Na początku nic nie wzbudzało moich podejrzeń. Obsługa w „Skarbcu” była bardzo miła, kazali przygotować dokumenty jak do normalnego kredytu w banku - relacjonuje Tomasz Kędzierski z Opola.
- Decyzja o przyznaniu pieniędzy miała zapaść w ciągu dwóch dni, wystarczyło tylko wpłacić tzw. opłatę przygotowawczą w wysokości 5 proc. pożyczki. Miałem nóż na gardle, więc wysupłałem te 3 tysiące. W końcu za 10 dni miałem mieć na koncie 60 tysięcy. - Kiedy już zapłaciłem, okazało się, że pieniądze mają wpłynąć we wrześniu. Tak późno nie będą mi one potrzebne.
Od Annasza do Kajfasza odsyłana jest także pani Grażyna Brodowska z Opola
-Na wypłatę czekam od maja. Na początek wpłaciłam w „Skarbcu” 1,5 tysiąca zł - mówi opolanka. - Jak zapłaciłam, warunki przyznania kredytu zaczęły się piętrzyć. Kazali mi np. znaleźć trzech żyrantów, z których każdy zarabiałby co najmniej trzy tysiące złotych, albo taką sumę zablokować na własnym na koncie - dodaje.
Kilka osób, które przyszły do nto, w sumie wpłaciło do „Skarbca” około 20 tysięcy złotych.
Jak wyglądają procedury przyznawania pożyczek w „Skarbcu”, sprawdzała także nasza stażystka Agata Kajzer.
- Miła pani przyjęła mnie w biurze na Reymonta w Opolu. Powiedziałam, że pracuję w sklepie, zarabiam dwa tysiące i marzy mi się nowe auto - opowiada Agata. - Pracownica „Skarbca” z aprobatą pokiwała głową i dodała, że podpis na umowie, zaświadczenie o zarobkach oraz dokument tożsamości zagwarantują pozytywną decyzję kredytową już na drugi dzień. O długim oczekiwaniu na pieniądze lub o jakiejkolwiek wpłacie na konto korporacji nie było nawet słowa - dodaje.
Co ciekawe, na korytarzu Agata spotkała dwie kobiety, które próbowały ją ostrzec
- Mówiły, że wpłaciły 10 tys. i mimo pozytywnej decyzji pół roku czekają na pieniądze - mówi Agata. O sprawie PKF „Skarbiec” wie także opolska policja. Na komendę miejską wpłynęły dotychczas cztery zawiadomienia o przestępstwie.
- Niestety, trzy z nich musieliśmy umorzyć z braku znamion czynu zabronionego - informuje Sławomir Szorc, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Opolu.
Problem w tym, że „Skarbiec” nie pożycza pieniędzy z lokat klientów, więc nie obowiązuje go prawo bankowe, lecz cywilne. Dla potrzebujących gotówki pożyczka i kredyt to jedno i to samo, ale z punktu widzenia prawa stanowią istotną różnicę. Dodatkowo umowa przedwstępna, którą podpisują klienci „Skarbca”, zawiera podpunkt mówiący o tym, że spółka pobiera 5 proc. wartości kredytu za rozpatrzenie i przygotowanie umowy. Pożyczkobiorca traci je, nawet gdyby umowy nie podpisał.
Do „Skarbca” nie może się dobrać także Komisja Nadzoru Bankowego
- Bo oni pożyczają własne pieniądze. My kontrolujemy podmioty, które zarządzają pieniędzmi z lokat, czyli np. banki. Wtedy muszą mieć naszą zgodę - mówi Katarzyna Biela z biura prasowego KNF.
Skarbcowi przygląda się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ale też się czuje bezsilny.
- Mamy związane ręce. Zgodnie z ustawą o kredycie konsumenckim, w razie odstąpienia konsumenta od umowy, bank jest zobowiązany zwrócić mu wszystkie koszty z wyjątkiem opłaty przygotowawczej - mówi Agnieszka Majchrzak z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta. - Jedyne, co możemy zrobić, to zaapelować do wszystkich, żeby byli ostrożni.
Mimo kilku prób z przedstawicielami PKF „Skarbiec” nie udało nam się skontaktować. Na początku dzwoniliśmy do Opola. Pracownik placówki (zastrzegający sobie anonimowość) zarzekał się z kolei, że o wszystkich warunkach kredytu informuje swoich klientów i polecił zadzwonić do centrali w Gdańsku. Tydzień czekaliśmy na odpowiedź. Kiedy telefon milczał, zadzwoniliśmy tam ponownie. Tym razem polecono nam wysłać pytania przy pomocy formularza zgłoszeniowego. Odpowiedzi dalej nie było.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?