Kto zapłaci za spalone rowery

Fot. Paweł Stauffer
- Na tym rowerze to ja chyba nigdzie nie pojadę - mówi Kuba Utrat.
- Na tym rowerze to ja chyba nigdzie nie pojadę - mówi Kuba Utrat. Fot. Paweł Stauffer
Mieczysława Utrat chce odszkodowania od spółdzielni mieszkaniowej. Według spółdzielni pieniądze jej się nie należą.

Przyjrzymy się sprawie

Przyjrzymy się sprawie

Mówi Franciszek Dezor, prezes spółdzielni "Przyszłość":
- Niech ta pani napisze do nas pismo i my je przeanalizujemy. Najpierw ustalimy, jak powstał pożar i czy pracownicy montujący okna mogli go spowodować. Już teraz jednak mogę powiedzieć, że w pomieszczeniu zsypu łatwopalnych rzeczy, jak materac, nie powinno być.

Powód: sprzęt stał... w niedozwolonym miejscu.W czwartek wieczorem mieszkająca w bloku przy ul. Rybackiej kobieta poczuła swąd spalenizny. Gdy wyszła na korytarz, okazało się, że pali się pomieszczenie zsypu na śmieci, niedaleko jej mieszkania. Ogień szybko ugaszono, ale żywioł zniszczył dwa rowery i materac, które trzymała tam rodzina pani Mieczysławy.

- W zasadzie oprócz kół i ram wszystko w rowerach zostało spalone: siodełka oraz wszystkie plastikowe części. Materac spłonął cały - wylicza właścicielka. Według niej straty wynoszą około 900 złotych.
Przyczyną pożaru była iskra, która podczas spawania metalowych ram pod okna (w bloku trwa wymiana okien na klatce schodowej) wpadła do pomieszczenia na zsyp.

Po pożarze pani Mieczysława postanowiła się ubiegać w spółdzielni o odszkodowanie. Okazało się, że nic z tego nie wyjdzie.
- Wszystkie zsypy mają być ogólnodostępne. Z tego co wiem, ta pani nie miała zgody na zamykanie tam rowerów - wyjaśnia Marek Kondziołka, kierownik osiedla Centrum w spółdzielni "Przyszłość", do której należy blok. - Zresztą tak samo wyglądałaby sytuacja, gdyby rower spalił się na klatce schodowej, która także nie jest od przechowywania takich rzeczy. Dla mnie sprawa jest zamknięta.

Zsyp to jedyne miejsce, gdzie pani Mieczysława mogła trzymać rowery. Kiedyś stały na korytarzu i ktoś je ukradł. Kupiła nowe i wstawiła je do piwnicy - stamtąd też zostały ukradzione. Kolejne się spaliły.
- Nie popuszczę. To spółdzielnia prowadziła prace i to z ich winy zsyp się zapalił - uważa pani Mieczysława. - Na dniach napiszę do spółdzielni oficjalne pismo. Wydaje mi się, że spółdzielnia powinna zadośćuczynić moim stratom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska