Gosia Kępińska: Już nie czuję głodu, wreszcie mogę zacząć żyć!

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Od początku sierpnia przejechałam na rowerze 170 kilometrów, a koleje 30 pokonałam piechotą - wylicza Małgosia.
- Od początku sierpnia przejechałam na rowerze 170 kilometrów, a koleje 30 pokonałam piechotą - wylicza Małgosia. Archiwum prywatne
Operacja wszczepienia stymulatora dała efekty i Małgosi spod Grodkowa już nie dręczy ciągły głód. - Wracamy do normalnego życia - mówi jej mama.

Tego, co czuła dziewczyna, nikt zdrowy nie jest w stanie sobie wyobrazić. Kiedy Gosia miała 9 lat, przeszła operację, podczas której lekarze musieli usunąć z jej mózgu fragment chorej tkanki. To spowodowało uszkodzenia ośrodka odpowiadającego za sytość. Efekt: przez kolejnych kilkanaście lat czuła nieustanny głód.

A to oznaczało ciągłe przybieranie na wadze, które zagrażało nie tylko zdrowiu, ale i życiu grodkowianki. Kuchnia w domu musiała być zamknięta, a dziewczyna nie mogła sama wychodzić z domu, bo otoczeniu trudno było zrozumieć, że jedzenie może doprowadzić ją do śmierci.

Rodzina odzyskała nadzieję w ubiegłym roku, kiedy neurochirurg z Bydgoszczy, Marek Harata, zaproponował eksperymentalny zabieg wszczepienia podłączonego do mózgu stymulatora. Dzięki pomocy życzliwych osób i wsparciu Stowarzyszenia Gram o Życie udało się zebrać 60 tys. zł na operację i od lutego Małgosia rozpoczęła nowe życie.

- Nic mnie nie dręczy, mogę się wreszcie skupić na innych sprawach niż tylko głód - cieszy się grodkowianka. - Dostałam inne, sto razy lepsze życie!

- Wraz z głodem zniknęły: złość, agresja i wiele innych towarzyszących objawów - dodaje pani Anna, mama dziewczyny. - Gosia zrobiła się radosna, uśmiechnięta, a kuchnia znowu jest otwarta. Oczywiście jeszcze dużo pracy przed nią, bo musi stosować dietę i ćwiczyć.

Rodzina musi też regularnie jeździć do Bydgoszczy na wizyty kontrolne, gdzie lekarz za pomocą komputera reguluje pracę stymulatora. - Po miesiącu wystraszyliśmy się, że przestał działać, ale okazało się, że mózg córki przyzwyczaił się do sygnałów i wystarczyło tylko, że profesor zwiększył natężenie prądu.

We wrześniu przed Małgorzatą kolejne wyzwanie: szkoła policealna. - Zobaczymy, jak sobie poradzi, bo przez kilkanaście lat uczyła się tylko w domu - dodaje pani Anna.

Gosia pomaga też Stowarzyszeniu Gramy o Życie, m.in. przekazując na sprzedaż wykonywane przez siebie ozdoby. -Chcę w ten sposób odwdzięczyć się za pomoc, którą otrzymałam od innych ludzi - mówi grodkowianka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska