Jest przykładem, że współpraca między miastami partnerskimi rzeczywiście się zacieśnia. Była kiedyś w Nysie na wymianie młodzieży i tak jej się tu spodobało, że postanowiła wrócić. Na dłużej. - A moi nauczyciele z niemieckiej szkoły na szczęście się zgodzili. No, a tutaj serdecznie mnie przyjęto - uśmiecha się Jana.
Choć Jana w Nysie jest od niedawna, po polsku mówi prawie płynnie. Z pominięciem rzecz jasna zdań typu "W Szczebrzeszynie chrząszcz...", którym nie podoła chyba żaden cudzoziemiec.
- Chodzę normalnie na lekcje z moimi rówieśnikami, piszę z nimi sprawdziany, odpowiadam przy tablicy - opowiada dziewczyna. - Ale matury to raczej u was zdawać nie zamierzam...
Jana dodaje, że w polskiej szkole trzeba się więcej uczyć niż w niemieckiej, więcej jest też lekcji.
Oprócz naszej poezji trudność sprawia jej geografia, gdzie trzeba operować dość wyszukanym polskim słownictwem. Najłatwiej jej oczywiście na niemieckim. - Czasem sam się od niej czegoś uczę - mówi Mieczysław Jaroszczyk, germanista i wy wychowawca Jany.
Niemka mieszka w Białej Nyskiej, u koleżanki z klasy - Magdy Giery. Najbardziej smakują jej polskie pierogi ruskie i kluski. - Tęsknię za swoim domem, ale jak do niego wrócę, to tęsknić będę za Nysą - mówi Jana. - Dlatego na pewno tu jeszcze przyjadę.
Jaroszczyk dumny jest z nowej uczennicy: - Ona pokazała nam, że świat nie ma granic.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?