Gorąco było pod sceną

Sylwester Koral [email protected]
- W niedzielę w amfiteatrze ochroniarze brutalnie uspokajali bawiących się ludzi - zaalarmowali nas czytelnicy. - Wykonywaliśmy tylko swoje zadania - odpowiadają szefowie agencji ochrony.

Opinia
Raz ich poniosło
Mówi Rafał Poliwoda, dyrektor MOK-u w Opolu:
- Podczas koncertu TSA otrzymałem jeden sygnał o agresywnej osobie, która została wyprowadzona przez ochroniarzy poza amfiteatr. Nie widziałem tego zdarzenia, ale dowiedziałem się, że ochroniarze zbyt gorliwie usuwali tego człowieka. Być może agresja tej osoby spowodowała niepotrzebną kontrreakcję ochrony? Po naszych uwagach Gwarant zachowywał się w porządku. Impreza była monitorowana najnowszym sprzętem, przy wejściu "wyłapano" mnóstwo dziwnych przedmiotów, jak noże czy inna biała broń.

Niedzielny koncert TSA, Zaleffa oraz Zbernego 3000 był imprezą kończącą Dni Opola. Na imprezę przyszło około pięciu tysięcy osób. Wczoraj otrzymaliśmy dwa maile opisujące pracę ochroniarzy Gwaranta (firma zabezpieczała wydarzenie), którzy w brutalny sposób uspokajali i wyprowadzali z widowni najbardziej krewkich zabawowiczów.

- Byliśmy świadkami sytuacji, kiedy pięciu ochroniarzy kilkakrotnie wywlekło z tłumu bawiących się młodych chłopaków, a także dziewczynę - napisała do nas kobieta. - Czy nie wystarczy podejść i upomnieć, uspokoić? Czy użycie siły jest jedynym wyjściem z sytuacji? Nie pierwszy raz byłam świadkiem "akcji" Gwaranta i przyznam, że jestem zdegustowana ich postępowaniem.
Podobnie opisał wydarzenie inny widz niedzielnego koncertu.
- Ochroniarze, widząc małą sprzeczkę w pobliżu sceny, pobiegli w szóstkę w tamtą stronę i wyciągnęli człowieczka, który najmniej "dymił",wlokąc go za kurtkę po ławkach - pisze w mailu. Trzymany przez ochroniarzy mężczyzna podniósł ręce, dając do zrozumienia, że będzie spokojny. - Nie zważając na to, ochroniarze we czterech wlekli go przez cały sektor. Nie wiem gdzie, ale po dziesięciu minutach wrócili sami. Sytuacja taka miała miejsce kilkakrotnie. Nie próbuję usprawiedliwiać wszczynających burdy, ale zastanawiam się, czy ochrona wyprowadza prowodyra czy kogoś, na kim można wyładować swoje frustracje?
Zbigniew Duszeńko, dyrektor ochrony Gwaranta, twierdzi, że wydarzenia miały się zupełnie inaczej.
- Interweniowaliśmy, to fakt, ale nie kilka, lecz dwa razy. Musieliśmy rozdzielić ludzi, którzy się między sobą bili. Wyprowadziliśmy ich, a później przekazaliśmy policji - wyjaśnia Duszeńko. Jak przyznał, jeden z wyprowadzanych szarpał się z ochroniarzami i ich kopał. - Ten mężczyzna podniósł ręce także na lekarza i policjantów.

Dyrektor dodał, że jego ochroniarze interweniują zawsze w przypadku zakłócenia ładu, spokoju czy porządku.
- Ich zadaniem jest uspokojenie awanturującego się, a jak to nie pomaga, to odizolowanie - dodaje. - Natomiast jeżeli ktoś nie daje się wyprowadzić, to po prostu trzeba mu pomóc. Czytelnicy zarzucają nam brutalność, ale podczas wyprowadzania tych panów część publiczności biła nam brawo. Co prawda inni gwizdali, ale oklaski wyraźnie słyszałem.
Sławomir Szorc, rzecznik prasowy policji w Opolu, poinformował nas, że podczas niedzielnego koncertu ochrona przekazała im jedną osobę.
- Był to młody, bardzo agresywny człowiek. Mężczyzna odmówił poddania się badaniom lekarskim i został przez policję odwieziony na izbę wytrzeźwień - wyjaśnił rzecznik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska