W trzy lata mieszkania na Opolszczyźnie podrożały o 30 procent. Pandemia, wojna i inflacja podbiły ceny nieruchomości

Stawki, za które oferowane są mieszkania na sprzedaż, są w regionie bardzo zróżnicowane. Najtańsze lokale, na które można się natknąć w ogłoszeniach, proponowane są w cenie ok. 2,5 tys. zł za mkw. Przykładowo w Strzelcach Opolskich można kupić takie mieszkanie przy ul. Matejki, tuż obok torów kolejowych - są one jednak w kiepskim stanie technicznym.

Bliżej centrum Strzelec Opolskich oraz na Osiedlu Piastów Śląskich metr kwadratowy mieszkania kosztuje średnio ok. 5 tys. zł. W praktyce oznacza to, że za dwupokojowe mieszkanie z kuchnią o wielkości około 45 metrów kwadratowych trzeba zapłacić ponad 200 tys. zł.

To o około 30 proc. więcej niż jeszcze 3 lata temu, w czasach przed pandemią koronawirusa.

Jeszcze droższe są mieszkania w nowym budownictwie. Ceny wahają się tu od 6 do ponad 7 tysięcy złotych za metr. Wzrost cen, przy jednocześnie malejącej zdolności kredytowej mieszkańców, doprowadził, do spadku zainteresowanie zakupem własnego „M”. Niedawno przekonała się o tych gmina Strzelce Opolskie, która buduje nowe mieszkania przy ul. Bocznicowej w mieście. W związku z rezygnacją części chętnych, urzędnicy musieli dwukrotnie powtarzać nabór.

- Część chętnych, która starała się w banku o kredyt, dostała odmowę. W związku z tym przeprowadziliśmy nabory uzupełniające - mówi Małgorzata Kornaga, z urzędu miejskiego w Strzelcach Opolskich. - Obecnie nie ma zagrożenia, że mieszkania się nie sprzedadzą, bo znaleźliśmy nowych chętnych.

W równie szybkim tempie drożeją mieszkania w Opolu. Według danych Narodowego Banku Polskiego, przed pandemią, cena 1 mkw. mieszkania na rynku wtórnym w Opolu wynosiła ok. 5 tys. zł.

Dziś cena przekracza już 7 tys. zł, co w praktyce oznacza, że za najtańsze lokale mieszkalne trzeba zapłacić ponad 300 tys. zł. Eksperci NBP już w ubiegłorocznym raporcie zwracali uwagę, że pogorszenie nastrojów ekonomicznych, nie idzie w parze ze spadkiem cen nieruchomości, a wręcz przeciwnie:

„Ceny transakcyjne na rynku wtórnym wzrosły zwłaszcza w Krakowie, Wrocławiu i Gdyni. Utrzymywał się popyt na mieszkania starsze, lepiej położone, ale mniejsze” - czytamy w raporcie NBP.

W większych miastach jest jeszcze drożej Przykładowo w Poznaniu, Rzeszowie i Szczecinie, stawki zaczynają się od 8 tys. zł za mkw., a we Wrocławiu i Krakowie przekroczyły 10 tys. zł za mkw.

Tomasz Suchan, właściciel firmy Struxi Deweloper z Opola zauważa, że na dotychczasowy wzrost cen, wpływ miał szereg czynników, które się skumulowały. Wywarły one presję inflacyjną.

- Najpierw pandemia nakręciła popyt, bo zwiększyło się zapotrzebowanie na domy z tarasami i ogrodami - mówi. - Potem załamały się łańcuchy dostaw materiałów budowlanych, co sprawiło, że ich ceny poszybowały w górę. Natomiast obecnie mamy do czynienia z dużymi kosztami produkcji materiałów budowlanych, z powodu wysokich cen energii. To musiało skutkować wzrostem cen.

Tomasz Suchan dodaje, że na rynku nieruchomości widać obecnie ponowne ożywienie.

- Ustabilizowały się stopy procentowe, a ludzie znów wracają do swoich planów dotyczących zakupu lub budowy własnego domu - dodaje. - W przypadku naszej firmy, zainteresowanie nieruchomościami w lutym było rekordowe od ostatnich 14 miesięcy.