złom jest drogi), więc jak już tam będziecie, to uważajcie.

Wieża ciśnień. Jak biała dama - piękna i niebezpieczna. Od kilku lat zamknięta dla zwiedzających. Ktoś popełnił tam samobójstwo, nastoletnia dziewczyna spadła ze schodów i przez kilka miesięcy była w śpiączce.
- A pewna para, która przyszła w te okolice pobaraszkować, też kiepsko skończyła - uśmiecha się Szczerski. - Nie dość, że się połamali, to jeszcze taki wstyd. Na kobietę w szpitalu czekała teściowa. I bynajmniej nie była ona matką mężczyzny, który był z nią na fortach...

Z forum: (Snow) - A co do fortów, to jak ktoś wie gdzie i czego chce, to znajdzie!!

Każdy w fortach szuka czegoś innego. Szczerski kul armatnich, Staszków śladów przeszłości, złomiarze - złomu, a poszukiwacze - skarbów. Tym sposobem zniknęło kilka okiennic w forcie Prusy, ktoś spalił stare dębowe drzwi, inni kule armatnie na złom oddali.

- Przez takich świrów forty podziurawione są jak szwajcarski ser - Szczerski groźnie marszczy brwi. - Rozkuwają kilofami, wynoszą, co się da. Pół biedy, jak sprzedadzą koneserowi na giełdzie, ale najczęściej takie dwustuletnie kule złomiarze zanoszą do punktu skupu, żeby szybko spieniężyć.
- Skarbów na fortach szukać nie trzeba. Ja je już znalazłem. Nie jest to bursztynowa komnata, sztabki złota czy też cały arsenał broni schowany gdzieś w podziemiach - mówi Kazimierz Staszków. - Skarbem są same forty. Musimy tylko o nie zadbać, bo kruszeją w oczach.

Szczerski twierdzi, że na zakonserwowanie nyskiego skarbu potrzebne by było około 30 milionów złotych. Ale nie traci nadziei.
- Może z Unii da się trochę wyciągnąć - zamyśla się.
Fort nad Bielawką. Stare czerwone cegły, żeliwna brama, dookoła fosa. Komary tną do krwi. Jest wieczór. Słabą widoczność wynagradza akustyka. Echo niesie najdrobniejszy szmer, słychać popiskiwania nietoperzy.
- Znam takiego nawiedzonego radiestetę, który przy każdym spotkaniu usiłuje mi wmówić, że pod fortem wodnym, na głębokości trzydziestu metrów, ukryty jest prototyp rakiety V10! - relacjonuje Kazimierz Staszków. - Ale Niemcy nie byliby aż tak głupi, żeby ogromną rakietę budować w podziemiach, do których prowadzą tylko kręte ciasne korytarze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska