Od prawie dwóch lat staram się w prudnickim wydziale komunikacji zarejestrować ciągnik rolniczy, który kupiłem w Niemczech. Ciągle w dokumentach jest coś nie tak - skarży się rolnik z Łącznika, Andrzej Spiler.
Urzędnicy "komunikacji" najpierw zakwestionowali fakturę, wystawioną przez niemiecką firmę, bo brakowało na niej numeru identyfikacyjnego pojazdu. Pan Andrzej napisał do Niemiec i dostał duplikat faktury.
Tym razem jednak błędna była nazwa Łącznika, czyli miejsca zamieszkania nabywcy. Niemiecki księgowy miał problemy z zapisaniem polskiej nazwy.
Kiedy wreszcie przyjęto poprawioną kolejny raz fakturę, okazało się, że starostwo musi mieć dodatkowe potwierdzenie, że rolnik już zapłacił za maszynę i jest jej pełnoprawnym właścicielem.
- Trzeci raz piszę do firmy w Niemczech o nową fakturę. Nie mogli mi tych braków wypunktować w urzędzie od razu - dziwi się.
- Nie możemy przyjąć dokumentu, w którym brakuje numeru WIN - tłumaczy naczelnik wydziału komunikacji, Antoni Kluczyński. - Co do pisowni miejscowości, po konsultacji z prawnikiem uznaliśmy to za oczywistą pomyłkę.
Ministerstwo Infrastruktury domaga się od nas dodatkowego potwierdzania, jeśli na fakturze znajduje się adnotacja, że sprzęt jest własnością sprzedawcy, do czasu uiszczenia zapłaty.
Zdaniem naczelnika polskie przepisy są zbyt skomplikowane w tej kwestii. Warto więc, kupując pojazdy na Zachodzie, zadbać, aby sprzedawca niczego nie pomylił w dokumentach.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?