Kielcza: Trzyletnia dziewczynka została pogryziona przez psa. Przeszła operację w WCM w Opolu

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
- Dziecko jest w stanie stabilnym, ale ciężkim – mówi dr Wojciech Walas, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dzieci i Noworodków WCM. - Dziecko jest podłączone do respiratora i utrzymywane w stanie śpiączki farmakologicznej.
- Dziecko jest w stanie stabilnym, ale ciężkim – mówi dr Wojciech Walas, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dzieci i Noworodków WCM. - Dziecko jest podłączone do respiratora i utrzymywane w stanie śpiączki farmakologicznej. SłAwomir Mielnik
Trzyletnia dziewczynka pogryziona przez psa. Do wypadku doszło w Kielczy w gminie Zawadzkie.

W nocy dziecko została przetransportowana śmigłowcem LPR z powiatu strzeleckiego do Wojewódzkiego Centrum Medycznego. W szpitalu przeszło operację.

Obecnie dziewczynka przebywa na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dzieci i Noworodków.

Do pogryzienia doszło w Kielczy pod Zawadzkiem we wtorek ok. godz. 18.00.

Trzyletnia dziewczynka bawiła się na podwórku z bulterierem. W pewnym momencie zwierzę zaatakowało. Dziewczynka została dotkliwie pogryziona przez psa po twarzy i szyi.

Rodzina wezwała pogotowie, a lekarz zdecydował o natychmiastowym przetransportowaniu dziecka śmigłowcem do Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu.

- Jest w stanie stabilnym, ale ciężkim – mówi dr Wojciech Walas, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dzieci i Noworodków WCM. - Dziecko jest podłączone do respiratora i utrzymywane w stanie śpiączki farmakologicznej. W tej chwili dużym problemem są olbrzymie obrzęki twarzy i szyi, które nie pozwalają na wybudzenie dziecka i rozintubowanie. Dziewczynka będzie więc podłączona do respiratora do momentu wstępnego gojenia się ran i ustąpienia obrzęku.
Na szczęście nie doszło do uszkodzeń istotnych dla życia narządów, więc być może kolejna interwencja chirurgiczna nie będzie już konieczna. Istnieje jednak ryzyko infekcji. Rany kąsane goją się bardzo źle i często dochodzi do powikłań na skutek zakażeń. Zakażenia w obrębie szyi i twarzy mogą nawet stanowić zagrożenie życia.

Wyjaśnieniem zdarzenia zajęła się policja.

- Zaraz po wypadku policjanci przebadali rodziców i dziadków dziecka ustalając, że byli oni trzeźwi - mówi Paulina Porada, rzecznik komendy policji w Strzelcach Opolskich. - Teraz funkcjonariusze badają, czy doszło do narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zwierzę nie było szczepione. W związku z tym o sprawie został powiadomiony także powiatowy inspektor weterynarii.

- Poddaliśmy psa obserwacji - mówi dr Antoni Krupnik, inspektor weterynarii. - Na razie nie wykazuje on objawów agresji, ale jest jeszcze zbyt wcześnie, by wyciągać wnioski. Obserwacja potrwa 15 dni.

Z relacji domowników wynika, że pies miał swój kojec, który znajdował się przy domu. Ojciec dziecka i jednocześnie właściciel bulteriera twierdzi, że pies nie był nigdy wcześniej agresywny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska