Byli bezrobotni, ale odważni

Beata Szczerbaniewicz [email protected]
Waldemar Pudelko z Łowkowic założył firmę remontową. Wystartował tak dobrze, że po dwóch miesiącach zatrudnił pracownika. Zofia Szorn otworzyła kwiaciarnię w Krapkowicach.

Łowkowiczanin ma tak dużo zleceń, że kilka dni temu zatrudnił pierwszego pracownika, a w sierpniu planuje dać zajęcie kolejnym dwóm. - Nie nadążam z robotą - tłumaczy 40-latek. Przyznaje, że najgorszy jest początek i obawa, gdzie znaleźć pierwszych klientów. - Potem na zasadzie łańcuszka zadowoleni polecają cię sąsiadom, kuzynom i znajomym - tłumaczy. Na starcie panu Waldemarowi pomógł kolega. Dał mu pierwsze zlecenie, jako podwykonawcy. - Wiem, że gdybym kiedyś miał przestój, on mi znów pomoże i bardzo mu jestem za to wdzięczny - mówi.

Wiosną, podczas podpisywania listy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Krapkowicach, dowiedział się, że jeśli zarejestruje działalność gospodarczą, to dostanie 10 tys. zł. - Nie chciałem wierzyć, dopóki tego na piśmie nie dostałem - wspomina. Kupił za to laser budowlany, wkrętarki do płyt gipsowych, drabinę i inne narzędzia, a za własne oszczędności - poloneza trucka. - Ta dotacja to bardzo duża pomoc, ale trzeba mieć też swoje pieniądze - zaznacza. - Choćby na ZUS i ubezpieczenia.
Dziś nie żałuje decyzji. Dobrze mu idzie. - Wcześniej przez dziesięć lat jeździłem do pracy do Niemiec, ale w końcu powiedziałem "dość", chcę być z rodziną! A skoro nie mogłem znaleźć dobrej, uczciwej roboty, sam ją sobie dałem! - podsumowuje.

Drzwi "Pocztylionu Kwiatowego" przy ul. Prudnickiej Zofia Szorn otworzyła w kwietniu. - Po 14 latach pracy w warzywniaku zostałam bezrobotną - opowiada kobieta. - Przez 8 miesięcy szukałam nowego zajęcia, ale nikt nie chciał zatrudnić kobiety po czterdziestce, po operacji żylaków. Zamiast iść za 500 złotych do supermarketu na kasę, postanowiłam sama sobie coś zorganizować.
Znajome pani Zofii, które od lat są na bezrobociu, dziwiły się. - Nie boisz się, że spajtujesz? - pytały. Bała się.
- Ale kto nie ryzykuje, nie wygrywa - odpowiadała. Najpierw chciała otworzyć warzywniak, ale policzyła, ile marketów tanio sprzedaje jarzyny i owoce. Na tej samej zasadzie odrzuciła pomysł na uruchomienie hurtowni papierosów. Uznała, że nie będzie w stanie dotrzymać kroku większym firmom. Znajomi doradzili kwiaciarnię.
Za pieniądze z pośredniaka zrobiła remont lokalu i kupiła do niego meble. - Nie miałam w tym żadnego doświadczenia, ale okazało się, że robienie stroików i bukietów to strzał w dziesiątkę. Nigdy wcześniej nie miałam tyle satysfakcji i radości z pracy - mówi po trzech miesiącach. - Na razie nie mam jeszcze wielu klientów, więc i utarg nie jest duży, ale muszę być optymistką. W handlu je się małymi łyżeczkami, trzeba być cierpliwym.

Robić bukiety i stroiki uczyła ją florystka, a o pielęgnacji kwiatów doniczkowych czyta w książkach. Pierwszą klientką była Niemka. Poprosiła o bukiet z 25 róż. Pani Zofii zaczęły się trząść ręce, tłumaczyła, że to jej debiut. Klientka okazała się wyrozumiała, sama skroiła bibułę do dekoracji kwiatów. "Za rok znów przyjdę do pani po kwiaty i zobaczę, czego się pani nauczyła" - powiedziała z uśmiechem na do widzenia. - Poczekam na nią - zapewnia kwiaciarka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska