- Nie wiem, czy to co się stało w szpitalu, wymagało zawiadomienia prokuratury - mówi Roman Kolek, wicemarszałek województwa ds. lecznictwa. - Wszystko zależy od zakresu działań, jakie podejmował pracownik. Gdyby to się wydarzyło w trakcie działalności medycznej, mogłoby stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia osoby, której udzielano pomocy. Szpital podejmuje decyzje samodzielnie i to on za nie odpowiada.
O tym, że pijany pracownik Szpitala Wojewódzkiego w Opolu zajmował się pacjentką informowaliśmy we wtorek. Mężczyznę wzięto na badania, bo nie był w stanie pracować. Ich wynik potwierdził, że jest pod wpływem alkoholu. Szpital nie zawiadomił o sprawie policji ani prokuratury.
Po tygodniu od incydentu pracownik został natomiast zwolniony dyscyplinarnie.
Z anonimowej informacji, która dotarła do nto wynikało, że mężczyzna obsługiwał strzykawkę automatyczną w pracowni tomografii komputerowej podczas przygotowywania kontrastu dla pacjentki. W pewnym momencie miał osunąć się na ziemię.
Szpital utrzymuje, że kierownik, który interweniował, zastał pracownika w pomieszczeniu dla techników rtg, do którego nie mają wstępu pacjenci.
Zapytaliśmy wicemarszałka, który jest lekarzem, czy jeśli faktycznie nietrzeźwy pracownik podawał pacjentce kontrast, było to dla niej zagrożeniem.
- Zbyt szybkie podanie kontrastu bez monitorowania stanu zdrowia, może powodować spadek ciśnienia czy inne niepożądane reakcje - przyznaje Roman Kolek.
Anonim w sprawie incydentu pod koniec marca dotarł również do urzędu marszałkowskiego.
- Biorąc pod uwagę, że autor bardzo precyzyjnie opisał sytuację, uznałem, że nie są to zarzuty wyssane z palca. Dlatego już wtedy poprosiliśmy szpital o wyjaśnienia. Czekamy na nie - mówi Kolek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?