Świętujemy z umiarem

Fot. Tomasz Dragan
Fot. Tomasz Dragan
Rozmowa z Jadwigą Chełmińską, sołtysem podnamysłowskiej Bukowy Śląskiej

- Pewnie ma już pani upędzony gąsiorek z winem na święta?
- Co pan wygaduje! Prędzej chyba chodzi o garnek z jajkami ugotowanymi na święconkę. Mnie alkohol nie jest potrzebny.

- Nie zakrapia pani dyngusa?
- Absolutnie. U mnie święta są bezalkoholowe. Pewnie, że młodzi w poniedziałek siądą i po obiedzie wypiją piwko. Ale to tak dla smaku.

- Powróćmy do jajek i przedświątecznych porządków. Podobno u pani jest już posprzątane na tydzień przez świętami.
- Tak jak zresztą w całej miejscowości. Jest taka tradycja, aby w Wielkim Tygodniu poprzedzającym zmartwychwstanie nie robić żadnych porządków. To jest czas na modlitwę i przygotowanie się na Chrystusa. Od czwartku natomiast piekę ciasta. Obowiązkowo sernik, placek miodowy oraz jabłecznik. To wiosenne słodkości doskonale nadające się właśnie na poczęstunek po świątecznym śniadaniu. I tak na pieczeniu schodzi mi czas aż do piątkowego wieczoru. A sobota to już początek wielkich świąt. Trzeba szykować się na święcenie pokarmów. W Bukowie Śląskiej mamy mszę o 11.30. Na ceremonię punktualnie stawia się cała wieś. Jajka oczywiście gotuję w sobotę rano...

- W cebuli czy "kolorowankach" z supermarketu?
- Oj, od razu widać, że pan wychowany na blokowym trzepaku. Jasne, że w cebuli. Zdrowiej i naturalniej. W koszyczku nie powinno też zabraknąć kiełbasy, chleba, chrzanu i soli. Wszystkie one są symbolem pomyślności i dostatku w domu.

- Po święceniu siadamy i jemy do syta?
- Niekoniecznie. Są różne tradycje. W jednych domach dzielą się jajkiem tuż po przyjściu z kościoła. W moim dopiero w niedzielę rano, kiedy wraz z całą rodziną siadamy do świątecznego śniadania. Na stole musi być kiełbaska, jajeczka, żurek i chleb. Wcześniej jednak wszyscy idziemy na poranne nabożeństwo - rezurekcję. Po śniadaniu, które kończy się około 13-14, nie gotujemy już obiadu. Rodzina jest najedzona do syta. Popołudnie spędzamy w domu. Jak jest ciepło, to młodzi idą na wieczorny spacer.

- Robicie dyngusa?
- A jakże. Obowiązkowo. Wszyscy się oblewają. Młodzi starszych, starsi młodych. Jak przystało na porządną wieś z tradycjami. W domu też sobie wody nie żałujemy. Wszystko jednak ma charakter zabawy z umiarem. Dyngusa kończymy około 12 i zajmujemy się przygotowaniem obiadu świątecznego. Około 16, jak już wszyscy są najedzeni, wówczas siadamy i gadamy do późnego wieczora. I dopiero wtedy młodzi wypijają sobie po piwku, po obiedzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska