Wkrótce wyrok ws. lekarki, która odbierała poród Barbary Bonk

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Sąd uprzedził w czwartek o możliwej zmianie kwalifikacji czynu Hannie Żwirskiej-Lembrych z nieumyślnego spowodowania śmierci na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Sąd uprzedził w czwartek o możliwej zmianie kwalifikacji czynu Hannie Żwirskiej-Lembrych z nieumyślnego spowodowania śmierci na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Sławomir Draguła
W czwartek od początku ruszyła rozprawa odwoławcza Hanny Żwirskiej-Lembrych (oskarżona zgodziła się na podawanie nazwiska), która odpowiada przed sądem za fatalny w skutkach poród Barbary Bonk.

Lekarka odpowiada przed sądem za fatalne skutki porodu, podczas którego poważnego niedotlenienia mózgu doznała Julia Bonk, córka znakomitego polskiego sztangisty Bartłomieja. Po wielomiesięcznej walce dziewczynka zmarła.

Sąd pierwszej instancji uznał, że stopień szkodliwości czynu i wina oskarżonej nie są znaczne i warunkowo umorzył postępowanie na 2 lata. Od tej decyzji odwołała się prokuratura oraz oskarżyciele posiłkowi, czyli rodzice zmarłej dziewczynki, którzy uważają karę za zbyt łagodną. Chcą uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania.

Na początku dzisiejszej rozprawy sędzia Zbigniew Kwiatkowski uprzedził strony, że możliwa jest zmiana kwalifikacji czynu na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. To dobra wiadomość dla lekarki, która do tej pory odpowiadała za nieumyślne spowodowanie śmierci. Grozi za to do 5 lat więzienia, za spowodowanie ciężkiego uszczerbku do lat 3. Sąd ujawnił też dziś wniosek sporządzony przez okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej o ukaranie Hanny Żwirskiej-Lembrych. Jego zdaniem lekarka niedostatecznie nadzorowała i niewłaściwie oceniła rozwój akcji porodowej Barbary Bonk. Tą sprawą zajmuje się okręgowy sąd lekarski w Częstochowie.

Podczas mów końcowych prokurator Jerzy Kula z Prokuratury Okręgowej mówił, że nie może być w tym wypadku mowy, że stopień szkodliwości czynu i wina oskarżonej nie są znaczne.

- Przecież podczas porodu doszło do nieodwracalnych uszkodzeń w mózgu, których skutkiem była śmierć dziewczynki - argumentował Jerzy Kula. - Dziecko cierpiało prawie dwa lata, zanim zmarło. To oskarżona odpowiadała za poród. Jest lekarzem, który ma ratować i chronić ludzkie życie. Nie ma wątpliwości, że miała odpowiedni sprzęt i warunki do tego, by wykonać wszystkie potrzebne badania i postawić trafną diagnozę. W szpitalu była też wyposażona sala do cesarskich cięć.

Podobnie argumentowała mecenas Joanna Kopania, pełnomocnik rodziny Bonków.

Z kolei mecenas Andrzej Kurkiewicz, obrońca oskarżonej lekarki, chciał utrzymania poprzedniego wyroku w mocy.

- Moja klientka była jednym z lekarzy, którzy brali udział w procesie związanym z porodem, a cała wina spadła na nią - uzasadniał Andrzej Kurkiewicz. - Sąd pierwszej instancji dokładnie zbadał wszystkie okoliczności zdarzenia i stąd umorzenie.

Dramat, którego pokłosiem był proces, rozegrał się pod koniec listopada 2012 roku w szpitalu ginekologiczno-położniczym w Opolu. To właśnie tu na świat przyszły córki brązowego medalisty olimpijskiego z Londynu Bartłomieja Bonka. Maja urodziła się zdrowa. Przy narodzinach Julii wystąpiły tragiczne w skutkach komplikacje.

Ogłoszenie wyroku sąd wyznaczył na 14 lipca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska