Radny z Kluczborka zastawił swój dom, żeby pomagać potrzebującym

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
- Może i jestem wariatem, ale chcę poświęcić resztę życia pomaganiu - mówi radny Stanisław Konarski.
- Może i jestem wariatem, ale chcę poświęcić resztę życia pomaganiu - mówi radny Stanisław Konarski. Mirosław Dragon
Radny Stanisław Konarski wziął 200 tysięcy zł kredytu, żeby rozkręcić akcję charytatywną. Mówi, że po śmierci żony resztę swojego życia chce poświęcić pomocy osobom będącym w potrzebie.

To nie pierwszy kredyt radnego Stanisława Konarskiego zaciągnięty na cele charytatywne. Kilka lat temu wziął w banku 20 tysięcy zł, żeby pomóc w leczeniu chłopca chorego na białaczkę.

- Tata Pawełka był tak zdesperowany, że chciał sprzedać nerkę. Trzeba było pomóc i to natychmiast. Ale to stara historia, nie ma co wspominać. Ważne, że chłopak żyje - mówi Stanisław Konarski.

Za akcję pomocy dla chłopca chorego na białaczkę i wiele innych akcji charytatywnych Stanisław Konarski został nagrodzony w 2007 roku Złotą Spinką NTO.

Teraz jednak wziął dziesięć razy większy kredyt pod zastaw swojego domu... Potrzebującym chce dać zresztą nie tylko 200 tysięcy zł, ale o wiele większą kwotę, którą najpierw chce zarobić.

Pomysł na pomaganie nie może pęknąć jak bańka mydlana

Radny Stanisław Konarski wziął w banku 200 tysięcy złotych, żeby wydać je na... płyn do produkcji baniek mydlanych.

- Rozkręcę wielką akcję charytatywną, uruchomię moją fundację "Mogę Wszystko" i chcę pomagać potrzebującym - mówi radny z podkluczborskiego Kuniowa.

Pomysł wydaje się księżycowy. Wydać majątek na bańki mydlane, skoro Chińczycy wyprodukują je pewnie dziesięć razy taniej?

- Ale nasze bańki nie plamią i nie śmierdzą jak chińskie - odpowiada Stanisław Konarski. - Poza tym my wcale nie będziemy konkurować z chińskimi bańkami.

Kluczborski radny obmyślił już biznesplan. Będzie produkował całe zestawy z dużym pojemnikiem z płynem (do wyboru półlitrowy, litrowy lub 5-litrowy) oraz kijki ze sznurkiem, pozwalające na zrobienie ogromnych baniek.

- Pokazałem już takie bańki na festynie w moim rodzinnym Kuniowie. Dzieciaki były zachwycone, bo na chwilę da się nawet zamknąć dziecko w takiej ogromnej bańce mydlanej - mówi Stanisław Konarski.

Jeszcze w tym karnawale radny chce zorganizować Kluczborskie Święto Bańki Mydlanej, podczas którego będzie pokazywał i sprzedawał zestawy do robienia ogromnych baniek.

- To ma być festyn rodzinny, dzieci będą się świetnie bawiły, a rodzice mogą kupić taki zestaw do domu - mówi Stanisław Konarski.

Kluczborski radny chce również wykupić półki w supermarketach, żeby wystawić tam na sprzedaż swoje bańkowe produkty. Dzięki temu chce nie tylko spłacić kredyt, ale też zarobić drugie tyle na pomoc dla potrzebujących osób.

- Pomagam teraz wyremontować mieszkanie rodzinie z Kluczborka, które zniszczył wybuch pieca i pożar. Ale pomocy potrzebują także rodziny mieszkające nad i pod tym mieszkaniem. Mieszkanie piętro niżej zostało zalane podczas gaszenia ognia, a lokal piętro wyżej zniszczył dym i sadza z pożaru. Potrzeba bardzo dużej kwoty, nie da jej się zebrać podczas zwykłej kwesty, dlatego niezbędny jest pomysł na zarabianie - wyjaśnia Stanisław Konarski.

Kluczborski radny już rozpoczął wielką akcję pomocy. Przed świętami zorganizował żywą szopkę na kluczborskim Rynku. Ostatnio poprowadził przez miasto Orszak Trzech Króli, sprowadził do Kluczborka nawet prawdziwego wielbłąda!

W obu akcjach zebrał prawie 13 tysięcy złotych. Remont mieszkania poparzonej w wyniku wybuchu mieszkanki Kluczborka już trwa. W lutym będzie mogła wrócić do domu.

Jola Konarska nawet po śmierci pomogła chorym na raka

A co, jeśli marzenie o zarobieniu setek tysięcy złotych na pomaganie potrzebującym pęknie jak - nomen omen - bańka mydlana?

- Wszyscy pukają się w głowę i uważają mnie za wariata - przyznaje Stanisław Konarski. - Może i jestem wariatem, ale ja już sobie powiedziałem, że te 200 tysięcy mogę stracić. Najwyżej sam spłacę ten kredyt, mam pracę, a niewiele potrzebuję dla siebie: jestem wdowcem, nie mam dzieci, drugi raz żenić się nie zamierzam. Kiedy dwa lata temu umarła moja żona Jola, obiecałem sobie, że resztę życia poświęcę na pomaganie ludziom będącym w ciężkiej sytuacji.

Jolanta Konarska pomagała mężowi w jego akcjach charytatywnych. Znajomi mówią, że jak w znanej reklamie on był sercem, a ona rozumem, on wulkanem energii, a ona oazą spokoju i rozsądku. Przez trzy lata walczyła z chorobą nowotworową.

Nawet w obliczu ciężkiej choroby para społeczników z Kuniowa prowadziła działalność charytatywną. W opolskiej fundacji Samarytanin zbierali pieniądze dla pacjentów hospicjum.

Po śmierci żony Stanisław Konarski poprosił, żeby zamiast kupować kwiaty na pogrzeb, wpłacać pieniądze na budowę Hospicjum Ziemi Kluczborskiej w Smardach Górnych. Na konto hospicjum wpłynęło łącznie aż 27 tysięcy zł. Wszystkie przelewy były z dopiskiem „od Joli”...

- Pieniądze od Joli wydaliśmy na budowę hospicjum, które budowane jest wyłącznie z datków - informuje Sławomir Kołecki, prezes Stowarzyszenia Hospicjum Ziemi Kluczborskiej św. Ojca Pio.

Po pogrzebie żony Stanisław Konarski wpłacił dodatkowo 10 tysięcy zł na zakup czterech pomp infuzyjnych do hospicjum Samarytanin w Opolu.

Pomaganie to praca zespołowa, a nie sport dla indywidualistów

Teraz Stanisław Konarski liczy na to, że ludzie dobrej woli pomogą mu w nowej akcji charytatywnej, kupując bańki mydlane.

- Pierwszy raz w życiu zaryzykowałem tak bardzo. Ale jeżeli się uda, to będę miał mnóstwo pieniędzy na pomaganie ludziom będącym w ciężkiej sytuacji - mówi Stanisław Konarski.

Sfinansowanie działalności fundacji ze sprzedaży baniek mydlanych wydaje się nierealne, ale jedyną osobą, która może to zrobić, jest właśnie radny z Kuniowa. Swoją fundację nazwał wiele mówiącą o jego charakterze nazwą Mogę Wszystko.
- Stanisław Konarski jest żywym dowodem znanego powiedzenia, że nie ma rzeczy niemożliwych - uważa Monika Kluf, niegdyś wieloletnia kluczborska dziennikarka „NTO”, a dzisiaj rzecznik prasowy starostwa powiatowego w Kluczborku. - Poznałam go wiele lat temu, kiedy był jeszcze sołtysem Kuniowa. Już wówczas był gejzerem pomysłów. Do dzisiaj najbardziej imponuje mi swoją energią i kreatywnością, ale przede wszystkim jest po prostu człowiekiem wielkiego serca i ogromnej życzliwości.

W swoim rodzinnym Kuniowie kupił kilkadziesiąt part nart, założył klub narciarski i zabierał gospodynie domowe na szusowanie po alpejskich stokach do Innsbruck. We współpracy z proboszczem zorganizował procesję Bożego Ciała na drezynach jadących po zamkniętej linii kolejowej (sam z zawodu jest maszynistą kolejowym). Na remont domu kultury we wsi przeznaczył swoje diety radnego.

- W Kuniowie jest coś takiego, że nie tylko Stanisław Konarski, ale wszyscy mieszkańcy są tam fantastyczni. Dowodem na to było wyróżnienie w międzynarodowym konkursie Europejskiej Odnowy Wsi - mówi Monika Kluf .

Od wielu lat Stanisław Konarski organizuje akcje charytatywne.
- Chwała mu nie tylko za to, że bezinteresownie pomaga ludziom, zbiera dla nich pieniądze, ale wciąga do akcji pomocy tajże młodych ludzi. Wielki szacunek za to, co robi - mówi burmistrz Kluczborka Jarosław Kielar.

Nie jestem politykiem, jestem społecznikiem

Co ciekawe, formalnie Stanisław Konarski jest radnym opozycyjnym, z konkurencyjnego wobec burmistrza komitetu.
- Ale ja jestem bardziej społecznikiem, niż radnym. Zasiadanie w radzie miejskiej daje mi po prostu większe możliwości pomagania ludziom - mówi Stanisław Konarski.

Kluczborski radny podkreśla przy tym, że nie wolno pisać, że to on organizuje akcje charytatywne. Sam nie dałby przecież rady zorganizować żywej szopki na rynku ze zwierzętami, namiotami, nagłośnieniem, koncertami kolęd.

- Nie można mówić, że akcję zrobił Stanisław Konarski, bo nie zrobiłem jej sam, zrobili ją wolontariusze: nie tylko ja, ale i Patryk Gąsiorowski, Bartek Czachowski, Kacper Jurowicz, Krzysztof Jantos, Dominik Kondracki, Kevin Drong, Grzegorz Raniowski, Joanna Kozioł i wielu innych - podkreśla kluczborski radny. - Pomaganie to jest praca zespołowa, a nie sport dla indywidualistów.

- Nigdy nie rozumiałem tych, którzy narzekają na młodzież. Młodzi ludzie są wspaniali, bardzo chcą pomagać, tylko potrzebują kogoś, kto ich pokieruje, zorganizuje akcję. Jeśli zjawia się ktoś taki, idą jak w siwy dym. Wszystko da się zrobić! - dodaje Stanisław Konarski.

- W Kluczborku na hasło, że trzeba komuś pomóc, zawsze pada odzew: „Staś Konarski na pewno coś wymyśli!” - dodaje Monika Kluf. - Na dodatek jego akcje nie są jednorazowe, że zawiezie się pralkę, lodówkę i paczkę ze słodyczami. Ludzie, którym pomaga Stanisław Konarski, są otoczeni opieką przez cały czas.

Paradoksalnie takim nastawieniem Stanisław Konarski ściąga niejednokrotnie na swoją głowę falę krytyki.

Kiedy pomagał powodzianom z powiatu sandomierskiego, nie wysłał tylko darów, ale wziął pod opiekę konkretne rodziny i remontował im domy pod klucz.

- Kiedy jechaliśmy do powodzian, niektórzy zgrzytali zębami, że powodzianie bogacą się naszym kosztem. Czyli powinniśmy pomagać tylko na pół gwizdka? - pyta Stanisław Konarski.

Teraz kiedy remontuje mieszkanie rodziny poszkodowanej w wybuchu, znowu słyszy zewsząd słowa krytyki: że co to za potrzebująca rodzina, skoro dzieci są już dorosłe, po co robi podwieszane sufity, skoro przed pożarem ich nie było, że to miał być zwykły remont, a funduje luksusy.

- To jest chore gadanie. Jeśli nie chcesz nam pomóc, nie zmuszamy cię, ale nie przeszkadzaj - mówi Stanisław Konarski. - Ludziom, którym pomagamy, zawsze mówią na początek: damy radę wyremontować mieszkanie, zebrać pieniądze na leczenie, ale bądźcie pewni, że część sąsiadów i rodziny powie, że wzbogaciliście się na chorobie dziecka, na pożarze, powodzi itp. Tak już jest, że jedni pomagają z całego serca, a drudzy z całego serca opluwają. Niestety, ludzka zawiść nie za granic...

Jak pomóc
Kto chce pomóc radnemu Stanisławowi Konarskiemu w jego akcjach charytatywnych, może wpłacić darowiznę lub 1 procent podatku na konto fundacji:
Nazwa:
Samarytanin. Fundacja Onkologiczno-Hospicyjna
Numer konta: 66 2130 0004 2001 0564 1105 0001
Numer KRS: 0000389830
Jeśli ktoś chce konkretnie pomóc w remoncie mieszkania kobiety poszkodowanej w wybuchu pieca, w tytule przelewu powinien dopisać: „dla Ewy Fiol”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska