Pół wieku temu? I co z tego!

Justyna Janus [email protected]
Rok 2005Pierwszy rząd od lewej: Jerzy Reginek, Herbert Okos, Herbert Pikos, Jan Czech, Werner Jurek, Maria Leśniak (wychowawczyni), Renata Duda-Zyzik. Drugi rząd od lewej: Teresa Wencel, Urszula Dziuk-Kotula, Ewa Wisz-Tomkowicz, Helmut Kampa, Ginter Cygan, Gerda Wocka-Wodarz, Klara Wystrach-Lelek, Hildegarda Mazur-Kala, Jadwiga Czech-Kenig, Maria Jurek-Teodorowicz. Trzeci rząd od lewej: Henryk Grzyszczok, Werner Czok, Dariusz Brzozowski (dzisiejszy dyrektor gimnazjum w Komprachcicach), Oskar Okos, Rudolf Kwas, Maria Langner-Baran, Felicja Gala-Szopa, Elżbieta Bul-Skrzypczyk, Maria Baron-Nizik, Gertruda Glozowic-Bednorz, Karina Matuszek-Jurek, Konrad Jurek.
Rok 2005Pierwszy rząd od lewej: Jerzy Reginek, Herbert Okos, Herbert Pikos, Jan Czech, Werner Jurek, Maria Leśniak (wychowawczyni), Renata Duda-Zyzik. Drugi rząd od lewej: Teresa Wencel, Urszula Dziuk-Kotula, Ewa Wisz-Tomkowicz, Helmut Kampa, Ginter Cygan, Gerda Wocka-Wodarz, Klara Wystrach-Lelek, Hildegarda Mazur-Kala, Jadwiga Czech-Kenig, Maria Jurek-Teodorowicz. Trzeci rząd od lewej: Henryk Grzyszczok, Werner Czok, Dariusz Brzozowski (dzisiejszy dyrektor gimnazjum w Komprachcicach), Oskar Okos, Rudolf Kwas, Maria Langner-Baran, Felicja Gala-Szopa, Elżbieta Bul-Skrzypczyk, Maria Baron-Nizik, Gertruda Glozowic-Bednorz, Karina Matuszek-Jurek, Konrad Jurek.
Dwa zdjęcia. Na jednym uśmiechnięte dziewczyny, na drugim uśmiechnięte kobiety. Czas się nieźle napracował, ale tej klasie nie dał rady...............

Profesor pisze*

Profesor pisze*

Kochane Dzieci: Pielęgnujcie Drzewo, którego jesteśmy owocami, naszego wspólnego dziedzictwa, którym przede wszystkim jest nasz język, nasza "Ślunskoł gołtka", pogardliwie osądzana przez niktórych Niemców wyrażeniem "Wasserpolnisch", a i przez wielu rdzennych Polaków pogardzana. "Nie mumy się cego stydić". Jesteśmy w Europie, ale Opolszczyzna jest naszą małą ojczyzną, naszym Heimatem.
*Fragment listu Franciszka Lary, byłego nauczyciela klasy, do uczniów. Profesor nie mógł przyjechać na spotkanie, bo na uniwersytecie stanowym w Nowym Jorku zatrzymały go obowiązki.

Pierwsze zdjęcie zrobiono w czerwcu 1954 roku. Kiedy ustawiali się przed budynkiem szkoły powszechnej w Komprachcicach, świadectwa jej ukończenia mieli już w kieszeni. Było pochmurne niebo, a oni myślami błądzili po
lasach i jeziorach - to normalne, przecież zaczynały się wakacje. Kiedy ma się kilkanaście lat, tak jak oni wtedy, najdalsza przyszłość to jutro. Może zastanawiali się,
co będą robić za tydzień lub dwa, ale na pewno nie za 50 lat. Zdjęcie zrobili na pamiątkę. Nie wiedzieli, że za pół wieku ktoś znajdzie je w albumie i będzie chciał sobie przypomnieć starych kolegów ze szkoły. Zorganizuje
spotkanie, wszyscy się zjadą do
rodzinnej miejscowości i jeszcze raz staną do wspólnego zdjęcia.
W tym samym miejscu, pod tymi samymi oknami, z tym samymi koleżankami u boku. A wśród nich, tak jak kiedyś, będzie pani Maria Leśniak - ich ukochana wychowawczyni.

Na pewno nie myślał o tym chłopak o blond włosach i niebieskich oczach (na pierwszym zdjęciu trzeci od lewej w górnym rzędzie). Kiedy fotograf robił to zdjęcie, on myślami był gdzie indziej. Co prawda niezbyt daleko.
- Dobrze, powiem prawdę - opowiada Werner Jurek. - Myślałem o tej dziewczynie, która stała obok mnie (od red. dziewczyna nazywała się Dorota Laksy). Strasznie
mi się podobała. Nic z tego nie wyszło. Chyba byłem zbyt nieśmiały. Potem poznałem moją żonę, a o tej szkolnej fascynacji zapomniałem.
Pan Werner mieszka dziś w Niemczech, tak jak połowa jego byłej klasy. Niczego w życiu nie żałuje. Udało mu się skończyć dobrą szkołę, zdobyć zawód, dostać pracę na odpowiedzialnym stanowisku.
- Wszystko jest tak, jak miało być - mówi Pan Werner.
Zdjęcie zrobione pół wieku temu, w trakcie spotkania po latach przechodziło z rąk do rąk. - To jestem ja - rozlegało się co chwila. A kim jest ta dziewczyna z długimi warkoczami i prześlicznym uśmiechem, która stoi w górnym rzędzie piąta z prawej? Jej koleżanki nie miały wątpliwości, mimo, że nie ma już warkoczy, a na spotkanie przyszła w eleganckiej garsonce. Przecież to Gerda Wocka (nie wszyscy wiedzą, że panna Gerda wyszła za mąż i teraz ma na nazwisko Wodarz).
- Niestety, warkocze musiałam ściąć zaraz po wyjściu ze szkoły - opowiada pani Gerda. - Chciałam być fryzjerką i na praktykach w zakładzie musiałam mieć odpowiednią fryzurę, żeby przyciągnąć klientki. Warkocze poszły więc do kosza, ale zawód się przydał. Warkoczy nie żałowałam.

Rok 2005
Pierwszy rząd od lewej: Jerzy Reginek, Herbert Okos, Herbert Pikos, Jan Czech, Werner Jurek, Maria Leśniak (wychowawczyni), Renata Duda-Zyzik. Drugi rząd od lewej: Teresa Wencel, Urszula Dziuk-Kotula, Ewa Wisz-Tomkowicz, Helmut Kampa, Ginter Cygan, Gerda Wocka-Wodarz, Klara Wystrach-Lelek, Hildegarda Mazur-Kala, Jadwiga Czech-Kenig, Maria Jurek-Teodorowicz. Trzeci rząd od lewej: Henryk Grzyszczok, Werner Czok, Dariusz Brzozowski (dzisiejszy dyrektor gimnazjum w Komprachcicach), Oskar Okos, Rudolf Kwas, Maria Langner-Baran, Felicja Gala-Szopa, Elżbieta Bul-Skrzypczyk, Maria Baron-Nizik, Gertruda Glozowic-Bednorz, Karina Matuszek-Jurek, Konrad Jurek.

Na korytarzu starej szkoły, w rogu stoją dwaj mężczyźni. Obaj mają skronie przyprószone siwizną, eleganckie garnitury i białe koszule. Stoją i o czymś rozmawiają, śmieją się, gestykulują. - Oni tak zawsze - mówią koledzy z klasy. To prawda. Ginter (kiedyś Cygan, dzisiaj Zygan) i Heinrich (kiedyś Grzysczok, dzisiaj Gryschok) to przyjaciele ze szkolnej ławki. Zawsze razem. Na lekcjach i po lekcjach. Mają więc co wspominać.
- Chciałem być elektrykiem, no i się udało. Czego chcieć więcej. Udała mi się również przyjaźń - mówi pan Ginter. - Nawet teraz, kiedy obaj wyjechaliśmy do Niemiec, nie tracimy kontaktu.

- Mieszkamy w miejscowościach odległych od siebie o 200 kilometrów, ale dalej się spotykamy. Jeden bez drugiego tak być nie mogło. Jesteśmy dowodem na to, że szkolna przyjaźń może wiele przetrwać - mówi pan
Heinrich.
Na wspólnych szkolnych wyprawach się nie skończyło. Ich ostatnie dzieło to właśnie spotkanie klasowe.
- W październiku przypomniałem sobie, że przecież niedługo mija 50 lat, jak skończyliśmy szkołę, i warto byłoby się spotkać - mówi pan
Heinrich.
Zaczęło się dzwonienie, szukanie starych kolegów i koleżanek (z nimi był największy problem, bo wszystkie zmieniły nazwiska). Połowa klasy wyjechała do Niemiec, połowa została w Polsce. Dzwonili do szkoły, do rodzinnych domów. Szperali w internecie i książkach telefonicznych. No i się udało. Na spotkanie klasowe 51 lat po zakończeniu szkoły przyszli niemal wszyscy. Po raz drugi mogli stanąć do wspólnego zdjęcia. Tym razem fotograf miał więcej pracy. Bo jak przerwać rozmowę ludzi, którzy nie widzieli się pół wieku, i namówić ich do pozowania. Udało się.

Drugie zdjęcie zrobiono w czerwcu 2005 roku. Kiedy ustawiali się przed budynkiem gimnazjum w Komprachcicach, świadectw już nie potrzebowali. Było bezchmurne niebo, a oni myślami błądzili po ogródkach i swoich rodzinach - to normalne przecież zaczynały się wakacje... A wśród nich była ukochana wychowawczyni...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska