Tak zrobił Ryszard Rawluk z Nysy. Motory pasjonowały go od dzieciństwa, ale zawsze albo nie było pieniędzy, albo rodzice zabraniali jeździć, bo to niebezpieczne. - Nawet jak już się usamodzielniłem, żona stwierdziła, że wolałaby, żebym skakał na spadochronie, niż jeździł motorem - wspomina Rawluk. - Na niewiele się to jednak zdało. Chęć spełnienia szczenięcych marzeń była silniejsza od argumentów małżonki.
- W 1989 roku taki cagiwa elefant ducati
wygrał rajd Paryż - Dakar
- mówi Ryszard Rawluk.
Zaczął od hondy CX 500, później było suzuki 650 i 750. Wystarczało do 1989 roku. Wtedy dowiedział się, że w rajdzie Paryż - Dakar jako pierwszy na metę dojechał mało znany cagiwa elefant ducati. Rawluk zrozumiał wtedy, że jak motor to tylko włoski ducati.
Rozwiązania techniczne w ducati są nietypowe, daleko odbiegają od standardu. - Silnik dwucylindrowy, w układzie V pod kątem 90 stopni - wylicza Rawluk. - Ciekawostką jest to, że sprzęgło w ducati jest suche. Takie rozwiązanie stosuje się wyłącznie w maszynach biorących udział w zawodach sportowych. Co tu dużo mówić - nawet harleyowcy wiedzą, że ducati to porządny motocykl. A oni na motorach znają się chyba najlepiej...
O harleyu marzy Łukasz Orłowski. Na razie ma yamahę SR. To jego trzeci motocykl. Pierwsza była "emka", wcześniej szalał na cudzych maszynach gdzieś na osiedlowym podwórku z kolegami.
- Motoryzacją pasjonowałem się od łebka. Koledzy jeździli na junakach, a ja im zazdrościłem - wspomina Łukasz. - Zacząłem uczyć się mechaniki samochodowej, a później poznałem Bola, który nauczył mnie wszystkiego od podstaw. Miał wielką wiedzę i umiejętności. Do salonu, w którym razem pracowaliśmy, przyjeżdżali ludzie z całej Polski, a nawet Europy.
Bolo zginął tragicznie rok temu. Jechał na motorze, kierowca samochody nie zauważył motocyklisty. - Był moim mistrzem. Teraz staram się kontynuować to, co wspólnie zaczęliśmy. Na pewno byłby zadowolony - twierdzi Łukasz.
Zmorą motocyklistów są właśnie "samochodziarze". Orłowski i Rawluk zgodnie przyznają, że jeśli ma się odrobinę rozumu w głowie, motor jest bezpieczny. Gorzej, gdy na drodze pojawiają się samochody. - Kierowcy nas nie zauważają, czują się najważniejsi na szosie - przyznają motorowi pasjonaci.
Dlaczego motor? - Lubię czuć wiatr na twarzy, przesuwające się wokół krajobrazy, bezpośredni kontakt z naturą - wylicza Łukasz. - Polubiłem nawet aromat spalin i benzyny. Najmilszym dźwiękiem jest warkot silnika. Fajnie jest poczuć, jak cały wibruje, gdy odkręcam manetkę. Wbrew pozorom nie osiągi nie są tu najważniejsze. Sto dwadzieścia w zupełności mi wystarcza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?