Kupujemy, bo nie mamy wyjścia

Fot. Małgorzata Krysińska
- Skąd wziąć pieniądze na wykup? A z czego potem płacić za prąd, wodę, śmieci? - wylicza Tadeusz Jung.
- Skąd wziąć pieniądze na wykup? A z czego potem płacić za prąd, wodę, śmieci? - wylicza Tadeusz Jung. Fot. Małgorzata Krysińska
20 lipca ruszyła sprzedaż mieszkań w dwóch blokach przy ul. Chopina w Gorzowie Śląskim. - Zostaliśmy przyparci do muru - skarżą się mieszkańcy.

ULGI W INNYCH GMINACH

ULGI W INNYCH GMINACH

- Dobrodzień: 50 proc. dla najemców budynku, którzy wykupią mieszkania równocześnie za gotówkę, 30 proc. w sprzedaży równoczesnej na raty, 40 proc. przy sprzedaży indywidualnej za gotówkę i 20 proc. przy sprzedaży indywidualnej na raty
- Olesno: 80 proc przy sprzedaży gotówkowej i 40 proc. - przy ratalnej
- Praszka: 80 proc. przy sprzedaży równoczesnej za gotówkę, 60 proc. przy sprzedaży równoczesnej na raty, 40 proc. przy sprzedaży indywidualnej, zarówno za gotówkę, jak i na raty

Drogo, nie ma chętnych Od 1991 r. gmina Gorzów Śl. pozbyła się 9 budynków mieszkalno-użytkowych, 69 mieszkań, 16 lokali użytkowych i jednej sali wiejskiej, za łączną kwotę 873.320 zł. Obecnie dysponuje jeszcze 248 mieszkaniami i 52 lokalami użytkowymi, w tym 15 garażami.

Bloki mają już 30 lat. Jest w nich 60 mieszkań o powierzchni od 27 do 54 mkw. W opinii lokatorów, budynki już są bardzo wyeksploatowane. Pękają w nich ściany, podłogi i schody. W pomieszczeniach pojawił się grzyb. Tymczasem jedyne poważne remonty przeprowadzone przez zarządzający nimi dotychczas Zakład Usług Komunalnych to ocieplenie szczytowych ścian oraz ubiegłoroczna wymiana kotłowni.

- Poza tym zarządca wymienił jeszcze rury od zimnej wody i na tym praktycznie koniec - mówi Janina Paprotna, lokatorka mieszkania nr 22. - Podłogi i okna robiliśmy we własnym zakresie. Jeżeli sami czegoś nie naprawiliśmy, to się po prostu już rozsypuje. Tak jak na przykład te drzwi do mojego mieszkania. Nadają się już tylko do wymiany. A poza tym mamy tu wszyscy ogromne straty na cieple. Za ogrzewanie, nie wiedzieć czemu, płacimy prawie o jedną czwartą więcej niż korzystająca z tej samej kotłowni wspólnota.
- To jest budynek prowizorka - wtóruje jej Tadeusz Jung, emeryt z narożnego mieszkania na parterze. - Wszystko z płyty ze stalowymi drutami w środku. Na elewacji nie ma tynku, dach trzeba pokryć papą. W zimie mam tu zaledwie 15 - 16 stopni, bo ciągnie od piwnicy i od zewnętrznej ściany. Mieszkanie dopiero co malowałem, a w rogach wilgoć.
Dlatego, jeszcze latem ubiegłego roku, większość lokatorów postanowiła swe mieszkania wykupić i przejąć nad nimi zarząd. 8 grudnia poinformowali o swej decyzji władze gminy i poprosili je, aby z uwagi na stan budynków zastosowały przy sprzedaży co najmniej 50-procentową bonifikatę. Jednak 28 stycznia radni zdecydowali, że sprzedaż mieszkań w obu blokach odbywać się będzie na tych samych zasadach, na jakich zostały sprzedane wszystkie inne mieszkania w gminie w ostatnim pięcioleciu. Czyli z 30-procentową zniżką w przypadku sprzedaży za gotówkę lub w ogóle bez bonifikaty w przypadku sprzedaży na raty, które mogą być rozłożone na maksimum dwa lata. Ponadto, jeśli nabywca nie skorzysta z oferty, musi się liczyć z tym, że jego mieszkanie może zostać sprzedane na przetargu, wraz z lokatorami.

Lokatorzy są więc rozgoryczeni. Za każdy metr kwadratowy zapłacić muszą od 341 zł do 400 zł, co nawet po odliczeniu bonifikaty jest w ich opinii ceną zawyżoną. Stąd, mimo iż kilkunastu z nich już podpisało akty notarialne, większość twierdzi, że uczynili to tylko po to, by nie dopuścić do ewentualnej licytacji.
- Mimo naszego apelu do radnych cena tych mieszkań znacznie przewyższa ich standard - wzdycha Janina Bielec spod "dwójki". - Jednak mam chorą córkę i nie mogę dopuścić, by poniewierała się w przyszłości po jakichś lokalach socjalnych. Więc wykupiłam, nie bacząc na koszty. Był to prostu jedyny sposób, by jej zapewnić dach.

- Cena jest wręcz zaporowa i gdyby nie moja córka, nijak by nie było na taki wydatek mnie stać - wtóruje jej Jadwiga Paprotna, emerytka z mieszkania nr 22. - Tyle że to mieszkanie to kawał mojego życia. Tak jak większość lokatorów, nim się tu wprowadziłam, pracowałam przy wykończeniu tego budynku 100 godzin. Wpłaciłam kaucję, wymieniłam okna. Stąd mimo wszystkich mankamentów i niedogodnych warunków zakupu, zdecydowałam, że jednak je kupię. Nie mogę przecież pozwolić, by poszło na przetarg. Bo tego bym chyba nie przeżyła!
- Kupujemy, lecz czujemy się przyparci do muru - denerwuje się także Wanda Antosik, sąsiadka pani Paprotnej. - Boimy się, że jeśli tego nie zrobimy, ktoś może nas podkupić, da wyższy czynsz albo, co gorsza, wyznaczy termin wyprowadzki. Gdyby nie to, na wykup na takich warunkach na pewno bym się nie zdecydowała. Tym bardziej, że gdy się tu wprowadzałam, wpłaciłam za to mieszkanie aż 5 tysięcy złotych kaucji, a dziś odliczają mi od ceny jedynie sześciokrotny czynsz, czyli dokładnie 615 złotych!
Wiadomo już, że mniej więcej jedna trzecia lokatorów mieszkań nie wykupi, bo ich po prostu na to nie stać.

- Co najmniej kilkanastu do dwudziestu najemców w tych blokach to ledwie wiążący koniec z końcem emeryci, których dochody nie przekraczają miesięcznie pięciuset złotych - mówi Tadeusz Jung, emeryt z parteru. - Skąd wezmą pieniądze? A prąd, a woda i śmieci? Ja mam siedemset osiemdziesiąt złotych emerytury i także ledwie przędę. Pytam więc: dlaczego nie chcą rozłożyć zapłaty na dziesięć lat, tak jak to zrobili w Uszycach i Byczynie, albo przynajmniej na sześć? Poza tym, co to za cena? Toż to śmiech na sali! Przecież ten budynek ma już za sobą połowę życiorysu. A że nic w nim nie wymieniono, to z każdym rokiem życiorys ten będzie coraz gorszy.

Tymczasem, jak twierdzi Artur Tomala, burmistrz Gorzowa Śląskiego, pretensje lokatorów są bezzasadne, zaś ich obawy, dotyczące ewentualnej licytacji niewykupionych mieszkań - przedwczesne.
- Gdyby radni zastosowali wyższą bonifikatę, byłoby to niesprawiedliwe w stosunku do ludzi, którzy wykupili już swe mieszkania ze zniżką 30-procentową - ocenia. - Ponadto, wszystkie mieszkania zostały wycenione przez rzeczoznawcę wyłonionego w przetargu. Nie ma więc żadnych podstaw, by cenę tę kwestionować. Zwłaszcza że jedno z tych mieszkań, puste, które sprzedaliśmy niedawno na przetargu, poszło aż za 67 tysięcy złotych, a drugie - za około 30 tysięcy. Poza tym, skoro blisko dwie trzecie mieszkańców zdeklarowało już chęć kupna, to nie rozumiem, w czym rzecz. Że rozkładamy raty tylko na dwa lata? Są oprocentowane, więc kredytowanie zakupu przez dziesięć lat odbiłoby się niekorzystnie zarówno na finansach gminy, jak i lokatorów. Zaś fakt, że mamy prawo wystawić niewykupione mieszkania na przetarg, to także nie powód do strachu. Nikomu nie chcemy przecież zrobić krzywdy i traktujemy to jako ostateczność, w razie, gdyby tych mieszkań zostało mniej niż dziesięć i nie opłacało nam się nimi administrować. Jeżeli więc pozostanie ich kilkanaście, najemcy mogą spać spokojnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kupujemy, bo nie mamy wyjścia - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska