Wioska najpóźniej odzyskana

Fot. Krzysztof Strauchmann
- Kto by się buntował w tamtych czasach przeciwko przesiedleniu? Nawet petycji nie było co pisać - wspomina Józef Wolak.
- Kto by się buntował w tamtych czasach przeciwko przesiedleniu? Nawet petycji nie było co pisać - wspomina Józef Wolak. Fot. Krzysztof Strauchmann
W Skowronkowie pod Kopią Biskupią ciągle pamiętają krzywdę, jaką władze państwowe wyrządziły kilkunastu rodzinom w zimie 1959 roku.

Nie było uroczystych akademii ani okolicznościowych przemówień, kiedy pod koniec lutego minęła 46. rocznica przyłączenia maleńkiego Skowronkowa do macierzy, w ramach ostatnich wymian terytorialnych pomiędzy Polską a Czechosłowacją. Dwudziestu polskim rodzinom, które od 14 lat gospodarzyły w Krasowie koło Paczkowa, władze kazały spakować swoje rzeczy i się wynosić. Polska oddawała Krasów Czechom.

Cztery rodziny wybrały Czechosłowację. Zmieniły obywatelstwo wraz ze swoją ziemią. Kilku innym starostwo w Nysie przyznało gospodarstwa opuszczone przez Niemców na terenie całego powiatu. Siedem rodzin pojechało do Skowronkowa, który jako ostatnia wioska wszedł w skład PRL. - Kto by się buntował w tamtych czasach przeciwko przesiedleniu? Nawet petycji nie było co pisać - macha ręką Józef Wolak.
- Powiedzieli nam o tym może dwa tygodnie przed wyjazdem - opowiada Stanisław Koszut. - Czescy strażnicy graniczni namawiali mnie nawet, żebym został. Pracę bym dostał w spółdzielni rolnej albo w fabryce w Widnawie. Ale się bałem, że z rodziną w Polsce stracę kontakt.

Już wcześniej były sygnały, że Krasów będzie przesiedlany, ale nikt nie chciał podać daty. - Zebranie wiejskie w tej sprawie władze z Nysy zrobiły tuż przed przesiedleniem - dodaje Józef Wolak. - Wytyczyli nową granicę i już w trakcie szykowania do przeprowadzki nie wolno nam było chodzić do Polski. Świniaka sprzedałem, żeby dostać trochę koron.
Ludzie zapamiętali konwój, jaki jechał 30 kilometrów przez Mikulovice, Zlate Hory i nową granicę do Skowronkowa. Traktory eskortowała czeska straż graniczna. Dobytek na przyczepach, krowy, zwierzęta, małe dzieci. Zima była wtedy lekka, bez śniegu, Czesi zaczynali siać zboża na polach.
- Tam zostawiliśmy piętrowe domy, duże zabudowania gospodarcze. Tu zastaliśmy parterowe, małe domki, i to jeszcze zniszczone - opowiadają zgodnie przesiedleni. Czesi opuścili Skrivankov rok wcześniej, mieszkania stały niezasiedlone. Trudno było nawet ustalić, kto wymontował drzwi, poniszczył piece, zabrał deski ze ścian w stodole. - Odchodzący Czesi? A może już Polacy z sąsiednich wiosek, których kusił opuszczony dobytek?

Najgorzej było z ziemią uprawną. Stała co najmniej dwa lata bez orania, zarosła perzem.
- Koniem się nie dało zaorać. Poprosiłem w powiecie o pomoc. Przysłali traktor, ale narobił tylko jeszcze większego bałaganu - opowiada Józef Wolak.
- W pierwszym roku ziemia zupełnie nie dała plonów. Krowę trzeba było sprzedać - narzeka Koszut. Po wymianie dostał gospodarstwo o 10 hektarów mniejsze. Wolak stracił dwa hektary gruntu. Ludzie ze wsi są przekonani, że Polska musiała dostać jakieś odszkodowania po wymianie, ale do nich nic nie trafiło. Próby dopominania się o swoje w powiecie w Nysie kończyły się na złośliwych docinkach.
Już w nowej Polsce, po przemianach w Czechach, gospodarze ze Skowronkowa pojechali do Krasowa, dziś już dzielnicy Widnawy. Chcieli po latach zobaczyć swoje dawne domy. Pozostały tylko najlepsze zabudowania. Stare zagrody wyburzono, w pobliżu powstało kilka bloków. Pól dziś już nikt nie obsiewa, zarosły trawą.

Byli i Czesi pooglądać Skowronków. Do Józefa Wolaka dwa razy przyjechał Niemiec, który w młodości, przed wysiedleniem w 1945 roku, mieszkał w niemieckim Skowronkowie i chodził pieszo do szkoły w Zukmantelu, czyli Zlatych Horach. Ludzie się zmieniają, tylko skowronki latem śpiewają tu ciągle tak samo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska