Nie chcemy tutaj chlewu

Fot. Beata Szczerbaniewicz
- Radni chcą się zgodzić na fermę nie słuchając naszego sprzeciwu - mówią mieszkańcy Brożca.
- Radni chcą się zgodzić na fermę nie słuchając naszego sprzeciwu - mówią mieszkańcy Brożca. Fot. Beata Szczerbaniewicz
30 mieszkańców Brożca protestuje przeciw powstaniu tuczarni świń. - My wiemy, co to znaczy. Pamiętamy, jaki był smród, gdy działał tu PGR - denerwują się.

Tuczarni jeszcze nie ma. Co więcej, według aktualnego prawa być nie może, bo nie pozwala na to uchwalony dwa lata temu plan zagospodarowania wsi. Ludzie dowiedzieli się jednak, że gminni radni chcą dokonać zmian w dokumencie na wniosek rolnika, który kupił popegeerowskie budynki. Wczoraj mieszkańcy odwiedzili urząd gminy w Walcach, w którym złożyli swój protest.

- Nie można podporządkować interesu całej wsi jednej osobie! - argumentuje Henryk Szkudlarek. - My wiemy, co to znaczy ferma świń. Pamiętamy, jaki był smród, gdy działał PGR. Ile wtedy było much, szczurów, gnojowica wylewana na pola przedostawała się do wód gruntowych i wodę woziliśmy z Krapkowic!
- Jesteśmy w Unii czy nie? - krzyczał Piotr Brockel. - Na Zachodzie gospodarstwa wyprowadza się poza wieś, ale w Walcach chyba biorą przykład ze Wschodu, bo chcą nam zrobić tuczarnię przy osiedlu! Dziś przyszło nas tu tylko trzydzieścioro, ale kolejne osoby będą przynosić podpisane protesty.
Padało wiele argumentów. Ludzie mówili, że już teraz bywają dni, że nie mogą wytrzymać od smrodu z pobliskiej fermy należącej do rolnika z Żużeli, który hoduje tam kilka tysięcy świń i kur, a nowa tuczarnia byłaby niecałe 100 metrów od domów. Przypominali, że od bakterii roznoszonych przez muchy i szczury z PGR kilkanaście lat temu wybuchła w wiosce epidemia żółtaczki. Ostrzegli też, że jeśli władze zmienią plan, tak jak chcą, wydadzą wyrok na astmatyków. Powtarzały się pytania po co było uchwalać plan dwa lata temu i mówić ludziom, że tu fermy nie będzie, skoro teraz radni chcą go zmienić, i to po cichu, bo nikt wsi o przygotowaniach nie informował. Bernard Kubata, zastępca wójta Walc, który zszedł do protestujących, obiecał, że protest zostanie przedstawiony radnym na najbliższej sesji. Kiedy głosowana była uchwała o przystąpieniu do zmiany w planie, nikt nie wiedział, że wieś jest przeciw tuczarni.

- Rolnik, który kupował ten teren od Agencji Nieruchomości Rolnych, nie został przez nią poinformowany, że w opracowaniu jest nowy plan zagospodarowania wykluczający ziemię spod działalności rolnej - tłumaczył Kubata. - Dlatego zwrócił się z wnioskiem o zmianę, zobowiązał się pokryć częściowo jej koszty i radni podeszli do tego ze zrozumieniem. Jak plan będzie gotowy, będzie wyłożony do wglądu. Każdy będzie mógł wnieść do niego swoje uwagi na piśmie. Jeśli chodzi o uciążliwość fermy już istniejącej, wyślemy tam służby weterynaryjne i sanepid na kontrolę.

Rolnik, który kupił feralny grunt od PGR, też jest mieszkańcem Brożca, ale mieszka daleko. W centrum wsi. Teraz ma chlewy tuż przy domu i jak argumentuje, musi zmodernizować produkcję, żeby dostosować ją do wymogów Unii. W obecnych obiektach jest to niemożliwe, ale chlewy po pegeerze nadają się do przebudowy. Gospodarz też czuje się poszkodowany. Pokazuje nam akt notarialny z 2002 roku, w którym czarno na białym pisze, że działka jest przeznaczona pod produkcję rolną. Mógłby się sądzić z agencją, która sprzedała ziemię, ale woli załatwić sprawę polubownie.
- Chcę dobrze żyć z sąsiadami, nie chcę awantur w prasie, powinniśmy się spotkać i porozmawiać we własnym gronie - zamyka rozmowę.
Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska