Ani ogrodzenia, ani pieniędzy

Fot. Małgorzata Krysińska
Rodzina Radaczyńskich przed zdewastowaną bramą. - Od czasu gdy została zniszczona, nie pozwalamy synowi wychodzić na podwórko - mówi pani Monika. - Nie byłby tam bezpieczny, bo na drodze jest duży ruch.
Rodzina Radaczyńskich przed zdewastowaną bramą. - Od czasu gdy została zniszczona, nie pozwalamy synowi wychodzić na podwórko - mówi pani Monika. - Nie byłby tam bezpieczny, bo na drodze jest duży ruch. Fot. Małgorzata Krysińska
- Półtora miesiąca proszę, żeby ubezpieczyciel wypłacił mi odszkodowanie - skarży się Tomasz Radaczyński z Gorzowa Śląskiego. - Bez skutku.

Komentarz

Komentarz

Gra niezbyt czysta
Małgorzata Krysińska

Mam wrażenie, że firma MTU chce poszkodowanego zbyć. Za każdym razem, gdy tam dzwonił, podawano mu inny powód zwłoki w wypłacie pieniędzy i żądano dostarczenia coraz to nowych dokumentów. W dodatku rzeczniczka firmy plącze się w wypowiedziach. Najpierw stwierdziła, że przyczyną zwłoki w wypłacie jest brak oświadczenia sprawcy wypadku. Potem zapewniła, że mimo to odszkodowanie zostanie wkrótce wypłacone. Natomiast gdy wyszło na jaw, że będzie ono mniejsze, niż to wynika z kosztorysu (co rzeczniczka wcześniej przemilczała), kwestionuje go. To niezbyt czysta gra.

Radaczyński mieszka z żoną i synem w domu przy ruchliwej drodze na Kluczbork. 22 kwietnia w jego ogrodzenie uderzył osobowy samochód.
- Przygotowywaliśmy się akurat do komunii mojego syna - wspomina pan Tomasz. - Żona z synem byli w kościele na próbie, ja układałem w kuchni kafelki. Nagle usłyszałem potworny huk. Rypnęło tak, jakby spadł samolot!
Radaczyński wybiegł sprawdzić, co się stało. Gdy przedarł się przez tuman kurzu, usłyszał wołanie o pomoc. Dotarł do bramy i struchlał.

- W aucie były dwie młode kobiety. Ta na siedzeniu kierowcy była w szoku. Pasażerka nie żyła. Brama była kompletnie zniszczona - opowiada.
Policja i straż zabezpieczyły ślady wypadku, a właściciel posesji tego samego dnia zadzwonił do Mojego Towarzystwa Ubezpieczeń SA (gdzie był ubezpieczony właściciel rozbitego auta) z prośbą, by ktoś przyjechał i oszacował straty. MTU należy do sopockiej "Ergo - Hestii"
- Brama została rozbita w drobny mak - mówi. Zniszczona była też furtka, część ogrodzenia i elewacji budynku.
Jak twierdzi Radaczyński, pracownik MTU oszacował szkody na blisko 10 tysięcy złotych. Obiecał, że pieniądze zostaną wypłacone najpóźniej do 15 maja. Tak się jednak nie stało.
- Dzwoniliśmy do Sopotu prawie co drugi dzień - denerwuje się Monika Radaczyńska, żona pana Tomasza. - Na telefony wydaliśmy już ponad 200 złotych. I wszystko na darmo, bo ubezpieczyciel wciąż piętrzy przed nami coraz to nowe trudności.
Najpierw jedna z pracownic MTU poleciła Radaczyńskim dostarczyć kosztorys szkód. Gdy go dosłali, zażyczyła sobie kopii rachunku za wykonaną naprawę. Potem zażądała jeszcze... faktury VAT.

- Kosztorys kosztował nas dodatkowo 450 złotych - nie kryje irytacji pan Tomasz. - Żeby zdobyć rachunek, musiałem przekonać jednego z rzemieślników, by mi go wystawił jeszcze przed wykonaniem pracy. Na zdobycie vatowskiej faktury nie mam żadnych szans, bo nie mam pieniedzy na remont. A który rzemieślnik chce zapłacić podatek od tego, czego jeszcze nie zarobił?
Poprosiliśmy Krystynę Dudzin, rzecznika prasowego MTU, by sprawę wyjaśniła i poinformowała nas, kiedy firma wypłaci Radaczyńskim pieniądze.
- Z podjęciem decyzji o wypłaceniu odszkodowania czekaliśmy na oświadczenie sprawcy o okolicznościach wypadku - wyjaśniła Dudzin. - Notatki nie mamy do dziś. Ale idąc klientowi na rękę, we wtorek wyślemy mu już decyzję o wypłacie pieniędzy oraz przelew.
Jednak okazało się, że wyjaśnienia pani rzecznik zawierają jedynie półprawdy. Jak twierdzi Radaczyński, MTU zapowiedziało, że na razie wypłaci mu tylko połowę odszkodowania, natomiast resztę może otrzymać po przedstawieniu faktur.
- Kto mi wystawi faktury przed wykonaniem roboty? - pyta po raz kolejny zrozpaczony poszkodowany. Natomiast ubezpieczyciel trwa przy swoim.

- Klient przesłał do nas kalkulację, która nie spełnia standardów wymaganych przy sporządzaniu kalkulacji dla prac remontowo-budowlanych - twierdzi Krystyna Dudzin. - Analiza dokumentacji nie pozwala na uznanie roszczeń we wskazanej przez poszkodowanego kwocie, więc ustalono wartość bezsporną w oparciu o wyliczenie w powszechnie stosowanym programie WINBUD do wykonywania kalkulacji robót remontowo-budowlanych. Żeby można było rozmawiać o tym, skąd taka różnica, musimy otrzymać szczegółowy kosztorys, pokazujący wszystkie składniki wpływające na jego ostateczną wartość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska