Ani słowa o psie

Redakcja
Ze Stanisławem Firlikiem, prezesem opolskiego towarzystwa kynologicznego, lekarzem weterynarzem, rozmawia Artur Janowski

- Założenie jest takie: to ma być rozmowa bez słowa pies. Da pan radę, mimo że wszyscy wciąż pytają o te czworonogi?
- Spróbujemy. Pytania mnie nie męczą. Szczerze mówiąc, to gdziekolwiek jestem, czy na imieninach, czy też na urodzinach, to temat rozmów schodzi na zwierzęta i tak aż do końca imprezy. Radzę sobie, bo to moja pasja.
- Lubi pan koty?
- Lubię wszystkie zwierzęta, ale koty bardzo. One są ciekawszymi istotami od psów. Uwielbiam patrzeć, jak chodzą, jak zastanawiają się nad każdym ruchem. Myślą. To są wręcz istoty nie z tego świata. W nich jest jakaś wielka tajemnica.
- Potocznie określa się to często tak: koty są fałszywe.
- To nieprawda. Trzeba je po prostu bardziej poznać. Poświęcić im więcej czasu. Jako istoty o bogatym wnętrzu dużo później otwierają się niż psy
- O tych zwierzakach mieliśmy nie mówić.
- No, dobrze. Wracając do kotów, to mamy w domu dwa, Miciusia i Kiciusia. Psa [tuż po tym słowie duży uśmiech - red.] nie mamy m.in. dlatego, że wracamy późno wieczorem do domu.
- Jak pan wraca, to: zabiera się np. za oglądanie meczów, gotowanie obiadu dla żony, a może czytanie książek?
- Mecze tak, ale rzadko. Ostatnio oglądałem Liverpool kontra Chelsea. Z gotowaniem radzę sobie kiepsko. Potrafię przyrządzić jajecznicę i kiełbaskę na gorąco. Zdecydowanie lepiej wychodzi mi czytanie. Lubię dobrą powieść, a ostatnio czytałem Hamleta. To dobra książka do uzmysłowienia sobie, że pytanie: czy być, czy nie, było aktualne wieki temu i jest teraz.
- Wróćmy na ziemię. Z wkręceniem żarówki się pan upora?
- Chyba tak, ale np. o naprawie radia już nie ma mowy.
- Podejrzewam, że radio pojawia się tu nieprzypadkowo.
- Kiedyś wyleczyłem pewnej pani kota. Tak zaufała w moje umiejętności, że natychmiast zaproponowała mi naprawę starego radia lampowego. Musiałem odmówić. Pamiętam jednak jej zawiedzioną minę do dziś.
- Co by pan zabrał na bezludną wyspę?
- Oj, trudne pytanie. Musiałbym się przygotować, a tak na szybko to... książkę i wędkę.
- A jednak kusi mnie i na koniec zapytam o psy. Czy to tytko brak czasu powoduje ich nieobecność w domu?
- To główny powód, ale przyznaję, jest jeszcze coś. Ja chciałbym labradora, żona optuje za jamnikiem, a sznaucera upodobała sobie córka. Jak się jakoś zajedziemy w tych naszych upodobaniach, to może kiedyś i pies u nas zagości?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska