Opiekunka zostawiła nastolatkę na granicy. Miasto zleciło kontrolę

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Młodzieżowy Dom Kultury w Opolu.
Młodzieżowy Dom Kultury w Opolu. Google Street View
Dziewczyna jest podopieczną Młodzieżowego Domu Kultury w Opolu. W ratuszu słyszymy, że taka sytuacja nie powinna się wydarzyć.

- Chcemy dokładnie przeanalizować sytuację i ustalić, dlaczego w ogóle do niej doszło - mówi Katarzyna Oborska-Marciniak, rzeczniczka prasowa opolskiego ratusza, któremu podlega MDK. - Dziewczyna miała wprawdzie skończone 18 lat, ale nie podlega dyskusji, że skoro wyjechała z zespołem, to nie powinna zostać sama na granicy. Zleciliśmy kontrolę, ponieważ zależy nam również na wyciągnięciu wniosków na przyszłość, aby więcej do takich sytuacji nie dochodziło.

O sprawie napisaliśmy we wtorek. 18-letnia Oliwia na początku lipca wyjechała do Czarnogóry z Zespołem Pieśni i Tańca „Opole”, działającym w Młodzieżowym Domu Kultury w Opolu. Problemy zaczęły się w drodze powrotnej, gdy na przejściu granicznym okazało się, że z dowodem osobistym dziewczyny jest coś nie w porządku.

- Córka płakała i mówiła, że Serbowie wyciągnęli ją z autokaru, twierdząc że jest poszukiwana przez Interpol i że wyjaśnianie sprawy może potrwać do trzech tygodni, które spędzi w celi - mówiła w rozmowie z nto pani Katarzyna, mama dziewczyny.

Ostatecznie po negocjacjach serbska służba celna oddała dokumenty, a cała grupa wróciła na dodatkowy nocleg do Czarnogóry, który sfinansował MDK. Zdecydowano, że następnego dnia tancerze spróbują przekroczyć granicę na przejściu z Chorwacją, ale tam sytuacja powtórzyła się.

To wtedy opiekunka poinformowała matkę dziewczyny, że wraca do Polski bez niej.
- Mówiła, że to nasza wina (Oliwia kilka miesięcy wcześniej straciła dowód osobisty i choć dokument się znalazł, w bazie nadal funkcjonował jako kradziony - przyp. red.) i twierdziła, że córka ma skończone 18 lat, więc sobie sama poradzi - relacjonowała matka Oliwii. - Błagałam ją, żeby dała mi chociaż 10 minut na wyjaśnienie tej sprawy. Stwierdziła tylko, że przykro jej, ale oni muszą już jechać i się rozłączyła.

Przerażona Oliwia została sama na granicy. Po kilku godzinach dojechała do niej pracownica MDK, która w tym czasie spędzała w Czarnogórze wakacje z rodziną. To ona zaopiekowała się dziewczyną i pomogła jej wrócić do Polski.

Dyrekcja placówki tłumaczyła nam, że sytuacja była trudna, do opiekunów wydzwaniali rodzice, którzy w Polsce czekali na swoje dzieci, a ci nie wiedzieli jak długo potrwa wyjaśnianie sprawy. Ostatecznie kierowniczka zespołu, która zostawiła dziewczynkę na granicy, została ukarana ustnym upomnieniem.

Za opiekunką murem stanęli rodzice innych dzieci, które brały udział w wyjeździe.

- W listach, które trafiły do nas podkreślają, że jest to osoba bardzo zaangażowana w pracę zespołu - relacjonuje Katarzyna Oborska-Marciniak, rzeczniczka ratusza. - Rodzice zwracają też uwagę, że opiekunka działała tak, aby oszczędzić stresów innym dzieciom, biorącym udział w tym wyjeździe.
Urzędnicy ratusza o incydencie, do którego doszło tydzień wcześniej dowiedzieli się dopiero po publikacji nto.

- Na szczęście dziewczyna wróciła bezpiecznie do domu, ale nie możemy uznać, że w takim razie nic się nie stało - podkreśla Katarzyna Oborska-Marciniak. - O ewentualnych konsekwencjach wobec osób, które doprowadziły do takiej sytuacji będziemy mogli mówić dopiero po dogłębnym zbadaniu sprawy.

Oliwia bardzo przeżyła to, co się wydarzyło na granicy. Po publikacji dziewczyna musiała zmierzyć się z falą nienawistnych wpisów, które pojawiły się w internecie pod jej adresem. Jej bliscy obawiają się, że bez wsparcia psychologicznego trudno będzie jej odzyskać równowagę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska