Za co lubię swoją szkołę?
Za co lubię swoją szkołę?
Andrzej Pruski:
- Można się tu wykazać nie tylko wiedzą szkolną, ale także rozwijać inne zainteresowania i za to lubię to miejsce. Możemy się pochwalić osiągnięciami sportowymi, a nauczyciele traktują nas jak dorosłych ludzi.
Katarzyna Pietrek:
- Nie jest za duża i dlatego wszyscy się w niej znają. To pomaga w kontaktach, nauczyciele traktują nas indywidualnie. Jesteśmy mocni z historii, matematyki i informatyki.
Zuzanna Grabińska:
- Po pierwsze za to, że mam do niej blisko (śmiech). W mojej rodzinie tradycją jest ukończyć miejscowe liceum. Chodziła tu moja mama i ciocia. Podoba mi się radiowęzeł i nauczyciele, z którymi można się dogadać, na przykład w sprawie przesunięcia sprawdzianów.
W październiku do zawadzkiej szkoły zjadą absolwenci. W tym roku mija 60 lat od otwarcia polskiej szkoły w Zawadzkiem. Opracowaniem wspomnieniowej książki się ma zająć Arkadiusz Baron, od 13 lat nauczyciel historii w Zawadzkiem. Należy on do grona tych pedagogów, którzy nie narzekają na "współczesną młodzież". Co więcej, nawet próbują ją tłumaczyć. - Za moich czasów szkolnych nie było komputerów, internetu, stu pięćdziesięciu kanałów telewizyjnych. Byliśmy inni i oni są inni, co wcale nie znaczy gorsi - przekonuje historyk.
Kim zostaną jego uczniowie? Dziś jeszcze trudno mu przewidzieć. Może jak Alfred Sosgórnik będą w pchnięciu kulą reprezentować Polskę na olimpiadzie albo jak Henryk Pisarek zostaną profesorami filozofii, czy pójdą w ślady Jana Rajmana, dr. hab. nauk przyrodniczych albo Jerzego Strzebińczyka, profesora prawa na Uniwersytecie Wrocławskim. Takich utalentowanych absolwentów wyszło ze szkoły w Zawadzkiem w ciągu tych kilkudziesięciu lat wielu.
Gabloty w szkolnej izbie pamięci na parterze czekają na zdjęcia kolejnych. W pomieszczeniu czuć zapach starych kartek i przeszłości. Na środku w szafce za szkłem sztandar, który uczniowie otrzymali w listopadzie 1966 roku od "społeczeństwa ziemi strzeleckiej", dwa miesiące po przenosinach do nowego budynku. Pod stołami ułożone w stertach oprawione w twarde okładki czasopisma "My o nas", które w listopadzie 1961 roku zaczęli wydawać uczniowie, zachęceni przez ówczesnego dyrektora Jerzego Lubosa. - To była pasja Lubosa - komentuje Arkadiusz Baron.
- Tak jak konikiem Jana Cieślika były kroniki szkolne, tak obecny dyrektor Ryszard Pagacz uwielbia wszystko przedstawiać w formie wykresów i tabel. Z wykształcenia jest matematykiem - tłumaczy zależności Baron.
Ryszard Pagacz, który szefuje szkole od 1991 roku, tak komentuje wnioski swojego pracownika: - W dobie komputeryzacji nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie korzystali z tych urządzeń. Dlatego stworzyłem elektroniczne bazy danych absolwentów, które są uzupełniane na bieżąco, czy bazy uczniów.
1 września 1966 r. uroczyście otwarto nowy budynek liceum.
Pagacz przyznaje, że w małej szkole, jaką kieruje (264 uczniów i 18 nauczycieli) trudno o spektakularne sukcesy. Dlatego uważa, że licealiści z Zawadzkiego powinni próbować sił w różnego rodzaju konkursach. - Niech się sprawdzają, wówczas wzrasta prawdopodobieństwo osiągania sukcesów - od matematycznych porównań dyrektor Pagacz nie może się jednak uwolnić.
Dr Jan Cieślik, poprzednik Ryszarda Pagacza w latach 1969 - 1991 na stanowisku dyrektora, jest autorem monografii o zawadzkim liceum. To on stworzył w 1973 roku wspominaną wcześniej izbę pamięci w szkole. Za jego czasów w szkole pojawiły się pierwsze komputery - dziesięć polskich "Juniorów". Pracownię komputerową szkołą otrzymała za osiągnięcia dydaktyczno-wychowawcze. - Była jedną z pierwszych pracowni tego typu w szkołach naszego województwa - wspomina dr Cieślik w monografii.
Jerzego Lubosa świetnie pamięta Danuta Kalinowska, emerytowany lekarz pediatra. W końcu był jej ojcem. Kobieta pokazuje trzydrzwiową szafę, w której trzyma pamiątki po rodzicach. Matka - Eleonora - także pracowała jako nauczycielka w zawadzkiej szkole. Jerzy Lubos przyjechał do Zawadzkiego tuż po wojnie z Bytomia. - Mój ojciec był przed wojną profesorem w polskim gimnazjum w Bytomiu - wspomina Danuta Kalinowska. - Szkołę w Zawadzkiem tworzył właśnie na wzór bytomskiej.
Danuta Kalinowska jest jedną z pierwszych absolwentek miejscowego liceum. Maturę zdawała w 1951 roku. - Po wojnie trafiali do szkół uczniowie w różnym wieku - z sentymentem sięga pamięcią wstecz. - Byłam najmłodsza w klasie, a w dodatku na cenzurowanym z powodu ojca. Koledzy obawiali się, że będę mu o donosiła o wszystkim. Uczyli nas profesorowie z Warszawy, uciekinierzy ze Stanisławowa. Wybitni. Wpajali nam nie tylko wiedzę. Nakłaniali do pracy społecznej.
Kalinowska pamięta okna szkolne ozdobione papierowymi witrażami zrobionymi przez kolegów i jak uczniowie jeździli po okolicznych wioskach z wózkiem wypełnionym książkami, które sprzedawali. Jako dowód pokazuje zdjęcie z lat 60., na którym jej ojciec stoi w otoczeniu uczennic przy wózku z napisem "Dom Książki". Młoda uczennica występowała także w szkolnym kole teatralnym. Pamięta, że jako Telimena z "Pana Tadeusza" grała w Kielcach.
Związki z odległymi Kielcami odnajdujemy także w wycinkach z gazet. 28 października 1947 roku w "Życiu Radomia" napisano: - Młodzież z gimnazjum im. św. Stanisława Kostki w Kielcach spędziła lato na obozie na Śląsku, gdzie zetknęła się i zawarła serdeczną przyjaźń z uczniami Liceum i Gimnazjum z Zawadzka (Śląsk Opolski).
Lubosowi szkoła zawdzięcza obecną siedzibę. Otwarto ją 1 września 1966 roku, w roku obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego, i nadano jej imię Mieszka I. W relacjach czytamy, że ponad dwa tysiące osób było na tej uroczystości.
Polska zaczęła się dla Zawadzkiego w marcu 1945 roku. Uruchomienie szkoły podstawowej i otworzenie średniej stało się jednym z najważniejszych zdań dla nowej władzy. Kuratorium Szkolne w Katowicach powierzyło to zadanie mgr. Józefowi Żołnierkowi. Ten przejął i zaczął remontować budynek po niemieckim gimnazjum (dziś siedziba Publicznego Gimnazjum). Otworzył szkołę 16 lipca. Naukę w Państwowym Gimnazjum i Liceum Koedukacyjnym w Zawadzkiem zaczęło 84 uczniów, a pod koniec sierpnia było ich już 189. Arkadiusz Baron znalazł adnotację, że osoba o nazwisku Żołnierek została odsunięta od wykonywania zawodu. - Nie jestem pewien, czy dokładnie o zawadzkiego dyrektora chodzi - zastrzega.
Otwarcie szkoły musiało być niezwykle ważne dla miejscowych władz i dyrektora, skoro podczas uroczystego otwarcia 4 września śpiewano Rotę, a z Zawadzkiego poszła depesza do prezydenta Bolesława Bieruta.
Korzystałam z monografii Jana Cieślika 50 lat Liceum Ogólnokształcącego im. Mieszka I w Zawadzkiem (1945 - 1995)".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?