"Jako lekarz robię to, co profesor Nicieja czyni jako historyk"

Krzysztof Ogiolda
Prof. Marian Zembala.
Prof. Marian Zembala.
Zabliźniamy rany polsko-ukraińskie - mówi prof. Marian Zembala, kardiochirurg, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, były minister zdrowia.

Dzisiaj o 17.00 w Studenckim Centrum Kultury w Opolu pan profesor poprowadzi promocyjne spotkanie poświęcone ósmemu i dziewiątemu tomowi „Kresowej Atlantydy” autorstwa profesora Stanisława Sławomira Niciei. Co pana, medyczną sławę, skłoniło ku zainteresowaniu historią?
Słowo poprowadzi jest może trochę za duże. Ale z radością będę w tym spotkaniu autorskim pana profesora uczestniczył. Każda inicjatywa, która wybiega poza przeciętność, zasługuje na szczególne docenienie. Śledzę od dawna twórczość profesora Niciei i mam przekonanie, że cykl „Kresowa Atlantyda” jest czymś ważnym, bo te książki z jednej strony są przypomnieniem polskiego dziedzictwa kulturowego na Kresach Wschodnich. Ci z nas, którzy kresowych korzeni nie mają, często mało o tym wiedzą. Ale profesor pomaga też zrozumieć Ukrainę z jej współczesnymi problemami. Łączy przeszłość z teraźniejszością.

Tamte ziemie i ich mieszkańcy nie są panu profesorowi obcy…

Jeszcze za czasów profesora Religi rozpoczęliśmy w Centrum Chorób Serca współpracę ze Lwowem, a potem z 22 ośrodkami kardiologicznymi na Ukrainie. Kiedy już po lekturze „Atlantydy” zatrzymywałem się Samborze, Zaleszczykach czy Tarnopolu, to patrzyłem na tamtych ludzi i tamte miejsca inaczej. Profesor Nicieja przypomina historię, ocala od zapomnienia konkretnych ludzi, nie ucieka od trudnej prawdy o przeszłości, ale nie jątrzy. Jego historia Kresów niesie w sobie chrześcijańskie przesłanie: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem. I to działa. Pokazywałem jego książki Ukraińcom i nieraz słyszałem od nich: Tak, my wiemy o tym polskim dziedzictwie naszej historii. Może nie dbamy o nie tak, jak należy, ale mamy na razie poważniejsze problemy. „Kresową Atlantydę” w jej oddziaływaniu porównałbym do plastra, który pomaga się zabliźnić polsko-ukraińskim ranom.

Pan profesor też te rany goi jak potrafi…

Jeździliśmy na 8-10 dni do Łucka, zabieraliśmy leki i sprzęt i od rana do wieczora operowaliśmy, przy okazji szkoląc naszych ukraińskich kolegów. W Równem pomogliśmy stworzyć Centrum Szkoleniowe Leczenia Zawałów. Wyszkoliliśmy hemodynamistów dla Lwowa, Iwanofrankowska, Łucka. Trafił tam nasz 10-letni sprzęt i wciąż dobrze służy.

Ukraińcy to doceniają?

Uważam, że to działa. Ludzie widzą także to, że nie mieszkamy w hotelu, tylko w pokoikach na poddaszu szpitala. To nie jest przypadek, że w teatrach w Łucku czy w Równem pojawiają się polskie sztuki czy zespoły, że tamtejsze dzieci wybierają do nauki język polski jako trzeci. Instalują się tam polskie firmy. Robimy na swoim polu to, co profesor Nicieja na swoim. Oceniamy dzisiejszą rzeczywistość realnie, a przeszłość bandażujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska