- Niepotrzebne marnowanie pieniędzy polskiego podatnika na spełnianie zachcianek i fanaberii przedstawicieli Mniejszości Niemieckiej - tak działacze Prawa i Sprawiedliwości podsumowali starania władz Chrząstowic o to, by jeszcze w tym roku na trzech stacjach kolejowych w gminie zawisły dwujęzyczne tablice.
Sympatycy PiS-u pojawili się wczoraj pod chrząstowickim urzędem gminy i odczytali petycję w tej sprawie. Ich zdaniem w gminie jest wiele pilniejszych spraw do załatwienia, choćby naprawa dróg.
- Dziś, kiedy tyle się mówi o kryzysie, gdy ludzie nie mają na lekarstwa lepiej przeznaczyć te pieniądze na dożywianie dzieci czy zakup podręczników - wskazywał Arkadiusz Szymański, opolski sekretarz okręgowy PiS.
Heleny Rogackiej, wójt Chrząstowic podczas PiS-owskiej pikiety nie było w urzędzie. Petycja protestujących ma trafić również do władz regionu i posła MN.
- Chcemy wiedzieć, czy inicjatywa pani wójt jest tylko pojedynczym wybrykiem, czy pójdą za nią podobne inicjatywy w innych rządzonych przez mniejszość gminach - tłumaczy Arkadiusz Szymański.
Polsko-niemieckie tablice - jako pierwsze w województwie - mają stanąć na stacjach kolejowych w Chrząstowicach, Dębskiej Kuźni i Suchym Borze. Będą kosztować 29 tysięcy złotych. Gmina dostała na ten cel rządową dotację, przetarg jest już rozstrzygnięty.
- Na stacjach pojawią się do 26 października - przewiduje wójt Rogacka i podkreśla, że pomysł wyszedł nie od niej, ale z miejscowego koła Mniejszości Niemieckiej.
- Taką możliwość stwarza nam polskie prawo, a jeśli rząd daje na to fundusze, to dlaczego tego nie zrobić? - pyta.- Dzięki temu będziemy międzynarodowi i przebojowi, bo to my wyznaczamy nowe standardy.
Na zarzut PiS-u, że pieniądze wydane na tablice, można by lepiej wykorzystać, wójt Chrząstowic odpowiada tak:
- Drogi w miarę możliwości remontujemy, a nasze dzieci na pewno nie chodzą głodne. Cena obiadu szkolnego wynosi u nas od 2,50 do 3 złotych, więc problemu nie ma i dodaje: - Z tego co wiem, protestujący nie mieszkają w naszej gminie. Nasi mieszkańcy nie protestują. W sprawie tablic przy drogach odbyły się konsultacje społeczne, w sprawie dworców sprzeciwu do tej pory nie było.
Wśród ósemki pikietującej dziś przed urzędem, mieszkaniec gminy był tylko jeden - Sławomir Orzeszyna z Dębskiej Kuźni, związany z PiS-em. - Trzeba brać pod uwagę, że gminę zamieszkują także przyjezdni, którym po prostu nie podobają się takie tablice - mówi.
- Inicjatywa była oddolna, my nie wskazujemy nikomu, co i gdzie ma stawiać - komentuje Norbert Rasch, szef opolskich Niemców. - Protestujący mają prawo do głoszenia własnych opinii, ale mówiąc o pieniądzach podatników, zapominają, że my także jesteśmy podatnikami.
Tablice, które staną na peronach, będą z materialu łatwego do czyszczenia, na wypadek gdyby ktoś chciał je zamalować. - Na chuliganów nic nie poradzimy - mówi Helena Rogacka. Dodaje też, że na tym nie kończą się dwujęzyczne plany władz gminy.
- Od kilku lat myślimy o polsko-niemieckich nazwach niektórych ulic. Wywiesimy nowe tablice, kiedy znajdziemy na nie pieniądze w budżecie gminy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?