900 metrów strachu

Fot. Małgorzata Krysińska
- Auta co rusz wpadają na któryś z naszych płotów - mówią Szymon Strugała (z prawej) i Ryszard Karczewski.
- Auta co rusz wpadają na któryś z naszych płotów - mówią Szymon Strugała (z prawej) i Ryszard Karczewski. Fot. Małgorzata Krysińska
Mieszkańcy Julianpola boją się o bezpieczeństwo swoje i dzieci. Chcą, by zarządca drogi wybudował im wreszcie chodnik.

Julianpol to wieś w gminie Rudniki, leżąca wzdłuż 900-metrowego odcinka bardzo ruchliwej drogi. Kierowcy rzadko zwalniają do obowiązującej tu prędkości 50 km/h. Kilku mieszkańców o mało nie przypłaciło tego życiem.
Czesław Lizura został parę lat temu potrącony przez rozpędzonego tira. Do tej pory porusza się tylko o lasce. Zofię Kot potrącił przed siedmiu laty samochód osobowy. Wciąż odczuwa z tego powodu bóle w boku i cierpi na zawroty głowy.
Niebezpieczny jest też zakręt we wsi, usiany dziurami.
- Bardzo często dochodzi tu do kolizji i wypadków - denerwuje się Szymon Strugała. - Auta co rusz wypadają z tego zakrętu na któryś z naszych płotów.

- Wiele z nich wychodzi z tego bez szwanku, więc nie zawiadamia policji - wtóruje mu Ryszard Karczewski, sąsiad. - Ale nie wszystkim szczęście sprzyja. Latem ubiegłego roku jeden z kierowców wjechał na drzewo i cudem wyszedł z tego cało. Dwa tygodnie później wypadł z zakrętu motocyklista. Uderzył w ogrodzenie Strugałów i przeleciał przez nie aż na podwórko Adamskich.
- Wylądował dosłownie o kilkadziesiąt centymetrów od bawiących się tam moich wnucząt, 4-letniego Patryka i 9-letniego Dawida - relacjonuje Henryka Adamska. - Motor w poprzek, trup wyciągnięty w drugą stronę. Dzieci do tej pory zrywają się w nocy z krzykiem.
Tą niebezpieczną drogą chodzą uczniowie do oddalonej o 3 km podstawówki w Jaworznie. Rodzice codziennie drżą o ich bezpieczeństwo.
- Za każdym razem, gdy moja Justyna jedzie do szkoły rowerem, umieramy ze strachu - denerwuje się Ryszard Karczewski. - Nieraz, uskakując przed tirem, lądowała w rowie.
- 900 metrów stąd, w Jaworznie, jest już chodnik - przyznaje Henryka Adamska. - Jednak aż skóra cierpnie na myśl, co może się zdarzyć, zanim dzieciaki tam dotrą. Zwłaszcza że na wielu odcinkach pobocze jest rozkopane lub wyboiste albo go nie ma.

Wielokrotne interwencje w gminie i opolskim oddziale Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad nie przyniosły skutku.
- Wygląda na to, że daremnie szarpiemy sobie nerwy, że władze są na nasze prośby głuche - podsumowuje Henryka Adamska. - Bo przecież skoro im brakuje pieniędzy, to czemu nam nie zaproponują, byśmy się do chodnika dołożyli? Na pewno by nikt nie odmówił.
Co na to władze gminy? Jak nam powiedział wójt Andrzej Pyziak, jeszcze w ubiegłym roku wsparły innicjatywę mieszkańców i przesłały Generalnej Dyrekcji Budowy Dróg i Autostrad w tej sprawie stosowne pismo. Są też gotowe współfinansować budowę chodnika.
- Jednak ostatnie słowo należy do zarządcy drogi - podkreślił wójt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska