Uczniowie zmagali się z ortografią na Uniwersytecie Opolskim

fot. Sławomir Mielnik
fot. Sławomir Mielnik
Dziś w pierwszym etapie konkursu języka polskiego wzięło udział 257 osób. Uczestnicy byli podzieleni na trzy kategorie wiekowe: szkoły podstawowe, gimnazja oraz szkoły ponadgimnazjalne.

W pierwszym etapie uczniowie zmagali się z testem poprawności i z dyktandem, którego autorami byli studenci z Koła Naukowego Językoznawców UO, współorganizatorzy konkursu.

- Dyktando było trudne. Wolałbym takiego nie pisać - żartował dr Krzysztof Kleszcz, opiekun koła.

Mistrzów ortografii poznamy pod koniec tygodnia. Najlepsi będą się musieli wykazać umiejętnościami oratorskimi podczas finału 31 marca.

Tekst dyktanda

Na prawierówni zachybotał ohydny wasążek. Ognistoryżowłosy sześćdziesięciodziewięciojęzyczny żerzynianin ubrany w tużurek z riuszkowym żabotem, bez wytężania wzroku spojrzał na oklahomski pejzażyk.
- Psiajucha! - huknął rozsrożony na hajduka. - Spójrzże, nieomal przygrzmociliśmy w szachinszacha w pandurze!
Wpółżywy z przerażenia pędziwiatr okazał się być ze wszech miar zadzierzystym pół-Mohikaninem, który z bylekąd wydobył rohatynę i wykrzykując wszem i wobec, podżegał do hałaburdy.
- O żeż ty zhardziały huncwocie! Pierzchaj w okamgnieniu albo jużci mój obrzyn zahurkocze tobie na pohybel!
Toteż szast-prast, na półtorahektarowej rubieży swarzyli się buńczucznie czupurni i rozchuliganieni adwersarze. Z cicha pęk ten rozgardiasz zagorzale zażegnał super-Europejczyk, arbitrażując razjątrzonej hałastrze. Przyhołubił zaprzańców zawołżańskim akcentem i po wielokroć proponował tłusto okraszone co nieco. Hurma ochędożyła od niechcenia sahajdaki, a pseudo-Polak rozchełstawszy popielatosrebrzysty czecheł zażądał:
- Zażeżmyż tę watrę!
W try miga usmażyli prażuchę z podżeraną przez rzemlika ostrężyną i przyprużyli schropowaciałego orzacha do chołodźca.
Niezadługo potem środkowoeuropejski obieżyświat zaczął bajdurzyć o swoich trzyipółmiesięcznych wojażach. Oho! Dokądże on nie dotarł i czegoż to nie widział! W Utah przyuważył żararakę prześlizgującą się między omżynem a żeniszkiem, rozhasał się na przesławnym dwutysięczniku w Idaho, a w Ohio tuż-tuż obok niego poczwarka przedzierzgnęła się w torzyśniada.
Tenże quasi-turystyczno-krajoznawczy rozhowor i krwistoczerwone bordo (bordeaux) popijane z roztruchanu poniewczasie przeniosły wszystkich półamatorów subkontynentalnych ekskursji w objęcia Morfeusza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska