Łańcuchy wielkiej niezgody

Fot. Paweł Stauffer
Łańcuchy, którymi sąsiedzi z Chmielowickiej 52-58 ogrodzili swój mały parking, bardzo bulwersują Pawła Walkowskiego i Lucjana Brzozowskiego z Chmielowickiej 32-40.
Łańcuchy, którymi sąsiedzi z Chmielowickiej 52-58 ogrodzili swój mały parking, bardzo bulwersują Pawła Walkowskiego i Lucjana Brzozowskiego z Chmielowickiej 32-40. Fot. Paweł Stauffer
Jak Kargule z Pawlakami dwie wspólnoty mieszkaniowe z ul. Chmielowickiej spierają się o miedzę. Miedza to kawałek parkingu między blokami - starczy tam miejsca na osiem samochodów.

Bloki stoją naprzeciwko siebie. Ludzie znają się od lat. A jednak ostatnio mało się do siebie nawzajem uśmiechają. Powodem sporu jest malutki parking, placyk z dziurami po wykruszonym betonie.
Placyk, zgodnie z mapami geodezyjnymi, należy do wspólnoty mieszkaniowej z Chmielowickiej 52-58, ale Chmielowicka 32-40 przez lata stawiała tu swoje auta. Trzy tygodnie temu właściciele ogrodzili parking łańcuchami. Każdy lokator spod numerów 52-58 dostał klucz do kłódki. Tego wspólnota spod numerów 32-40 nie zniesie. Interweniowała już policja, straż miejska.
- Przez te łańcuchy nie możemy dojechać do czterech miejsc parkingowych, które sami sobie wybudowaliśmy na naszym terenie przed naszym blokiem - mówi Lucjan Brzozowski z zarządu wspólnoty 32-40. - Poza tym to droga pożarowa, która zgodnie z prawem musi być przejezdna o każdej porze dnia i nocy.

- Jaka droga pożarowa? Przecież to parking! - odpowiada Leokadia Guzicka z zarządu wspólnoty 52-58. - Chcemy ten teren wyremontować, trzy tygodnie temu zaproponowaliśmy tamtym, żeby się dołożyli do kosztów. Nie chcieli, no to parking ogrodziliśmy.
- To oni nie chcieli! Proponowaliśmy, żeby to miejsce zagospodarować, kiedy budowaliśmy te nasze miejsca parkingowe - twierdzi Lucjan Brzozowski.
Lokatorzy spod numerów 52-58 zadecydowali o ogrodzeniu na zebraniu swojej wspólnoty (podjęli uchwałę).
- Powiedzmy sobie szczerze, że zrobiliśmy to trochę tamtym na złość - mówią małżonkowie - szczęśliwi posiadacze klucza do kłódki. - Wszyscy z tego parkingu korzystali, więc dlaczego tylko my mieliśmy za niego płacić? Tak samo jest z uliczką pod naszymi oknami: jeżdżą nią ludzie z czterech bloków, ale dziury musimy łatać my, jako właściciele.
Paweł Walkowski z bloku 32-40 jest pesymistą:
- Tu polubownie nic się nie załatwi.
- Jak będzie trzeba, pójdziemy do sądu - zapowiada pan Lucjan.
- Jesteśmy gotowi się sądzić, bo prawo jest po naszej stronie - odpowiada pani Leokadia.
Jej zdaniem sąsiedzi mogą rozwiązać problem budując sobie własny dojazd pod blok przez środek placu zabaw. Wystarczy, że zlikwidują jedną z dwóch piaskownic.

- Teren placu zabaw należy do nas, posadziliśmy krzewy, wybudowaliśmy te piaskownice - mówi Lucjan Brzozowski. - Tyle że bawią się w nich i nasze dzieci, i dzieci z tamtego bloku. Przecież nie będziemy ich stąd gonić.
Rzeczywiście, na nieogrodzony plac zabaw może wejść każdy. Przynajmniej tutaj nie czuć atmosfery konfliktu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska