Po 35 latach „Solidarność” wciąż jest dla nich ważna

Krzysztof Ogiolda
Wypożyczeni specjalnie na ten dzień "rycerze" byli dodatkową atrakcją spotkania. Od lewej Jarosław Chołodecki i Stanisław Jałowiecki.
Wypożyczeni specjalnie na ten dzień "rycerze" byli dodatkową atrakcją spotkania. Od lewej Jarosław Chołodecki i Stanisław Jałowiecki. Paweł Stauffer
Dawni działacze spotkali się dziś na zamku w Otmuchowie. Miejsce wybrali nieprzypadkowo.

- Jesienią roku 1983 właśnie tu odbyły się śluby i wesela dwóch naszych ludzi: Jarka Chołodeckiego i kolegi o nazwisku Morze. Obaj wyszli właśnie z internowania w Uhercach – wspomina Roman Kirstein, przed laty jeden z liderów opolskiej „S”. – Oszukaliśmy ubeków, bo na zaproszeniach była informacja, że ślub jest w nyskiej katedrze. W rzeczywistości o godzinę wcześniej odbył się w kościele w Otmuchowie i zanim smutni panowie zdążyli tu przyjechać, zamknęliśmy się na zamku. Miejsce wynajęli księża dla pielgrzymów. I pielgrzymi przyjechali z całej Polski. Tyle, że byli to działacze nielegalnej wówczas „Solidarności”. Ubecy nie weszli.

Jarosław Chołodecki nie ukrywa, że wspomina tamto wydarzenie z sentymentem. Nie tylko ze względu na ślub. Było to pierwsze po wyjściu z więzienia spotkanie z kolegami z całej Polski.

- Myśmy się naprawdę zaangażowali i z dobrym skutkiem w to, żeby zmienić rzeczywistość w Polsce. Te szesnaście miesięcy to naprawdę był karnawał „Solidarności”. Ludzie odkrywali prawdy głęboko ukryte - mówi. - Trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale wielu ludzi dopiero wtedy odkryło istnienie Czesława Miłosza. A myśmy go drukowali. Każdy region miał wydawnictwo i gazety. Myśmy poczuli, że może być lepiej, inaczej i zagonienie Polaków z powrotem do tego, z czego wyszliśmy, już nie było możliwe. Kręgosłup komuny został złamany.

Przy piwie i grillu płynęły wspomnienia.
- Unikam na ogół takich imprez – przyznaje Stanisław Jałowiecki, działacz „S”, a potem marszałek województwa i europoseł. – Ale uznałem, że powinniśmy się spotkać i wspominać, bo jest co. Myśmy w tej swojej zwykłości, codzienności, próbowali być wspaniali. Może nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, co ryzykujemy. Ale mieliśmy ochotę powiedzieć jakąś własną prawdę i coś zrobić. Ale najbardziej fascynowało mnie w „S”, że prawie każdy z nas miał inne poglądy i postawy, a przecież byliśmy razem i jeden drugiemu potrafił podać rękę. Szkoda, że nie udało się tego przenieść w dzisiejszy czas.

Ze znaczkami 35-lecia wpiętymi w ubranie uczestnicy spotkania przenieśli się na mszę św. do kościoła. Mszę w ich intencji odprawili ks. prałat Zygmunt Lubieniecki i ks. Czesław Nowak (jeden z trzech kapłanów, którzy błogosławili małżeństwa członków „S” w 1983 roku).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska