Pacjent uciekł z karetki i... się rozpłynął. Nowe informacje [wideo]

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Na monitoringu widać, że pacjent opuszcza karetkę, gdy tylko zatrzymała się ona na szpitalnym podjeździe.
Na monitoringu widać, że pacjent opuszcza karetkę, gdy tylko zatrzymała się ona na szpitalnym podjeździe. Archiwum
Poszukiwania Romana Pawłowskiego trwają od 1,5 tygodnia. Szpital przejrzał monitoring, który rzuca nowe światło na sprawę.

- Z nagrań wynika, że karetka podjechała na podjazd przy szpitalu i w chwili, gdy się zatrzymała pacjent z niej uciekł - mówi Violetta Wilk, wiceprezes Powiatowego Centrum Zdrowia w Kluczborku, do którego miał trafić Roman Pawłowski. - Pacjent nie przestąpił nawet progu izby przyjęć, nikt z personelu go nie widział i dopiero po doniesieniach prasowych oraz przejrzeniu zapisu monitoringu zorientowaliśmy się, że taka sytuacja miała miejsce.

O sprawie pisaliśmy na początku stycznia. 32-letni Roman Pawłowski z Bąkowa źle się poczuł w nocy z 1 na 2 stycznia. Mężczyzna wymiotował, a w pewnym momencie przewrócił się i dostał drgawek, dlatego jego żona wezwała pogotowie. Pan Roman został zabrany karetką do szpitala, a kilkadziesiąt minut później jego żona odebrała telefon, że uciekł stamtąd, zanim otrzymał pomoc.

Przeczytaj też: Trwają poszukiwania zaginionego Romana Pawłowskiego

- Byłam przekonana, że on wróci do domu, ale tak się nie stało. Nie pojawił się również u swojej matki - mówi Anna Pawłowska.

Po Romanie Pawłowskim w szpitalu został jedynie dowód osobisty. - Ratownik medyczny powinien przekazać ten dokument policji, ale - z niezrozumiałych dla mnie względów - zostawił go u nas na izbie przyjęć - mówi Violetta Wilk z Powiatowego Centrum Zdrowia w Kluczborku. - Z nagrań wynika, że tuż po zdarzeniu karetka odjechała sprzed szpitala, jakby ratownicy chcieli szukać pacjenta. Wrócili po pół godzinie, tylko po to, aby zostawić dowód osobisty. Ratownik stwierdził, że nie może mieć go przy sobie i że rodzina została powiadomiona. Personel odebrał od ratownika dowód choć nie powinien, to nie był nasz pacjent.

Romana Pawłowskiego do szpitala przywiozła karetka należąca do firmy Falck. Zapytaliśmy dyrektora biura regionalnego w Opolu jak to się stało, że ratownikom uciekł z karetki pacjent i ślad po nim zaginął. Po komentarz odesłał nas do rzecznika firmy, który obiecał, że udzieli nam odpowiedzi, ale dopiero dziś.

Poszukiwania Romana Pawłowskiego trwają od 1,5 tygodnia. Po naszej publikacji pojawiło się kilka sygnałów od osób, które rzekomo go widziały. Policja wszystkie sprawdziła, ale żaden trop się nie potwierdził.

- Przeszukaliśmy teren od szpitala, gdzie poszukiwany był po raz ostatni widziany aż do miejsca zamieszkania. - mówi mł. asp. Mariusz Trejten z kluczborskiej policji. - Sprawdziliśmy kompleksy leśne, rejon zalewu oraz okolice drogi krajowej nr 11, ale bez efektu.

Roman Pawłowski ma 184 centymetrów wzrostu, szare oczy i krótkie włosy w kolorze ciemny blond. Ma chińskie znaki wytatuowane na nadgarstku i smoka na klatce piersiowej. Osoby, które go widziały mogą kontaktować się z policją. Żona czeka na informacje pod numerem: 781 113 488.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska