Chodzi o zdarzenie, do jakiego doszło 6 kwietnia tego roku na podwórzu kamienicy, gdzie Sanocki ma swoje biuro poselskie. Tego dnia idąc do biura poseł zwrócił uwagę dwóm mężczyznom, że piją piwo. W odpowiedzi usłyszał pod swoim adresem groźby pozbawienia życia, o których zawiadomił policję.
Policjanci przejrzeli kamery monitoringu w okolicy i wytypowali oskarżonego - Adama P.
- Podejrzany nie tylko sam się przyznał, ale też sam wymienił nazwisko pokrzywdzonego, opisał przebieg zdarzenia i wniósł o dobrowolne podanie się karze - mówi prok. Lidia Sieradzka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Tymczasem w obronie Adama P. stanął sam pokrzywdzony Janusz Sanocki. Napisał do sądu oświadczenie, że to nie Adam P. mu groził 6 kwietnia i pomógł mu wnieść sprzeciw do wydanego już wyroku w postępowaniu uproszczonym.
ZOBACZ Poseł Janusz Sanocki oskarża policję
We wtorek na normalnej rozprawie przed Sądem Rejonowym w Nysie okazało się, że Adam P. był leczony psychiatryczne. Sąd postanowił odroczyć proces i wysłać Adama P. na badania sądowo-psychiatryczne.
Tu poseł gwałtownie zaprotestował, domagając się napastliwie przesłuchania jego i drugiego świadka, już na tej rozprawie. Zażądał odsunięcia sędzi od prowadzenia tej sprawy. Sędzia próbowała wytłumaczyć, że procedura karna wymaga wysłuchania oskarżonego przed świadkami. A do tego sąd musi mieć pewność, że jest się w stanie bronić.
- Policja i prokurator podjęły szereg błędnych decyzji, a sąd brnie w tę sprawę - komentował na sali wzburzony Sanocki. - Pani popełnia błędy!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?