Bez kasy, bez mebli

Fot. Sławomir Mielnik
Krzysztof Topolnicki nie może zrozumieć, dlaczego sklep nie uwzględnia jego reklamacji.
Krzysztof Topolnicki nie może zrozumieć, dlaczego sklep nie uwzględnia jego reklamacji. Fot. Sławomir Mielnik
Krzysztof Topolnicki od prawie czterech miesięcy czeka, aż sklep "Hornet-Design" z Opola odda mu ponad dwa tysiące złotych.

Opinia

Opinia

Urszula Leśkiewicz, miejski rzecznik konsumenta:
- W tej sprawie racja i dokumenty, które widziałam, stoją po stronie klienta. Jestem zdziwiona faktem, że sklep nie chce od tak długiego czasu wypłacić pieniędzy. Właśnie pomagam panu Topolnickiemu przygotować pozew do sądu. Dziś nie widzę innej drogi na odzyskanie pieniędzy. W najgorszym przypadku to może potrwać kilka miesięcy, ale mój klient sumę, którą wpłacił, powinien otrzymać.

Jeszcze w ubiegłym roku zamówił w salonie stół, krzesła oraz fotel. Towar dostarczono mu do domu. Wtedy zaczęły się kłopoty. - Konkretnie otrzymaliśmy krzesła i fotel - uściśla Topolnicki. - Niestety, zostały uszkodzone najprawdopodobniej podczas transportu. Były spore wgniecenia, odpryski, a co najgorsze - krzesła nie miały jednolitej barwy.

Małżeństwo Topolnickich zgłosiło wszystkie uwagi w sklepie. Potem pojawił się w mieszkaniu rzeczoznawca producenta. Uznał w całości reklamację. Spisano protokół, a meble pojechały z powrotem do fabryki. Stamtąd przyszło pismo z informacją, iż pieniądze wypłaci sklep, z którym Topolnicki zawarł umowę.
- Czekaliśmy spokojnie tydzień, ale w drugim już zadzwoniliśmy do sklepu - opowiada Topolnicki. - Tam nagle się okazało, że nie zgłosiliśmy formalnie reklamacji. To była nieprawda, bo wystarczył telefon, mimo to wypisaliśmy pismo i na pieniądze (ponad 2 tys. złotych - przyp. red.) czekamy... do teraz, a przecież minęło już kilka miesięcy.
Zdesperowani Topolniccy, którzy nie mają ani mebli, ani pieniędzy, zwrócili się po pomoc do miejskiego rzecznika konsumentów. Do właściciela salonu meblowego wysłano już pisma przedsądowe, a teraz szykowany jest pozew.
- Nie potrafimy zrozumieć dlaczego, nie oddaje się nam pieniędzy - zastanawia się Topolnicki.

Ewa Dzięcielewska, właścicielka sklepu, przyznaje, że towar nadał się do reklamacji i uspokaja: - Działamy zgodnie z prawem. Do maja mamy czas na zakończenie tej sprawy i na pewno się w tym terminie zmieścimy. Kłopot jest na linii salon-fabryka, ale myślę, że wkrótce się wszystko wyjaśni, a klienci otrzymają swoje pieniądze. Pozew? Myślę, że cała sprawa będzie załatwiona bez udziału sądu - mówi Dzięcielewska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska