W Kórnicy zrobił się smród

Fot. Sławomir Mielnik
- Nie jesteśmy przeciwni hodowli bydła, ale stadnina robi to w sposób niedopuszczalny - twierdzi Rudolf Janocha, radny z Kórnicy.
- Nie jesteśmy przeciwni hodowli bydła, ale stadnina robi to w sposób niedopuszczalny - twierdzi Rudolf Janocha, radny z Kórnicy. Fot. Sławomir Mielnik
- Teraz hodują 200 krów, a gnojowica już spływa na nasze pola. Co się stanie, gdy bydła będzie trzy razy więcej? - martwią się mieszkańcy wsi.

Grupa rolników z Kórnicy sprzeciwia się rozbudowie obory należącej do spółki Stadnina Koni Moszna. W tej chwili jest tam ponad 200 krów, po zakończeniu inwestycji ma ich być 613. Spółka wystąpiła do Urzędu Miejskiego w Krapkowicach z wnioskiem o wydanie decyzji o warunkach zabudowy, a ten powiadomił o planach właścicieli ośmiu najbliższych działek. W odpowiedzi wszyscy przysłali do burmistrza protesty:

- Nie jesteśmy przeciwni hodowli bydła, sami też jesteśmy rolnikami, ale sposób, w jaki robi to stadnina, jest niedopuszczalny! Obawiamy się, że jak krów będzie więcej, sytuacja się pogorszy - tłumaczy Rudolf Janocha, kórnicki radny i przewodniczący rady sołeckiej.
Sodoma i gomora - tak mieszkańcy Kórnicy mówią o fermie. - Syf nie z tej ziemi i wylęgarnia much, tam gnój stoi latami! - mówi Henryk Kamrad, jeden z sąsiadów.
- Stężenie nieczystości w ziemi dookoła jest tak wielkie, że drzewa usychają - dowodzi Józef Hehmueler, którego dom stoi najbliżej. - Szamba są nieszczelne, obornik wywożą tylko dwa razy w roku i smród jest wtedy nie do wytrzymania. Aż strach pomyśleć, co będzie, jak tych krów będzie ponad 600! Urzędnicy myślą sobie, że na wsi może śmierdzieć.

Przecież będzie lepiej!
Mówi Irmina Bazarnik-Kowalska, przedstawiciel inwestora:
- Stara obora zostanie zmodernizowana, obok postawimy drugą - nowoczesną, wraz z nową halą udojową. Wszystko dostosowane będzie do przepisów unijnych i zanim zostanie dopuszczone do użytku, na pewno sprawdzać to będą inspektorzy. Póki co mamy opracowany 50-stronicowy raport oddziaływania na środowisko i jest on pozytywny. Nie rozumiem obaw mieszkańców wsi: przez tyle lat nikt się nie skarżył, a tu naraz, jak właśnie chcemy w niej poprawić warunki, ludzie są przeciwni. Sądziłam, że wyjaśniliśmy już te niejasności. Było spotkanie w urzędzie z protestującymi, pokazywałam plany, tłumaczyłam. Większość przybyłych wyglądała na przekonanych.

Rolnicy twierdzą, że szamba w gospodarstwie nie są wywożone, tylko ich zawartość wpuszczana jest w grunt. Po większym deszczu albo roztopach nieczystości leją się rzeką z obory aż na pola, a nawet na obejścia, bo gospodarstwo położone jest na górce.
Zarządzająca stadniną Irmina Bazarnik-Kowalska jest zdziwiona protestami. Przyznaje, że w tej chwili w gospodarstwie nie dzieje się najlepiej, bo jest przestarzałe. Planowana jest jednak rozbudowa i unowocześnienie obory.
Urzędnicy decyzji jeszcze nie wydali, ale praktycznie jest ona przesądzona:
- Mieszkańcy protestują, ale nie ma podstaw prawnych, by odmówić wydania pozwolenia - tłumaczy Lucyna Śleziak, inspektor do spraw budownictwa. - Przeznaczenie obiektu się nie zmieni, jest dojazd z drogi publicznej, odpowiednie uzbrojenie, a modernizacja poprawi panujące tam warunki: będzie nowoczesne składowisko na gnój, zbiornik na ścieki. W tej chwili projekt decyzji przesłaliśmy do uzgodnienia do powiatowego inspektora sanitarnego oraz do wojewody, ale to tylko kwestia czasu.
Wydanie decyzji o warunkach zabudowy to dopiero początek procedury. Sąsiedzi mogą dalej protestować - przeciwko wydaniu pozwolenia budowlanego i przeciw dopuszczeniu obiektu do użytku. I zapowiadają, że to zrobią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska