Chore dziecko 4 godziny czekało na izbie przyjęć

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Dyrekcja Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu przyznaje, że błędy popełniono, i zapewnia, że zrobi wszystko, by się już nie zdarzyły.
Dyrekcja Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu przyznaje, że błędy popełniono, i zapewnia, że zrobi wszystko, by się już nie zdarzyły. Sławomir Mielnik [O]
A miało być inaczej. Po tragedii, która wydarzyła się tam w ubiegłym roku, szpital obiecywał zmiany. Teraz dyrekcja WCM przyznaje, że znów doszło do uchybień.

Tyle mówiło się o śmierci dwuletniego dziecka, które w listopadzie nie doczekało się pomocy na izbie przyjęć tego szpitala, a tu prawie pół roku później spotkała mnie podobna sytuacja. Na szczęście mojej córeczce nic poważnego się nie stało - mówi Łukasz Stefański z Opola.

1 kwietnia około 16.30 pan Łukasz i jego żona przyszli do Wojewódzkiego Centrum Medycznego ze swoją 21-miesięczną córką.

ROZWIĄŻ QUIZ: Jak dobrze znasz Opolszczyznę

- Dostaliśmy skierowanie z naszej przychodni, bo lekarz rodzinny podejrzewał, że Julka ma zapalenie płuc - opowiada ojciec dziewczynki. - Niestety, na izbie przyjęć czas mijał, a nikt się nie zainteresował ani nami, ani innymi chorymi dziećmi, które razem z nami czekały na pomoc. Minęło 2,5 godziny, kiedy wreszcie udało nam się wejść do gabinetu. Młoda pani doktor, do której nie mamy żadnych pretensji, bo robiła co mogła, zleciła badanie krwi Julci. Zadzwoniła po pielęgniarkę, by ta pilnie krew pobrała. I tu kolejne przykre zaskoczenie. Bo teraz czekaliśmy na pielęgniarkę. Wściekły poszedłem na dyżurkę i powiedziałem, że to absurd, żeby tyle czekać najpierw na wizytę u lekarza, a teraz na badanie. Ratownik oznajmił, że jest tylko jedna pielęgniarka na cztery gabinety i... mamy czekać. Chciałem od razu złożyć skargę, ale nie było ordynatora.
Jak relacjonuje pan Łukasz, pielęgniarka przyszła po około 30 minutach.

- Następnie skierowano nas na zdjęcie rentgenowskie. Mijała czwarta godzina od momentu, gdy trafiliśmy na izbę przyjęć - relacjonuje Łukasz Stefański. - Córka była już głodna i zmęczona, bo przyjechaliśmy do szpitala zaraz po tym, jak odebraliśmy małą ze żłobka i byliśmy po wizycie u lekarza pierwszego kontaktu. Powiedziałem więc pani doktor, że zabieram Julkę i żonę do domu, mieszkamy pięć minut drogi od szpitala, a ja nie zostawię ich w tak działającej instytucji jak ten WCM. Zapewniłem, że sam wrócę po wyniki badań za 20 minut.

Tak zrobił. I czekał jeszcze ponad godzinę.

- Z izby przyjęć wyszedłem dopiero o 22.15, czyli po prawie sześciu godzinach! Nie muszę dodawać, co oznaczałoby to dla dziecka, które musiałoby spędzić tyle czasu w poczekalni - podsumowuje Łukasz Stefański.

Dyrekcja Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu przyznaje, że błędy popełniono, i zapewnia, że zrobi wszystko, by się już nie zdarzyły.

Łukasz Stefański przypomina, że po tragedii, do której doszło w opolskim WCM-ie w listopadzie 2015, kiedy na izbie przyjęć zmarł dwuletni Szymonek, ówczesna dyrekcja szpitala deklarowała zmiany. M.in. wprowadzenie wstępnej selekcji chorych na izbie przyjęć (na tych, którzy potrzebują pilnej pomocy, i tych, którzy mogą na nią poczekać).

- Ale nic takiego nie zrobiono, nikt nawet nie zapytał, jak czuje się nasze dziecko - opowiada tata Julki.

Andrzej Kucharski, zastępca dyrektora WCM w Opolu do spraw medycznych, przyznaje, że w postępowaniu personelu były nieprawidłowości.

- Ratownik medyczny, do którego zgłosili się ci państwo, nie przeprowadził wstępnej selekcji pacjentów, co miało wpływ na czas oczekiwania na przyjęcie - mówi dr Kucharski. - Została przeprowadzona z nim rozmowa, ale na tym się nie skończy. Będą konsekwencje.
Dyrekcja szpitala zapewnia też, że wyciągnęła wnioski z tragedii, do której doszło 1 listopada 2015 na izbie przyjęć.

- Na SOR-ze dyżuruje lekarz przyporządkowany do odcinka pediatrycznego, drugi pełni dyżur na oddziale - mówi dr Andrzej Kucharski. - Jednak prawda jest też taka, że 1 kwietnia zgłosiło się bardzo wielu małych pacjentów, stąd też personel miał sporo pracy. Również pielęgniarka, która robiła badania.

Dariusz Madera, nowy dyrektor WCM-u, który stanowisko objął właśnie 1 kwietnia, zapowiedział na łamach nto, że chce jak najszybciej rozwiązać problem długiego oczekiwania na pomoc na oddziale ratunkowym. Chodzi o zorganizowanie przy WCM-ie popołudniowych, nocnych i świątecznych dyżurów lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, którzy odciążą w tej chwili jedyny taki punkt w mieście, działający przy ul. Krakowskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska