Święty Józef silniejszy od Armii Czerwonej

Krzysztof Ogiolda [email protected]
Gdy do wioski zbliżał się front, mieszkańcy błagali św. Józefa o ocalenie. Modlitwa została wysłuchana. Nikt z tutejszych nie zginął.

Lidia Mróz miała w lutym 1945 roku 14 lat. Pamięta dobrze niepokój, jaki budziły w niej odgłosy sowieckiej artylerii, widoczne z daleka łuny pożarów i opowieści o żołnierzach armii radzieckiej, którzy mordują i gwałcą kobiety.

- Ówczesny proboszcz, ksiądz August Klement, wezwał nas do kościoła, gdzie prosiliśmy św. Józefa o ocalenie od straszliwych skutków wojny. Ludzi w kościele było bardzo dużo, a modlitwy trwały cały dzień i noc - wspomina pani Lidia. - Proboszcz wziął do bryczki monstrancję z Najświętszym Sakramentem, jeździł po ulicach wsi i błogosławił domy i mieszkańców.
Niedługo po uroczystych modłach większość mieszkańców uszła z Chróściny przed frontem i ukryła się w okolicznych miejscowościach. Rosjanie weszli do wioski 18 marca przed południem i tego samego dnia ją opuścili. Inaczej niż w nieodległych Boguszycach i Zimnicach tu nie było żadnych walk, gwałtów, masowych morderstw ani pożarów. Nazajutrz - 19 marca, w dzień św. Józefa, część mieszkańców wraz z proboszczem wróciła do domów. Wieczorem zebrali się w kościele i z wdzięczności za ocalenie uroczyście ślubowali, że po wsze czasy będą przez cały marzec czcić w sposób szczególny św. Józefa i dziękować mu za opiekę.
- Świadectwo o tamtym ślubowaniu złożył nieżyjący już parafianin, pan Alojzy SchŁtzner - mówi, pokazując nam kronikę parafialną ks. Ryszard Wołowiec, proboszcz parafii św. Piotra i Pawła w Chróścinie Opolskiej. - Mieszkańcy przestrzegali go pilnie przez wszystkie te lata. W marcu wystawiamy przynoszoną z klasztoru sióstr w kościele figurę św. Józefa, przy której codziennie odprawiamy nowennę i śpiewamy litanię ku czci świętego. Przez wszystkie te lata 19 marca był zawsze w naszej wiosce dniem świątecznym. Zgodnie ze ślubowaniem rolnicy przez 60 lat nie pracowali tego dnia w polu.

Podobnie jak inni mieszkańcy, pani Lidia Mróz jest przekonana, że nie tylko wioska, ale i jej rodzina ocalała dzięki opiece świętego patrona.
- My wracaliśmy po przejściu frontu do Chróściny pieszo, tylko z ręcznym wózkiem, aż spod Prudnika. Kiedy w lesie zatrzymali nas Rosjanie, bałyśmy się bardzo. Moja mama i ciocia były wtedy młodymi kobietami. Tymczasem sowieci po rozmowie z nami puścili nas wolno, nie robiąc żadnej krzywdy. Byłam i jestem pewna, że to był cud otrzymany dzięki św. Józefowi. Zresztą wiele razy w życiu odczuwałam jego pomoc - mówi pani Lidia.
Uroczystościom sześćdziesięciolecia pamiętnego ślubowania przewodniczył w minioną sobotę ks. bp Paweł Stobrawa. Po południu proboszcz - wzorem swego poprzednika sprzed 60 lat - przejechał dorożką przez główne ulice, błogosławiąc ludzi Najświętszym Sakramentem. Mieszkańcy, jak ich przodkowie wychodzili przed domy i klękali na ulicy. Dziękowali za tamtą opiekę sprzed lat i prosili o błogosławieństwo na przyszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska